HENRYK SUŁKOWSKI

Warszawa, 9 marca 1949 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Helena Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Henryk Sułkowski
Data i miejsce urodzenia 6 lipca 1906 r., Rosna, pow. Kozienice
Imiona rodziców Michał i Waleria z Nowickich
Zawód ojca rolnik, 10 mórg
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie dwie klasy szkoły powszechnej
Zawód palacz
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Wilcza 9

Wybuch wojny, a później powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Puławskiej 26 w Warszawie, gdzie pracowałem jako palacz i dozorca.

W roku 1940 (daty nie pamiętam) dom ten i sąsiednie od Madalińskiego do Narbutta zostały zajęte przez wojskowych niemieckich i Niemców cywilnych. W domu Puławska nr 26 mieszkali SS-mani. Biura, czy dowództwo tych SS-manów, mieściły się w blokach b. Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych przy Al. Ujazdowskich. Nazwiska dowódcy oddziału w naszym domu nie pamiętam, zdaje się, że nazywał się Pliuk. Domem zarządzał Matoli. Jeden z oficerów nazywał się Dickmann. Z chwilą wybuchu powstania w domu było około 10 SS-manów, a około 20 Niemców doszło do nich z miasta. Rano 1 sierpnia 1944 dowieziono do naszego domu dwa samochody ciężarowe z bronią i amunicją, którą Niemcy złożyli w piwnicach. Daty nie pamiętam, było to w czasie, kiedy powstańczy Mokotów bronił się jeszcze, powstańcy zaatakowali nasz dom od strony ul. Narbutta. Atak został odparty, a czterech czy pięciu rannych powstańców dostało się w ręce niemieckie. Około 5.00 rano zostali oni przeniesieni na podwórze naszego domu pod garaż. Obserwowałem ich przez okienko z sutereny. Około godz. 10.00 przed południem przyjechali samochodem w asyście oficerowie niemieccy Pliuk i Dickmann. Widziałem przez okno, że oficerowie ci badali owych powstańców. Jednego, który coś mówił, zabrali ze sobą i odjechali. Po ich odjeździe SS-mani (nazwisk ich nie znam) pozostałych powstańców rozstrzelali. Zwłoki zostały pochowane na ul. Madalińskiego przed domem Wedla.

Daty nie pamiętam, było to jeszcze przed rozstrzelaniem powstańców, widziałem, jak SS-man Reifert mający albo oficerski, albo podoficerski stopień dobił na Madalińskiego koło domu nr 2 ranną kobietę z ludności cywilnej, która wyszła na ulicę. W tym czasie nie było żadnego ataku.

W kilka dni po upadku powstania Niemcy z naszego domu wyjechali z Warszawy w kierunku Kutna. Ja udałem się wtedy do Piaseczna.

Na tym protokół zakończono i odczytano.