URSZULA CHRZANOWSKA

Warszawa, 29 lipca 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Urszula Chrzanowska z d. Pałys
Data i miejsce urodzenia 27 czerwca 1908 r., Wola Skromowska
Imiona rodziców Jan Ariusz i Kamila z d. Błocka
Zawód ojca kowal
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie trzy lata szkoły wieczorowej
Zawód krawcowa
Miejsce zamieszkania ul. Olszewska 8 m. 8 w Warszawie
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu, w domu przy ul. Madalińskiego 19/21. Dnia 1 sierpnia 1944 roku na terenie naszej posesji znajdowali się powstańcy, którzy jednak po paru godzinach wycofali się w kierunku ul. Grażyny. Dom nasz nie był ostrzeliwany. Niemców także nie widziałam. Do popołudnia 2 sierpnia panował u nas spokój. Około czwartej w róg naszego domu od frontu uderzył szrapnel i parę osób zostało rannych. Wśród mieszkańców naszego domu powstało zamieszanie, zaczęli zbiegać do schronu, czyli do przekopu podziemnego łączącego kwiaciarnię z inspektami (właściciel tego domu, Jan Siniarski był ogrodnikiem). Zaczęła się także palić stajnia p. Siniarskiego.

Widząc ten popłoch, zaczęłam znosić do schronu także moje rzeczy. W tym właśnie czasie weszli na teren naszej posesji Niemcy, jakiej formacji nie wiem, podać to będzie mógł przypuszczalnie Józef Fabisiak (zam. ul. Belgijska 3 m. 6). Niemcy kazali wszystkim wychodzić z cieplarni. Ja wbiegłam tam drugim wejściem, weszłam do naszego schronu, ażeby odnaleźć moją matkę i córeczkę, które już przedtem zeszły do schronu. Nie mogłam ich znaleźć. Przez drzwi z pakamery, czyli kwiaciarni, wychodzące na ogród widziałam, że Niemcy wszystkich, którzy wychodzili, zabijali na miejscu. Cofnęłam się więc do przekopu i usiadłam w kącie na węglu. Słyszałam stąd, że Niemcy rzucają granaty na całe podwórko. Po około 40 minutach ucichła strzelanina i kroki na podwórzu. Sądziłam więc, że Niemcy już poszli. Podeszłam do schodków wyjściowych prowadzących do kwiaciarni. Schodki były zawalone. W miejscu tym leżał stos trupów. Widocznie Niemcy wrzucali zamordowanych do kwiaciarni. Wróciłam się więc do drugiego wyjścia. Przy drzwiach leżał drugi stos ciał. Zaczęłam wśród leżących tam zmarłych i konających szukać mego męża, dziecka i matki. Nie zauważyłam, że podeszli do mnie Niemcy. Jeden z nich po polsku zapytał się mnie: – Gdzie są bandyci? Po otrzymaniu ode mnie odpowiedzi, że sami są bandytami, Niemiec ten chciał mnie zastrzelić. Jednak stojący opodal drugi Niemiec rozkazał, bym przeszła do domu przy ul. Grażyny 22, przylegającego do posesji p. Siniarskiego, gdzie byli już powstańcy. Niemcy zostali na terenie posesji Siniarskiego do wieczora tego dnia. Następnie przychodzili jeszcze na ten teren przez blisko tydzień po kilka razy dziennie. Widziałam, jak pewnego razu podpalili stosy ciał. Przypuszczam, że w egzekucji 2 sierpnia 1944 roku na terenie ogrodu Siniarskiego zginęło przeszło 20 osób. Świadkami byli mój mąż Marian Chrzanowski (zam. ul. Olesińska 8 m. 8), Rycaj – pracuje w Prezydium Rady Ministrów na Krakowskim Przedmieściu jako ogrodnik, Stefania Łasińska (zam. ul. Padewska 21).

Na Grażyny byłam do kapitulacji Mokotowa, czyli do 27 września. Rano tego dnia wraz z całą ludnością przeszłam wytyczoną przez Niemców trasą na Wyścigi na Służewcu, skąd nocą wywieziono nas do Pruszkowa.

Na tym protokół zakończono i odczytano.