FRANCISZEK GUDIENZ


Kpr. Franciszek Gudienz, ur. 25 października 1906 r. w Stanisławowie, żonaty; 11 Batalion Saperów Kolejowych.


Zostałem aresztowany 8 października 1939 r. za przynależność do Obozu Zjednoczenia Narodowego i osadzono mnie w więzieniu w Drohobyczu, gdzie pozostałem do chwili wydania wyroku. Sądzony byłem przez trybunał wojenny na osiem lat więzienia (ciężkich robót) i pozbawienie praw [obywatelskich] na trzy lata.

W czasie śledztwa starano się wszelkimi sposobami, jak bicie, przystawianie rewolweru do głowy itd., abym wyznał, gdzie się ukrywają oficerowie polscy. Takie śledztwo było cztery do pięciu razy dziennie i to tylko w nocy.

W początkach w celach były sienniki i koce, a z chwilą ukończenia śledztwa pozabierano nam wszystko, nawet łóżka, tak że spaliśmy na gołej podłodze bez nakrycia. Jedzenie w bardzo małej ilości dostarczano tylko raz na dobę, poza tym rzuciły się wszy i brud, bo bielizny nikt nie zabierał do prania.

Po sześciu tygodniach zostałem przetransportowany do więzienia we Lwowie i osadzony w celi, gdzie powinno się mieścić 18 ludzi – nas wsadzono 180 i w warunkach higienicznych jeszcze gorszych niż dotychczas. Wszy po prostu wrzucaliśmy do naczynia nocnego, bo bić ich już nie mogliśmy.

W takich warunkach przetransportowano mnie do więzienia w Kijowie, a potem w Charkowie, gdzie w kwietniu 1940 r. sformowano transport i wysłano mnie na roboty na Sybir.

Na Sybirze umieszczono mnie w tzw. 9. kolonii i pędzono każdego dnia na roboty ziemne. Żeby wyrobić normę, tj. 900 g chleba i zupę (i to słabo zasypaną krupami), trzeba było wywieźć dziewięć metrów sześciennych ziemi dziennie, co było wprost niemożliwe. Po miesiącu takiej pracy zacząłem podupadać na zdrowiu, a gdy poszedłem do lekarza, to odpowiedziała mi (lekarka): Eto bez priwyczki, niczego, prywykniesz i budziesz rabotat’ Dalej pędzono mnie na robotę, a gdy nie mogłem iść, to mnie kopano i wyrzucano za bramę.

Po trzech miesiącach zaczęto szukać specjalistów. Ja zgłosiłem się jako ślusarz i zostałem zabrany do parowozowni, gdzie warunki życiowe były możliwsze. Cóż z tego, kiedy tu znowu ustalone normy były tak wysokie, że z biedą można było wyrobić normę.

W końcu 1940 r. zostałem przewieziony na Północ, do miejscowości Konucz [Konosza?] k. Archangielska. Tu pracowałem przy rąbaniu lasu w śniegu i prawie że boso.

Z chwilą wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej wszystkich Polaków osadzono w jednej kolonii, wzmożono rygor, podstawiono konfidentów i za najmniejsze słowo aresztowali i osadzali w więzieniu. Taki stan trwał aż do zwolnienia mnie na mocy umowy polsko-sowieckiej 30 sierpnia 1941 r. Wstąpiłem do wojska polskiego w Tocku [Tockoje] 12 września 1941 r.

Miejsce postoju, Jalul, 7 marca 1943 r.