MARIA GRUBERT

Warszawa, 20 maja 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Maria Grubert z d. Krysińska
Data i miejsce urodzenia 24 września 1909 r. w Strudze, pow. Warszawa
Imiona rodziców Jan i Karolina z d. Pokrzywnicka
Zawód ojca robotnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie szkoła powszechna
Zawód obciągaczka
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Szustra 15 m. 9
Karalność tydzień aresztu za handel bimbrem, wyrok z 1949 r.

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu przy ul. Puławskiej 69. Dnia 2 czy 3 sierpnia po południu (dokładnie nie pamiętam) ulicą Puławską od strony placu Unii jechały czołgi niemieckie. Jeden z nich zatrzymał się na rogu ul. Belgijskiej. Po pewnym czasie przybiegła do domu naszego młoda panienka z domu przy Belgijskiej 11, mówiąc, że Niemcy mordują tam ludność, i że pewnie niedługo wpadną do naszego domu, więc żebyśmy się jak najszybciej gdzieś pochowali. Rzeczywiście niedługo potem usłyszeliśmy dobijanie się do zamkniętej bramy. Ja stałam wówczas na schodach do piwnicy, gdzie ukryła się większa część mieszkańców naszego domu. Złapałam mojego syna i męża i razem z gospodarzem domu Edmundem Cieleckim wbiegłam do swego mieszkania na czwartym piętrze. Tu słyszałam od męża, że Niemcy wyciągnęli z piwnicy około 15 osób (w tym kobiety, dzieci i mężczyzn) i wyprowadzili na ulicę.

Słyszałam też strzały, ale czy były one do naszych mieszkańców skierowane, czy do kogoś innego, nie wiem.

Po niedługim czasie zaczął nas dusić dym. Niemcy podpalili sklep, który wychodził na ul. Puławską, mieszkanie na parterze i schody. Zaraz wbiegłam do mieszkania i wyjrzałam przez okno na podwórze, by zobaczyć, czy Niemców już nie ma. Zobaczyłam, że po drugiej stronie parkanu dzielącego nasze podwórze od podwórza domu Magiery przy ul. Puławskiej 71, Niemcy ustawili karabiny maszynowe i strzelają do ludności sprowadzonej na podwórze. Ponieważ na górze nie można było dłużej wytrzymać, zeszłam razem z mężem, dziećmi, p. Cieleckim, p. Wacławem Urbanem – stolarzem (zam. obecnie przy ul. Narbutta róg Puławskiej), Zygmuntem Resau (mieszka teraz gdzieś na zachodzie Polski) na dół. Tu przez bramę widziałam na ulicy Puławskiej rozrzucone trupy osób z naszego domu. Niektóre leżały po drugiej stronie jezdni, na rogu Odolańskiej. Widocznie ludzie ci chcieli ratować się ucieczką.

Przy pomocy węża gumowego ugasiliśmy pożar.

Razem z kilkoma osobami z naszego domu pozostałam tu do 27 września, czyli do dnia kapitulacji. Rano tego dnia Niemcy kazali nam wyjść z domu i razem z ludnością z domów przy ul. Puławskiej, Belgijskiej i okolicznych ulic, prowadzili nas ulicami Szustra, al. Niepodległości, polami na Służewiec na Wyścigi, a stąd w nocy pociągiem zostaliśmy wywiezieni do obozu przejściowego w Pruszkowie.

Na tym protokół zakończono i odczytano.