FELIKS KOWALEWSKI

Dnia 23 marca 1947 r. w Zakopanem. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia grodzki dr Stanisław Żmuda na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) w związku z art. 255, 107 i 115 kpk przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Nazywam się Feliks Kowalewski
Data i miejsce urodzenia 22 lutego 1906 r., Przeworsk
Imiona rodziców Edmund i Felicja z Mossorów
Zawód adwokat
Stan cywilny żonaty, dwoje dzieci
Przynależność [państwowa] i narodowość polska
Miejsce zamieszkania Zakopane, ul. Sienkiewicza 314

12 maja 1940 r. zostałem aresztowany przez gestapo w mej kancelarii adwokackiej w Zakopanem. Nazwisk aresztujących gestapowców nie znam. Do budynku „Palace” przy ul. Chałubińskiego doprowadzono mnie ok. godz. 16.00. Około godziny stałem na korytarzu parteru twarzą skierowany ku ścianie, potrącany i kilkakrotnie kopnięty przez przechodzących mimo gestapowców. Jednocześnie słyszałem skierowane pod moim adresem zwroty po niemiecku: „Ty przeklęty Polaku”. Zauważyłem w niedalekiej odległości ode mnie w takiej samej pozycji stojącego śp. Kazimierza Kowalczyka (rozstrzelany w Oświęcimiu) i obu braci Gabryszewskich.

Wezwany następnie przez tłumacza Mazurkiewicza udałem się na przesłuchanie do pokoju na parterze tegoż budynku, z lewej strony od wejścia położonego. Nazwiska gestapowca, który mnie przesłuchiwał, nie znam. Byłem przesłuchiwany w obecności tłumacza Mazurkiewicza. Mimo iż mówiłem dobrze po niemiecku, postanowiłem korzystać z pomocy tłumacza i zeznawać w języku polskim. W czasie przesłuchania spotkałem się tylko z pogróżkami i przezywaniem ze strony przesłuchującego mnie gestapowca. Badany byłem w kierunku posiadania aparatu radiowego, broni, wreszcie postawiono mi konkretne zarzuty, iż prowadząc kancelarię adwokacką wyrażam się wrogo o Niemcach i Niemczech, iż wpajam w górali przekonanie o szybkim terminie wyrzucenia Niemców z Polski. Zarzucano mi dalej, iż odradzałem góralom branie udziału w manifestacji na rzecz Franka, który wówczas odwiedził Zakopane, że widziano mnie na Bystrem w okolicy klasztoru ojców Bernardynów kilkakrotnie w porze wieczornej rozmawiającego z podejrzanymi osobami i – jak stwierdzono – miałem ułatwiać przejście granicy Polakom źle usposobionym do państwa i narodu niemieckiego.

Po przesłuchaniu, na którym w czasie mego tłumaczenia dostałem w twarz od gestapowca, zaprowadzono mnie do ubikacji na parterze tego domu po stronie prawej, przeznaczonej na zmywalnię itd. Stali tam już śp. Kazimierz Kowalczyk, dwóch Gabryszewskich i o ile pamiętam Jan Kowalski z Zakopanego. Obróceni byliśmy twarzami do ściany, a pilnujący nas gestapowiec miał uważać, byśmy się nie porozumiewali. Za zwrócenie głowy w stronę Kazimierza Kowalczyka dostałem kopniaka, to samo spotkało jego. Porozumiewaliśmy się tylko w krótkich chwilach nieobecności gestapowca. Około godziny 21.00 wywołano nas przed „Palace” i autem przewieziono do tutejszych aresztów sądowych przy ul. Nowotarskiej, skąd po kilkudniowym pobycie wywieziono nas do więzienia w Tarnowie, a następnie 14 czerwca 1940 r. do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.