TADEUSZ SCHUBERT

Dnia 12 września 1945 r. w Poznaniu Prokuratura Specjalnego Sądu Karnego w Poznaniu, w osobie prokuratora Jonsika, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Tadeusz Schubert
Imiona rodziców Władysław, Rozalia
Wiek 25 lat
Miejsce zamieszkania Poznań, ul. Marynarska 4
Zawód ogrodnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność nie

19 stycznia 1944 r. zostałem aresztowany przez gestapo i odstawiony, po skuciu w kajdany, do Domu Żołnierza. Tu zostałem wtrącony do podziemia do celi [nr] 6, gdzie leżał jakiś człowiek bez życia. Nie wiem, czy zmarł, czy też go zabito. Podczas przesłuchań bito mnie bykowcem. Zarzucano mi pobicie Niemca, co było zgodne z prawdą – nie chciałem się jednak do tego przyznać. Po 24 godzinach wywieziono mnie do Żabikowa. Tutaj musiałem zdać ubranie, przejść przez zimną kąpiel w łaźni, po czym wygnano mnie na podwórze przed łaźnię, gdzie z trzema jeszcze innymi więźniami musiałem stać, mokry, na styczniowym mrozie, od godz. 19.00 do 23.00 w nocy.

Wtedy dopiero otrzymałem ubranie więzienne, cienki drelich, i mogłem iść spać do baraku.

Na drugi dzień rano wsadzono mnie, żeby mnie zmusić do przyznania się, do beczki z drutu kolczastego. Był to drut kolczasty w formie beczki, wysokości do dwóch metrów, średnicy takiej, że można było w niej stać, a [nieczytelne] to kolano czy łokieć natrafiał na drut kolczasty.

W beczce tej stałem bez jedzenia i picia przez trzy dni i [trzy] noce. Następnie przydzielono mnie do pracy poza obozem, pracowałem jako robotnik u majora gestapo przy ul. Zbąszyńskiej. Na noc wracałem do obozu. Mogłem wtedy obserwować, jak się obchodzono z więźniami stałymi obozu. Wpędzano ich do stawu cementowego, gdzie łatwo było wejść, lecz trudno się wydostać. Ludzie pozostawali w wodzie, a skoro wyszli, byli bici bykowcami przez gestapowców.

Widziałem, jak wpędzono człowieka do dołu, głębokiego na wysokość człowieka, tak że wystawała tylko głowa. Szyję umocowano między dwoma blachami, po czym szczuto psami, które szarpały za twarz.

Wypuszczono mnie z Żabikowa po dziesięciu dniach. W Domu Żołnierza musiałem podpisać zobowiązanie, że nie zdradzę przed nikim tego, co widziałem w czasie pobytu w obozie.

Odczytano, tak zeznałem.