JERZY LISIKIEWICZ

Jerzy Lisikiewicz
kl. VII
Szkoła [Powszechna] nr 1 w Starachowicach
pow. Iłża
16 listopada 1946 r.

Wspomnienia z tajnego nauczania

1939 r. Wojna. Byliśmy pod okupacją niemiecką. Nie można się [było] uczyć, gdyż Niemcy karali za to. W szkole uczyliśmy się tylko czytać, pisać, rachować, [ale nie było] ani geografii, ani historii naszego kraju ojczystego. Okrutne kary [były] za to: Oświęcim, Majdanek. Lecz to nas nie odstraszyło, postanowiliśmy się nie dać. Z zachowaniem największych ostrożności stworzyliśmy sobie komplety tajnego nauczania, gdzie uczyliśmy się z zapałem. Z ciekawością i chciwością chwytaliśmy słowa naszej nauczycielki o naszym kraju ojczystym, o górach, o morzach, o hołdzie pruskim, o bitwie pod Grunwaldem, o Sobieskim, o Jagiellonach i o wielu, wielu innych, a tak ciekawych dla nas rzeczach. Warunki nauki były okropne. Ciągły strach i obawa przed okupantem. Mógł ktoś zdradzić, a wtedy to aż strach pomyśleć. Porobiliśmy dziury w płocie, by móc niepostrzeżenie wydostawać się na ulicę. Wychodziliśmy pojedynczo i to w pewnych odstępach czasu, by nie zwrócić uwagi ludzi. Lecz to wszystko nie pomogło. Ktoś [nas] wyszpiegował i doniósł gestapo.

Pewnego sobotniego wieczoru, gdy siedzieliśmy pogrążeni w pracy przy mapie, usłyszeliśmy głośne dobijanie się do drzwi. „Jacyś Niemcy” – przebiegło [mi] przez myśl. Prędko pochowaliśmy mapki do łóżka. Jeden z naszych kolegów położył się do łóżka, przy którym stało pełno butelek z lekarstwami. Zawinął gardło i udawał chorego. Usiedliśmy koło niego, śmialiśmy się i żartowaliśmy, choć w sercu była trwoga. Hałasowaliśmy tak głośno, by Niemcy stojący za drzwiami mogli to usłyszeć. Nasza pani otworzyła drzwi i wpuściła Niemców do mieszkania. Natychmiast otoczyli ją i pytali: „Dlaczego pani uczy te dzieci?”. Naturalnie nasza pani zaprzeczyła i powiedziała, że to koledzy przyszli odwiedzić jej chorego synka, a my przytaknęliśmy wszyscy. Potem zrewidowano cały dom z wyjątkiem łóżka, na którym leżał „chory”. Nie przypuszczali, że tu właśnie mogą znaleźć dowody winy naszej pani.

Wreszcie poszli, nie znaleźli nic. Odetchnęliśmy i podziękowaliśmy gorąco Bogu. I już nazajutrz zaczęliśmy normalnie swe lekcje. Nie ulegliśmy przemocy i wytrwaliśmy do końca. Teraz dopiero widzimy, jak to było ciężko się uczyć tajnie. Dziękujemy Bogu za to, że męka ta już się skończyła.