ALFRED WOŁUJEWICZ

Kan. Alfred Wołujewicz.

Sposoby wysiedlania ludności cywilnej i ich przebieg były następujące:

Podjechały władze sowieckie (NKWD) przed dom danego Polaka, kazali zabrać ze sobą tylko ograniczoną ilość swej majętności, całą rodzinę zawieźli do pociągu i masowo transportami wywozili w głąb Rosji. Podczas śledztwa aresztowanego bili, sadzali do karceru (mały, otynkowany, zimny pokoik z jednym oknem, często napełniony po kostki wodą) nagiego lub w bieliźnie na trzy do pięciu dni, lub do ciemnicy.

Wyroki wydawali zaocznie i oznajmiali danemu Polakowi w więzieniu na korytarzu, od pięciu do dziesięciu lat przymusowych prac lub karnego obozu. I człowiek był już osądzony.

Podczas ewakuowania więźniów z więzienia w Starej Wilejce (24 czerwca 1941 r.) do więzienia w Razani [Riazaniu] pędzili pieszo ok. 200 km, nie dając jedzenia ani pod dostatkiem wody przez pięć dni. Podczas tej drogi rozstrzelali ok. 300 osób (m.in. Tomaszewicza, Rakowskiego, Czepury, Stachowskiego, Adamowicza, Czernichowa i wielu innych, których nazwisk nie pamiętam) za to, że nie mogli iść, ponieważ byli chorzy, starzy, słabi, wycieńczeni śledztwami, głodni, spragnieni itp. W więzieniu w Razani [Riazaniu] siedziałem w celi, w której było 96 osób (sześć na siedem metrów, wysoka dwa i pół metra). 75 proc. ludzi chorowało tam na dyzenterię i malarię; nie izolowali ich od innych.

Jedzenie: 400 g chleba, z rana gorzka herbata lub gorąca woda, obiad: łyżka kaszy i jakaś śmierdząca zupa (sama woda, bez tłuszczu), kolacja też zupa ze słonej ryby lub trochę wody z kilkoma krupami. Dziennie pięć minut spaceru na podwórku.

W nocy zamykali drzwi i okna, co uniemożliwiało spanie, w ogóle oddychanie.