MARIANNA BOŻYM

Warszawa, 27 lutego 1946 r. Sędzia Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrała przysięgę na zasadzie art. 109 kpk.

Świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Marianna Bożym z d. Oleksiak
Data urodzenia 18 stycznia 1890 r. we wsi Łajski gm. Stara Jabłonna
Imiona rodziców Bonifacy i Marianna z Szulewskich
Zajęcie właścicielka domu przy ul. Kościuszki 15 w Legionowie
Wykształcenie umie czytać i pisać
Miejsce zamieszkania Legionowo, ul. Kościuszki 15
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana

W 1940 mieszkałam, tak jak i obecnie, w Legionowie we własnym domu razem z mężem Mikołajem Bożymem (ur. 1888) i synem Józefem Bożymem (ur. 1912). Mój mąż był właścicielem fabryki betonu w Legionowie, przy prowadzeniu której pomagał i syn. Mój mąż należał do organizacji podziemnej, o czym sam mi mówił, jednakże był na ogół ostrożny. Po zabójstwie volksdeutscha Marilke, burmistrza Legionowa, były aresztowania od Żerania po Zegrze. Aresztowano wtedy około 600 osób.

24 lutego 1940 roku o godz.23.00 posłyszałam dobijanie się do drzwi, syn mój otworzył, wpuszczając dwóch żołnierzy niemieckich i policjanta polskiego Mazurka. Mazurek się spytał od razu o męża, poczym Niemcy zabrali i męża, i syna. Na moje pytanie, dlaczego zabierają obu, policjant Mazurek tylko wzruszył ramionami i nic nie powiedział, że poszukiwany był tylko mój mąż. Niemcy się chwilę wahali, poczym zabrali i męża, i syna.

Udałam się do Dregiera, który przed wojną udawał Polaka, a po zajęciu kraju przez Niemców zajął jakiś urząd u nich. Znany był z tego, iż wydawał Żydów, których następnie żandarmi rozstrzeliwali. Dregier przed wojną chciał pracować jako robotnik w fabryce męża, z zawodu był też betoniarzem.

Podejrzewam, bez dowodów, iż mógł on wskazać męża jako zakładnika, by zabrać fabrykę, czego nie zrobił, ponieważ wyjechał w 1943.

Gdy się udałam do niego, łudził mnie nadzieją, iż mąż i syn nie będą rozstrzelani, ale nic konkretnego mi nie powiedział. Robiłam starania o uwolnienie męża i syna, udałam się do gestapo przy al. Szucha 25 i w inne miejsca. Ostatecznie żandarmeria w Warszawie, przy jakiej ulicy, nie pamiętam dokładnie, ale gdzieś dalej, za gmachem żandarmerii przy al. Szucha 25, wydała mi zaświadczenie, które okazuję. (Świadek okazała zaświadczenie na małej ćwiartce papieru wypełnione pismem maszynowym o treści następującej: Gendarmerie Warschau, Warschau den 13 mai 1942 r. Bescheinigung per Mariann Bożym von Legionowo wird hiermit auf Wünsch bescheinigt, dass ihr Mann Nikolaj Bozym am 28.2.1940 verstorben ist. Meister d. Gend. Podpis nieczytelny. Odcisk okrągłej pieczęci ze swastyką w otoczce z treścią „Gendarmerie Doften, Brief”). Dowiedziałam się z rozmów w Legionowie z urzędnikiem gminy Kwiecińskim, który obecnie nie wrócił jeszcze z [niewoli?], iż żandarmeria brała w gminie opinie i dane personalne o zakładnikach.

Dotąd żadnej konkretnej wiadomości o losie męża i syna nie mam.

Protokół odczytano i podpisano.