JÓZEF HEKSEL

Plut. Józef Heksel, 46 lat, kupiec tekstylny, żonaty; 5 Kompania Wartownicza.

Aresztowany zostałem 28 kwietnia 1940 r. w grupie 43 osób w okolicy Wyszhora [Użhorodu?] pod granicą węgierską. Zostaliśmy zdradzeni przez przewodnika, otoczeni w lesie przez oddział graniczny i w ciągu 24 godzin aresztowani.

Przez 11 miesięcy siedziałem w więzieniu w Stanisławowie, następnie od 15 marca do 15 czerwca 1941 r. w Starobielsku.

Więzienie w Stanisławowie było w gmachu więzienia przy sądzie okręgowym przy ul. Bilińskich. Budynek murowany, w celach, w których normalnie siedziało ośmiu więźniów, siedziało nas ok. 120. Warunki higieniczne straszne, niewytrzymujące żadnej krytyki. Do końca czerwca 1940 r. otoczenie moje składało się przeważnie z Polaków, inteligencji, która zamierzała przekroczyć granicę węgierską lub rumuńską. Od lipca zaczęli napływać Karpatorusini, którzy w tym czasie masowo przechodzili z Rusi Zakarpackiej na stronę bolszewicką. Od połowy sierpnia 1940 r. więzienie zaczęło się zapełniać Ukraińcami z Małopolski Wschodniej, przeważnie z Huculszczyzny i okolic Stanisławowa.

Rano godz. 6.00 pobudka, następnie tzw. prowierka, czyli liczenie obecnych, następnie ciepła woda zwana herbatą i 600 g chleba. Między śniadaniem i obiadem grupowe pogadanki, ciche śpiewy religijne, indywidualne modlitwy, bardzo często pogadanki fachowe inżynierów, rolników, leśników, chemików i innych na różne tematy. O 12.00 obiad składający się z ciepłej wody, do której dosypywano trochę fasoli i pęczaku z jęczmienia lub owsa. 1 czerwca [1941 r.] zostałem wywieziony do buchty Nachotki [Nachodki], skąd statkiem „Dżurma” wywieziony zostałem na Kołymę, gdzie przybyłem 2 sierpnia 1940 [sic!] r. Zostałem przydzielony na 47 kilometr, do pracy przy budowie lotniska. Warunki bardzo ciężkie, by wyrobić sto procent normy, należało w sześciu ludzi naładować ziemią 12 trzytonowych aut. Mieszkałem w tzw. pałatce, tzn. baraku obciągniętym płótnem. Wyżywienie składało się z 600 g czarnego chleba, na śniadanie gorąca woda, w której gotowano głowy z ryb, na obiad zupa owsiana, a na kolację woda, w której pływały cztery do pięciu zacierek z czarnej mąki. Po kolacji odbywał się na polu apel, który trwał czasami do 23.00 w nocy. Co dziesięć dni kąpiel, która odbywała się również w nocy, poza godzinami zajęć.

W śledztwie przebywałem od 28 kwietnia do 28 września 1940 r. Przesłuchania odbywały się w nocy i trwały najmniej pięć godzin, a w czasie przesłuchiwania bywało różnie: raz bili, innym razem kazano stać przez pięć godzin, znowu innym razem siedzieć przez pięć godzin na kancie krzesła.

Stosunek NKWD do Polaków był wrogi.

Łączności z rodziną od wyjścia z domu, tj. od 19 kwietnia 1940 r., nie miałem żadnej, ponieważ na napisanie listów nie dostałem zezwolenia NKWD.

Zwolniony zostałem 29 sierpnia 1941 r. Do 6 lutego 1942 r. pracowałem w kołchozach, a 8 lutego 1942 r. wstąpiłem do wojska w Kiermene [Kermine] i zostałem wcielony do Batalionu Drogowego 7 Dywizji Piechoty.