RYSZARD KRAWCZYK

Warszawa, 23 stycznia 1946 r. Sędzia śledczy Alicja Germasz przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadek został uprzedzony o odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi. Sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:

Ryszard Krawczyk, lat 26, syn Jana i Reginy, zam. w Warszawie, ul. Majdańska 18, szofer, wyznania rzymskokatolickiego, niekarany.

W drugiej połowie sierpnia 1944 roku, ukrywając się przed Niemcami, którzy masowo wywozili mężczyzn z Pragi (mieszkałem na ul. Majdańskiej) znalazłem się w mieszkaniu teścia mojego Tadeusza Surgiewicza na Golędzinowie nr 6. Tam przez okno mieszkania oraz przez szpary w drewnianej ścianie domu obserwowałem egzekucje, których dokonywali Niemcy na terenie cmentarza żydowskiego (znajdującego się naprzeciw Golędzinowa). W ciągu paru kolejnych dni (ilu, nie pamiętam) w drugiej połowie sierpnia 1944 roku stale po godzinie policyjnej zajeżdżał przed bramę cmentarza samochód. Pamiętam, że jednego dnia przyjechało samochodem osobowym sześciu lub siedmiu gestapowców (umundurowani), weszli na teren cmentarza i wykopali tam dość głęboki dół, następnie odjechali i po paru minutach wrócili, przywożąc ze sobą cztery cywilne osoby (czy to byli mężczyźni, czy kobiety, nie pamiętam), ludziom tym kazali podejść do dołu i tam jeden z Niemców kolejno do nich strzelił w tył głowy. Wszyscy czworo padli na ziemię. Niemcy wrzucili zabitych do dołu i odjechali. Następnego dnia o tej samej porze przywieźli znowu parę osób i w sposób taki sam jak poprzedniego dnia je rozstrzelali, wrzucając do tego dołu i przysypując ziemią. Następnego dnia przyjechali krytym samochodem ciężarowym i kolejno wyprowadzali z niego po cztery osoby. Z pierwszej czwórki ludzie zaczęli uciekać i wszyscy w ucieczce zostali postrzeleni z karabinów maszynowych. Następne czwórki były wyprowadzane za bramę cmentarza i od razu tam rozstrzeliwane.

Następnie Niemcy zabitych wciągnęli do dołu i tam ich wrzucili, widziałem również, jak ludzi postrzelonych z pierwszej czwórki, którzy jeszcze żyli, wrzucili również do dołu. Nadmieniam, że tego samego dnia, kiedy przywieziono ludzi samochodem ciężarowym, Niemcy przyjechali rano i wykopali jeden wielki dół. Dnia tego rozstrzelano dwanaście osób. Następnego dnia gestapowcy przywieźli znowu czterech mężczyzn samochodem osobowym. Mężczyznom tym kazali wykopać cztery doły opodal miejsca, gdzie znajdowały się poprzednie doły. Następnie nad każdym z dołów tych rozstrzelali jednego mężczyznę, który od razu wpadł do dołu. Doły zasypali i odjechali.

Fakty powyższe jednocześnie ze mną obserwowali:

a) Tadeusz Surgiewicz, zam. Majdańska 18 m. 17,
b) Henryk Surgiewicz, zam. Golędzinów 6,
c) Zygmunt Bocian

oraz szereg innych osób.

Odczytano.