ELŻBIETA WROCŁAWSKA

Elżbieta Wrocławska
kl. VII
Publiczna Szkoła Powszechna w Lipsku
pow. Iłża
Lipsko, 15 listopada 1946 r.

Wspomnienie zbrodni niemieckich

Mieszkaliśmy w Baćkowicach, w sąsiedztwie [był] posterunek policji. Bardzo często wpadali tam żandarmi. Każde odwiedziny tych barbarzyńców XX w. kończyły się dla nas tragicznie. Jednej nocy na początku lipca 1943 r. w czasie łapanek do przymusowych obozów pracy, o godz. 1.00 przyprowadzono przed posterunek pięciu młodych chłopców. Mieli skrępowane z tyłu ręce i byli związani razem powrozami. Wylegliśmy, by przyjrzeć się nieszczęśliwym polskim chłopcom. Zobaczyłam, jak dozorujący ich Niemiec odwiązał jednego z aresztowanych i kazał mu odejść kilka kroków w przód. W momencie, kiedy chłopiec odchodził, [żandarm] oddał kilka strzałów z broni automatycznej i położył go trupem.

Za chwilę wyszli z posterunku wszyscy Niemcy, a ten, który strzelał, zameldował oficerowi, że aresztowany uciekał i [dlatego został] zastrzelony. Jak się okazało później, było to specjalnie zrobione, aby przestraszyć dezerterujących junaków. Zabity chłopak pochodził z mojej wsi. Kazano zawiadomić ojca, żeby go zabrał. Nie powiedziano mu jednak, że to jego syn. Straszna była rozpacz ojca, kiedy w zabitym poznał własne dziecko. Widok był okropny, gdy złamany bólem ojciec kładł syna na wóz. Roztrzaskany mózg zbierał na klęczkach. Niemcy z resztą aresztowanych wsiedli do samochodu [i] z szyderczym śmiechem odjechali w stronę swej siedziby, zadowoleni, że wyprawa im się udała.