BRONISŁAW GRZYMAJŁO

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Wachmistrz Bronisław Grzymajło, 38 lat, podoficer zawodowy żandarmerii.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

19 września 1939 r. przekroczyłem granicę litewską i zostałem internowany w obozie Połąga, a następnie Wiłkowyszki [Wyłkowyszki].

Po zajęciu Litwy przez wojska sowieckie, 12 lipca 1940 r., wraz z całym obozem internowanych zabrany zostałem pod „opiekę” bolszewicką. Załadowali nas do wagonów towarowych po 40 osób. Okna i drzwi zamknęli. W drodze brak wody i powietrza dał się nam we znaki. W Mołodecznie oddzielili niebezpiecznych „zbrodniarzy”, jak: oficerów, żandarmów, policję i straż graniczną od reszty wojska i zawieźli [nas] do Kozielska.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

14 lipca 1940 r. przywieziono nas do Kozielska i umieszczono w domu wypoczynkowym dla „matek”. Odczuliśmy wartość wygód domu wypoczynkowego. Pluskwy mało nas nie zjadły.

Następnego dnia po spisaniu danych personalnych, przeglądzie lekarskim i kąpieli, umieszczono nas w „monastyrze”, tj. w cerkwiach. Pluskwy i tam dały się nam we znaki. Dziwne, że takie masy ich tam były. Widocznie specjalnie hodowali, by wypompować z nas „burżuazyjną krew”.

4. Opis obozu, więzienia:

Mieszkaliśmy w cerkwiach. Spaliśmy na trzypiętrowych pryczach, bez sienników, koców itp. Wyżywienie było rzekomo takie jak żołnierza sowieckiego, tj. rano zupa z kaszy jaglanej, na obiad kasza jaglana i zupa z kaszy jaglanej, kolacja – kipiatok. Na temat kaszy śpiewaliśmy piosenkę: „Rano kasza, w obiad kasza, taka to już dola nasza w tym Sowieckim Sojuzie”.

10 czerwca 1941 r. wywieziono nas do Murmańska, a następnie okrętem na płw. Kola do miejscowości Panoj. Następnie do Archangielska i Suzdala.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

Internowani byli to oficerowie zawodowi i rezerwy różnych stopni, podoficerowie żandarmerii i policji oraz straży granicznej i trochę cywilów, prawie wszyscy narodowości polskiej. Moralność w obozie była dość duża.

6. Życie w obozie, więzieniu:

W obozie pracowaliśmy przy robotach ziemnych. Normy wyznaczali każdorazowo. Wynagrodzenia nie otrzymywaliśmy żadnego. Wyżywienie jak w pkt. 4, z tym, że chleb otrzymywaliśmy w tak znikomych ilościach, że gdy człowiek tylko popatrzył na otrzymaną kromkę, to już ona znikała. Stosunki koleżeńskie były bardzo dobre. Humor nas nigdy nie opuszczał. Nawet różne figle trzymały się głowy.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Badania odbywały się regularnie, zależały często od humoru władz śledczych. Tortur przy badaniu nie stosowano. Propagandę bolszewicką szerzono za pomocą filmów, pogadanek itp.

Na temat Polski bardzo mało z nami rozmawiali, gdyż zawsze dochodziło do ostrych docinków z naszej strony. Humor Polaków odgrywał tu wielką rolę.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomoc lekarską mieliśmy bardzo dobrą dzięki temu, że mieliśmy swoich lekarzy. Brakowało jedynie leków. Gdy nie dopuścili naszych lekarzy, to wówczas żadnej pomocy lekarskiej nie było. Szczególnie podczas transportów nawet chorzy na tyfus nie mieli żadnej opieki. Nawet wody nie dawano. Traktowano ludzi gorzej jak zwierzęta. Dziwne, że człowiek mógł tyle wytrzymać. Po kilka dni bez jadła i wody.

Było osiem wypadków śmierci, w tym dwa samobójstwa (powieszenie). Ze zmarłych znam posterunkowego Policji Państwowej Edwarda Jodełko z posterunku Mołodeczno i post. Kucharskiego z posterunku Olechnowicze. Na chorobę umysłową zachorował st. wachm. Antoni Faściszewski z 3 Dywizjonu Żandarmerii, którego wywieziono rzekomo do szpitala w Smoleńsku. Zaginął.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Od listopada 1940 r. zezwolono raz w miesiącu pisać do domu. Otrzymywaliśmy odpowiedzi. Odbiór listu był związany z przesłuchaniem otrzymującego list.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

Po amnestii w 1941 r. wraz z całym obozem z Suzdala odjechałem transportem kolejowym do 5 Dywizji Piechoty. Przed odjazdem, 24 sierpnia 1941 r., odbyła się komisja lekarska. Był przy tym płk Sulik-Sarnowski. Był to chyba najmilszy dzień w naszym życiu.