JAKUB FABER

St. szer. Jakub Faber, ur. 22 kwietnia [?] 1910 r. w Kołomyi, woj. stanisławowskie.

Sowieci zmobilizowali mnie do wojska w Stanisławowie 22 czerwca 1941 r., umundurowali i 26 czerwca 1941 r. wyjechałem ze Stanisławowa. Jechałem do Czortkowa furmanką, a stamtąd pieszo, a z zagranicy przeszedłem na Ukrainę do Czerkas – miasto czy wieś to nie wiem. Tam nas rozmundurowali i obdartych, bosych i głodnych pędzili aż do jednego kołchozu [?]. Po drodze niemieckie samoloty nas bombardowały, NKWD-ziści nas pędzili do kupy, żeby my się nigdzie nie rozchodzili.

W kołchozie kosiłem zboże, groch; tam już było trochę lepiej, bo dali jakie takie jedzenie. Ludzie sowieckie byli trochę źli na nas, bo kołchoz musiał nas karmić, sowieckie brygady, a nas pędzili strasznie do roboty, mówili „polskie pany”. Jeden z naszych sprzeczał się o Boga: oni mówią, że nie ma, a nasz mówił, że jest. Na Ukrainie wsie są bardzo zniszczone i stary przechodził przez rzeki Dniepr, Wołgi, duży most drewniany [sic!].

Po drodze z Polski za granicę NKWD-zisty bili, pędzili naszych, a nawet i strzelali, widziałem kilkadziesiąt zabitych naszych ludzi.

Tam na Ukrainie w jednej obłasti załadowali [nas] do pociągu, jechaliśmy przez Harkan [Charków?], Gurs [Kursk], z Gurska [Kurska] do Swi[e]rdłowska 12 dni, potem do Niżniego Tagiło [Niżnego Tagiłu], w Niżnym Tagile pracowałem dwa tygodnie [w] fabryce samolotów. Zrywaliśmy podłogi, a jedzenie raz na dzień jakaś zupka i 20 dag chleba. I tak bosy i nagi, to nam sowieckie ludzie dawali gumowe pantofle i tak chodziliśmy.

Potem pojechali do wioski Łai [?], tam kopaliśmy doły na baraki, wkopywaliśmy słupy, wiązaliśmy to, ściany obijaliśmy deskami z obu stron i wsypywaliśmy żwir, z desek przegródki w środku i tak wyglądał barak. Ja byłem cieślą, czyli po sowiecku płotnik. Ziemlanki robiliśmy w ziemi, tory kolejowe budowaliśmy, słupy zakopywaliśmy na sieć elektryczną. A mróz 55 stopni, a który był chory naprawdę, to oni nie wierzyli – pędzili, bili, wyrzucali na mróz, żeby szedł na robotę, mówili, że symulant, nie chce robić. I tak zamarzał na śniegu i mrozie, a jak zamarznie, to wszystko zdzierali i gołego zakopali. Widziałem, jak nasi ludzie sami swoich ganiali i bili, żeby szedł na robotę, a Sowieci to samo robili. Później wróciliśmy do Niżnego Tagiłu, gdy ukończyliśmy wszystkie baraki. Kopaliśmy doły wodociągowe na trzy metry w dół i zakładaliśmy rury na stacji w Niżnym Tagile, sortowaliśmy deski.

Tej męczarni przebyłem osiem miesięcy, aż w lutym [1942 r.] była polska komisja i za dwa tygodnie wyjechałem do polskiego wojska. 15 marca byłem w polskim wojsku.

Tak znęcali się nad polskim narodem.

11 marca 1943 r.