FRANCISZEK LORENC


Szer. Franciszek Lorenc, ur. 2 czerwca 1921 r. w Woli Dalszej, ostatnio zam. w pow. lwowskim, w kol. Dębianka wraz z rodziną: ojciec, matka, brat i trzy siostry.


W 1940 r. zostaliśmy wywiezieni do Rosji. Wywiezieni zostaliśmy za pośrednictwem Ukraińców, którzy mówili, że mamy ich ziemię, nabytą od rządu polskiego. Przebieg wywożenia był następujący. 10 lutego 1940 r. przyjechała w nocy milicja ukraińska i sowieckie NKWD, weszli do mieszkania i pytali, czy mamy broń. Po odpowiedzi, że nie ma, ustawili nas w rząd, dwóch stało nad nami z karabinami, a reszta robiła rewizję. Po przeprowadzeniu rewizji jeden NKWD- zista mówi, aby się zbierać, bo przesiedlą nas do Rosji. Na ubieranie się dali pół godziny. Kobiety zaczęły się opierać, że z domu nie pójdą. Wtedy NKWD-zista potrąca je i krzyczy: „To wam nie Polska, a sowiecka włast, Polski nie zobaczycie już tak jak ja swojego ucha!”. Można było zabrać z sobą ciepłą odzież i żywność na kilka dni. Zebrali kilkadziesiąt rodzin, odwieźli na stację i pozamykali w wagonach. Żywności nie dostarczali nam przez kilka dni, aż przekroczyliśmy granicę polsko-sowiecką. Dawali nam dziennie po 400 g chleba. Na postojach wypuszczali po kilku ludzi po wodę. Gdy kto chciał coś kupić, to NKWD-ziści nie dawali, potrącali kolbami i wrzucali do wagonu.

Po przyjeździe do Swierdłowska przesadzili nas na małą kolejkę i odwieźli do stacji Lala [Nowaja Lala]. Stamtąd maszynami odwozili na posiołek Tutaj [?]. Porozmieszczano rodziny po barakach i przydzielali do pracy. Praca była w lesie, w kopalniach i budowa baraków. Normy były wielkie, trudne do wyrobienia, a odżywianie marne. Praca była przymusowa. Gdy kto nie poszedł do pracy z jakiego powodu, to oddawali go pod sąd. Sąd przysądzał z jego zarobku 50 proc., które odciągali przez kilka miesięcy.

Pomoc lekarska była bardzo słaba, lekarz bez wiedzy komendanta posiołka nie mógł zwolnić z pracy.

Były na posiołku takie rodziny, że nie miał kto pracować, to NKWD-ziści mówili „niech giną”. Że im tacy ludzie niepotrzebni. Mówili, że im tacy ludzie potrzebni, którzy pracują.

W 1941 r. zostaliśmy zwolnieni. Wtedy przejechałem z rodziną do Kazachstanu i stąd poszedłem do Wojska Polskiego, gdzie zostałem przyjęty 26 lutego 1942 r.