ANTONI GŁAZ

Jaworznia, dnia 5 marca 1948 r. ja, Stelmaszczyk Tadeusz, MO w Kielcach, działając na mocy: art. 20 przep. wprow. KPK, art. 257 KPK, z powodu nieobecności Sędziego na miejscu, wobec tego, że zwłoka groziłaby zanikiem śladów lub dowodów przestępstwa, które do przybycia Sędziego uległyby zatarciu, zachowując formalności wymienione w art. 235–240, 258 i 259 KPK, przy udziale protokolanta Tworka Czesława, którego uprzedziłem o obowiązku stwierdzenia swym podpisem zgodności protokołu z przebiegiem czynności, przesłuchałem niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadek po uprzedzeniu o: prawie odmowy zeznań z przyczyn wymienionych w art. 104 KPK, odpowiedzialności za fałszywe zeznanie w myśl art. 140 KK oświadczył:


Imię i nazwisko Antoni Głaz
Imiona rodziców Stanisław i Maria z d. Szczerowad
Data i miejsce urodzenia 17 stycznia 1920 r., Zawichost, pow. Sandomierz
Wyznanie rzymskokatolickie
Zawód robotnik
Miejsce zamieszkania Jaworznia, gm. Piekoszów
Stosunek do stron obcy

W sprawie niniejszej wiadomo mi, co następuje: W niniejszej sprawie wyjaśniam, że obóz był założony przez władze niemieckie okupacyjne w roku 1942, a którego miesiąca, tego stwierdzić nie mogę. Obóz został zlikwidowany w 1944 r. na skutek zbliżającego się frontu.

W obozie przebywali przeważnie synowie chłopów i robotników. Cudzoziemców w obozie nie było. W obozie przebywali przeważnie Polacy. Przeciętny stan zaludnienia był około 300 ludzi. Przez obóz ten przeszło około 3000 ludzi przez czas jego trwania. Obóz został zlikwidowany przez władze niemieckie, część ludzi z obozu uciekła, a część została wywieziona do różnych prac. Więźniowie odbywali prace przy ładowaniu kamienia i tłuczeniu.

W obozie odżywiano nas bardzo źle. W obozie była izba chorych, była w instrukcji, ale w praktyce chorzy chodzili do roboty. Junacy, mając niedostateczne wyżywienie, jeździli koleją po żywność, przy czym najczęściej przepustek nie wydano. Żandarmeria najczęściej tych, którzy nie mieli przepustek, łapa[ła] w pociągu i rozstrzel[iw]a[ła] w liczbie kilkunastu osób na linii Kielce–Częstochowa.

Również rozstrzelano w Łopusznie kilku więźniów przez żandarmerię [za] współpracę z partyzantami i branie udziału na magazyny obozowe, a gdzie leżą zwłoki rozstrzelanych, dokładnie nie wiem. W obozie egzekucji śmiertelnych nie wykonywano, ale natomiast mocno bito i zamykano do bunkra. Praca w obozie była bardzo ciężka, gdyż Niemcy chcieli jak największą wydajność, przy czym inspektor, Niemiec, wstawiał się za więźniami, a właściciel zakładu i zarazem dyrektor, inżynier Tadeusz Naszalski, wymagał większej pracy i robił awantury, że mało pracujemy, i swoich pomocników z ramienia firmy sztorcował, żeby nas lepiej pilnowali. Ja, jako jeden z więźniów obozu, dokładnie to słyszałem i stwierdzam. Dowodów rzeczowych w obozie żadnych nie pozostało. Inspektor „Baudówki” nazywał się Howbar, a innych nazwisk nie znam. Vorarbeiterami w obozie byli Przygodzki Julian, zam. w Kielcach, następnie Zając Ryszard, zam. w Oblęgorze, gm. Mniów, pow. Kielce.

Zeznałem wszystko i po odczytaniu podpisuję.