FRANCISZEK GOŃCIASZ

Łódź, dnia 20 kwietnia 1948 r. o godz. 20.00 ja, Ochlit Józef, wyw. z 7 Komisariatu MO w Łodzi, działając na mocy: art. 20 przep. wprow. KPK, z polecenia ob. Wiceprokuratora Rejonu Prokuratury Sądu Okręgowego z dnia 16 grudnia 1947 r., LN 25/47, wydanego na podstawie art. 20 przep. wprow. KPK, zachowując formalności wymienione w art. 235–240, 258 i 259 KPK, w obecności świadków: 1. Przedzelewskiego Ignacego, zam. wyw. 7 Kom., 2. Przybylskiego Józefa, zam. wyw. 7 Kom., których uprzedziłem o obowiązku stwierdzenia swymi podpisami zgodności protokołu z przebiegiem czynności, przesłuchałem niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadek po uprzedzeniu o: prawie odmowy zeznań z przyczyn wymienionych w art. 104 KPK, odpowiedzialności za fałszywe zeznanie w myśl art. 140 KK oświadczył:


Imię i nazwisko Franciszek Gońciasz
Imiona rodziców Józef i Maria z d. Kozieł
Wiek 35 lat
Miejsce urodzenia Piekoszów
Wyznanie rzymskokatolickie
Zawód oficer zawodowy
Miejsce zamieszkania Łódź, ul. Armii Ludowej 16 m. 4
Stosunek do stron obcy

W sprawie niniejszej wiadomo mi jest, co następuje: Wiadomo mi, że obóz pracy w Jaworzni w firmie Wapno i Kamieniołomy założony został 1942, dokładnie nie pamiętam. Pracowali tam młodzi chłopcy, popularnie nazywani „junakami”. Mogło tam pracować około 600 ludzi. Nad całością był Niemiec, jedyny, który tam pracował, Hochbuer, reszta sami Polacy.

Ja również tam pracowałem w charakterze nadzorcy robót w kopalni. 1944 r. wiosną [Hochbuer] uciekł do Kielc, zastępował go Polak Aleksandrowicz. 1944 r. jesienią został zabity przez partyzantów. Reszta personelu, Polacy, obchodzili się z ludźmi dobrze, gdyż prawie wszyscy należeli do organizacji podziemnej. Nadmieniam, że „junacy” nie byli tam więzieni, a tylko przymusowo pracowali i po pracy dostawali przepustki, a zwłaszcza na niedziele, i mogli iść, gdzie im się podobało.

Obóz ten był zorganizowany na wzór wojska. Z początku norma pracy była 8 godzin, w późniejszym czasie musieli utłuc dwie tony kamieni, co wykwalifikowany może utłuc 3 tony, a junacy ci tłukli około jednej tony. Junacy mieszkali w barakach, na ogół dość dobre warunki (jak na Niemców). Na miejscu nie było izby chorych, a chodzili do osiedla Białogonu, lekarza Ubezpieczalni Społecznej. Wyżywienie mieli niezbyt dobre, gdyż sam widziałem, że rodzice przywozili im paczki. Otrzym[yw]ali wynagrodzenie bardzo małe, coś w rodzaju żołdu. Ja jako nadzorca zarabiałem około 300 zł plus prowizja, tak że zarabiałem łącznie około 500 zł.

Personel, który pamiętam, był: kierownik był Polak, Bonerland, gospodarz wysiedlony spod Poznania, na jego miejsce przybył Sobczyński, zamieszkały w Jędrzejowie, Wróblewski Zenon pełnił funkcję nadzorcy, 1944 roku uciekł do partyzantki, Przygocki, zam. w Kielcach, Głaz Antoni, zam. w Jaworznie, Rozmós, imię nie wiem, zamieszkały w powiecie opatowskim, i wielu, wielu innych, których sobie nie przypominam.

Nadmieniam, że jeżeli chodzi o dyr. Naszalskiego Tadeusza, to nie był on wrogo nastawiony do Polaków. Sam wiem, że wobec Niemców popełniał sabotaż, gdyż junacy wyrabiali tylko 40% normy, o czym wiedział doskonale Naszalski, informowany przeze mnie samego. Oprócz junaków pracowali robotnicy stali, którzy za niewyrobioną normę przez junaków, robotnicy ci otrzymywali za całość, czyli 100%, o czym wiedział również Naszalski. Nieprawdą jest, jakoby Naszalski znęcał się nad junakami.

Na tym protokół zakończyłem i przed podpisaniem odczytałem.