ANDRZEJ JANDA

Dnia 13 kwietnia 1946 r. w Opatowie Sąd Grodzki w Opatowie w osobie sędziego Al. Zalewskiego, z udziałem protokolanta apl. J. Kwiatkowskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał od niego przysięgę na zasadzie art. 108 i następ. kpk, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Andrzej Janda
Wiek 66 lat
Imiona rodziców Jan i Antonina z d. Małowska
Miejsce zamieszkania Opatów, budynki pomonopolowe – dozorca
Zajęcie dozorca domowy
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność nie był karany
Stosunek do stron obcy

W czasie okupacji niemieckiej zatrudniony byłem w budynkach pomonopolowych w charakterze dozorcy. Część wzmiankowanych budynków zajmowała polowa żandarmeria niemiecka. Nie było dnia, żeby żandarmi nie przywozili zwłok ludzkich. Pewnego razu przywieziono 15 martwych ciał, z których jedno było tak zmasakrowane, że w ogóle nie można było rozpoznać w nim szczątków człowieka. Między innymi spośród funkcjonariuszy wymienionej żandarmerii powszechnie znani ze swojego okrucieństwa byli: 1) Billert czy Biller z okolic Warszawy (Grójec) i [2)] Berger, lecz konkretnych faktów dotyczących ich zbrodniczej działalności podać nie mogę, ponieważ teren budynków był przez nich silnie strzeżony i nie dopuszczano w ich obręb żadnego obcego człowieka.

Razu pewnego widziałem, jak sierżant żandarmerii, który zawsze chodził z psem i stąd był znany, ciągnął za włosy młodego, nieżyjącego obecnie Sekwanda, zaś pies rwał mu ciało. Z ich urzędu niemal zawsze słychać było krzyki katowanych ludzi, których wywożono wieczorem, lecz dokąd, tego nie mogę stwierdzić. Przeważnie rekrutowali się oni, moim zdaniem, z partyzantów czy też podejrzanych o współpracę z nimi. Gdy w jakiś czas później przeniesiono tam również posterunek granatowej policji – wszyscy oni, a między nimi: Szymczak, Ślęzak, Słonka, Grys, Sobol i Teodorczyk, jeździli z żandarmami w teren, biorąc udział w walce przeciwko polskim partyzantom.

Odnośnie działalności mieszczącej się w obrębie tych samych budynków filii Powiatowej Spółdzielni Rolniczo-Handlowej w Ostrowcu [i kierownika] Spendowskiego wiadomo mi, że był on nielojalny w stosunku do Polaków, bił ich niejednokrotnie batem w mojej obecności i masowo sprzedawał pokątnie najrozmaitsze przedmioty i towary przeznaczone jako premie dla ludności, która ich zazwyczaj otrzymać nic nie mogła, czekając dobę czy też dwie, aby jakąś część należności swych otrzymać. Postępowanie jego było brutalne w stosunku do ludności, tak że ona chodziła na żandarmerię z zażaleniami, które z reguły były bezskuteczne ze względu na jego zażyłość z Niemcami.