JÓZEF KULIKIEWICZ

Dnia 4 maja 1946 r. w Opatowie Sąd Grodzki w Opatowie w osobie sędziego Al. Zalewski, z udziałem apl. J. Kwiatkowskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał od niego przysięgę na zasadzie art. 107 i następnych kpk, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Kulikiewicz
Wiek 53 lata życia
Imiona rodziców Ignacy i Tekla z d. Korzeniowska
Miejsce zamieszkania Opatów, ul. Łagowska 14
Zajęcie urzędnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

W czasie okupacji niemieckiej przez pewien czas byłem wójtem gminy Rembów, pow. opatowskiego. W dniu 16 marca 1943 r. zastałem w kancelarii urzędu gminnego trzech żandarmów, w tym jednego niskiego wzrostu, blondyna, pełnej tuszy, o którym dowiedziałem się, że nazywa się Berger. W mojej obecności zabrał on urzędnika działu rachunkowego Mariana Sarneckiego, którego wraz z zatrzymanym przez niego urzędnikiem pocztowym Dulembą zaprowadził po jakimś czasie w stronę tartaku, gdzie obaj wymienieni zostali zamordowani. Od ówczesnego komendanta miejscowego posterunku policji granatowej – Prośmianowskiego dowiedziałem się, że sprawcą zabójstwa jednego z nich był żandarm z Opatowa, Berger.

Po jakimś czasie pracowałem w tymże samym charakterze – wójta – na terenie gm. Dwikozy, pow. sandomierskiego. W miesiącu wrześniu – październiku 1943 r. przyjechał na teren naszej gminy Kreislandwirt z Opatowa Miller; w czasie sprawdzania nazwisk włościan niedostarczających kontyngenty zwrócił on uwagę na rodzinę Żalków zam. w Słupcy, wymienionej gminy, która w znacznej części nie dostarczyła wyznaczonego kontyngentu. Miller pojechał na miejsce i tam nie zastawszy zobowiązanej do świadczeń Ewy Żalek, zabrał jej matkę staruszkę i brata, którzy z jego polecenia zaraz w dniu następnym zostali zamordowani na cmentarzu żydowskim w Opatowie, o czym dowiedziałem się od cieszącego się jego zaufaniem, nieżyjącego obecnie, urzędnika Kreislandwirtu Majewskiego i o czym powszechnie mówiono. W jakiś czas później Miller zażądał ode mnie pisemnego stwierdzenia, że straconych niejednokrotnie upominałem o dostarczenie kontyngentu, co mu było potrzebne, aby się usprawiedliwić przed miejscowym SD z tego rodzaju posunięcia.

W październiku – listopadzie 1943 r. przyjechał na teren naszej gminy Stabsleiter Herman Wusowski, który w asyście żandarmerii wykrył schowek (najprawdopodobniej na skutek doniesienia sołtysa gromady Słupca, później przez partyzantów zastrzelonego), w którym jedna z rodzin, nie oddawszy kontyngentu, przechowała swe plony. Wusowski celem odstraszenia innych wydał polecenie dokonania publicznej egzekucji, w następstwie czego dwu mężczyzn, gromady Słupca, nieznanego mnie nazwiska, zostało powieszonych na widok publiczny w pobliżu szosy biegnącej na Zawichost. Jedna z ofiar zawiniła jedynie tyle, że miała to samo nazwisko, co ten, który nie dostarczył kontyngentu.

Spośród Polaków najgorszą opinię na miejscowym terenie miał b. funkcj. policji krym. Stanisław Słonka, którego bardziej obawiano się aniżeli niejednego z żandarmów. Mnie osobiście zabrał rower z motorem, „setkę”, przy czym starał się wymusić ode mnie za to jeszcze przymusowe świadczenia.