WINCENTY KUBICKI

Dnia 12 czerwca 1947 r. w Pińczowie Sędzia Śledczy w osobie Sędziego Michała Gallewicza przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Wincenty Kubicki
Wiek 71 lat
Imiona rodziców Jan i Barbara
Miejsce zamieszkania Pińczów
Zajęcie fotografista

W czasie okupacji cały czas mieszkałem w Pińczowie. 7 września 1939 roku wojska niemieckie wkroczyły do Pińczowa. Rano tego samego dnia oddział ostatni wojsk polskich był jeszcze w Pińczowie. Widziałem, jak czterech żołnierzy z taksówki wyszli – dwóch ubierali się po cywilnemu, dwóch nie zdążyło się przebrać. Ci ostatni czterej zaczęli strzelać po oddanym strzale w przeciwnej stronie od przebranych w kolejarskich mundurach, zdaje się, Ślązaków. Potem jeszcze były strzały. Wkraczały wojska niemieckie. Mnie z żoną moją i innymi poszczególni Niemcy kazali, tak jak mnie, i każdego zastali, wyjść z domu i iść w kierunku kościoła. Widziałem, jak szedłem, jak Niemcy ze specjalnych karabinów strzelali w okna domów. Od tych strzałów zapalało się wszystko w mieszkaniach. Widziałem dwóch Żydów, jeden miał pod pachą książki religijne. Zostali rozstrzelani. Znajomy mój, Suchecki, poszedł w innym kierunku, jak należało, został rozstrzelany.

Jak wszedłem na cmentarz kościelny, widziałem, jak Niemcy wyprowadzili księdza w komży i stule z konfesjonału, kazali mu Niemcy do góry unieść ręce i tak go prowadzili tam i z powrotem. Na cmentarzu Niemcy odłączyli starców wyżej sześćdziesięciu lat, osobno poniżej sześćdziesięciu mężczyzn, kobiet i dzieci. Niemcy powiedzieli, że poniżej sześćdziesięciu lat wszyscy będą rozstrzelani, jak choć jeden strzał będzie. Tak trzymano nas w kościele półtora dnia.

Jak wróciliśmy do domu – my i inni – zastali[śmy] całe domy spalone wraz z całym urządzeniem i majątkiem. Wtedy kiedy mnie prowadzono z domu do kościoła, jeszcze był zabity niejaki Szyniec i Domańska, nieco po tym kleryk Różalski był zamęczony, kłuli go w brzuch, aż torsji dostał. Pińczów prawie w 90% był spalony. W jednej piwnicy na ulicy Klasztornej zostali spaleni uciekinierzy Żydzi w liczbie najmniej czterystu. Niemcy wtedy przy wejściu swoim sterroryzowali w bestialski sposób miasto, zapalając przeważnie bombkami albo z dużych karabinów. To naocznie widziałem. Już jak szedłem do kościoła, to już widziałem palące się domy, nawet piętrowe. Niemcy potem mówili, że ludność cywilna strzelała. To nieprawda. Widziałem tych czterech z ciężarówki, jak wyszli i strzelali na oddany przez przebranych Niemców w mundury kolejarskie. Już w przeddzień wejścia dużo się kręciło podejrzanych. Tak na przykład dwóch u mnie nocowało podejrzanych po cywilnemu ubranych. Potem jednego z nich poznałem, jak kręcił się w ubraniu księdza koło kościoła, gdzie są zakonnicy. Ten w ubraniu księdza, jak mnie zobaczył, zmieszał się i skrył się. O tym zaraz uprzedziłem, żeby się w zakonie mieli na baczności. To widziałem.