JADWIGA BAŁAJEWICZ

Ochotniczka Jadwiga Bałajewicz, ur. 1913 r., zawód cywilny – siostra, pracowałam we Lwowie, w szpitalu wojskowym, w charakterze masażystki.

13 września 1939 roku ze Szpitala 6 Okręgowego otrzymałam rozkaz od pułkownika Siwickiego, musiałam wyjechać na pola pod Winniki koło Lwowa. Tam zgłosiłam się dobrowolnie do małej garstki kobiet krwiodawczyń, oddawałyśmy swoją krew ciężko rannym żołnierzom na polach bitwy. Pobyt nasz tam trwał krótko, po czterech dniach wyjechałyśmy pod Grodno, gdzie rozłożyłyśmy się nad samym jeziorem Białym. Tam byłyśmy zajęte pracą do 27 września 1939 roku. W nocy z 27 na 28 Sowieci okrążyli naszą kryjówkę i nas 254 ludzi zabrano, w tym było czterdzieści kobiet. Z miejsca nas rozdzielono i umieszczono w więzieniu w Grodnie, tam nas trzymano do 15 listopada. 16 listopada przerzucili nas do więzienia do Charkowa, tam dopiero rozpoczęli zemstę nad nami. Strzelano do nas w śledztwach, bito nas, nawet noszę znak na swych piersiach od sowieckiej kolby. W Charkowie nas jedenaście kobiet trzymano do 18 marca 1940 roku. Z Charkowa przewieźli nas dużo kobiet na Ural, swierdłowska obłast, do więzienia Nyżna Tura [Niżniaja Tura] i po pięciu dniach dostałyśmy wyroki po dwanaście lat, przyznali nam statju 64, to znaczyło polityczny więzień.

Niżniaja Tura zostanie na całe życie w pamięci, tam byłam bosa i goła, jeść nie było zupełnie co, a pracować dzień i noc: w dzień na stanku, a w nocy na grużenie wagonów. Z Niżniej Tury zawieźli nas obydwóch do dużego łagieru Iwdel 15 lutego 1941 roku. W łagrze iwdelskim w pierwszym dniu musiałyśmy sobie uporządkować lepiankę, gdzie w wodzie i wilgoci trzeba było kłaść się, by móc chwilę odpocząć. Tam pracowałam w lesie przy spuszczaniu drzew, ręce miałam okropne, w ranach, które tworzyły się z pęcherzy od ciężkiego topora i piły. Karmiono tam nas tylko burakami i rzodkwią, wszyscy chorowaliśmy na żołądki, a połowa wyginęła z głodu. Lekarza absolutnie myśmy nie widziały, była tylko siostra, która żadnego lekarstwa nie posiadała.

Z łagieru Iwdel mnie oswobodzono 28 sierpnia [?] 1941 roku, dano nam żywność na dziesięć dni, na każdy dzień wypłacili po 12 rubli i dali bezpłatne bilety kolejowe do Średniej [Środkowej] Azji, do miasta Taszkent. Tu przyjechałyśmy, nas dużo było, musiałyśmy iść na czarną pracę, żeby zarobić na kawałek chleba.

Całą jesień męczyliśmy się w Taszkencie, dopiero 27 lutego 1942 roku ogłoszono mobilizację, w tym dniu zgłosiłam się i zostałam przyjęta i skierowana do Wrewska [Wriewskij] [gdzie był] sztab. Jangijul. We Wrewsku byłam krótki czas zajęta szkołą sanitarną, zdawałyśmy egzaminy. Stamtąd 24 marca 1942 roku wyjechałam z Rosji i do dziś jestem w Pomocniczej Służbie Kobiet przy polskiej armii.