ELIASZ MACHNACZ


Strzelec Eliasz Machnacz, rocznik 1900, zawód cywilny: rolnik. Adres w Polsce: gmina i wieś Dokudowo, powiat Lida, poczta Dokudowo.


Do niewoli rosyjskiej dostałem się 18 września 1939 roku wraz z całym oddziałem (kolumna taborowa nr 333) w miejscowości Nowojelnia, powiat i województwo Nowogródek.

Tego samego dnia wieczorem odprawiono nas do Nowogródka, skąd po jednodniowym postoju odprawiono nas do Stołpców, gdzie znaleźliśmy się po dwudniowym marszu, nie otrzymując w drodze wcale posiłku. Dwóch ludzi, którzy padli w drodze ze zmęczenia i głodu, zostało zastrzelonych. Nazwisk tych dwóch zastrzelonych nie pamiętam.

W Stołpcach w ciągu dwudniowego postoju otrzymaliśmy jedyny raz zupę hreczaną bez chleba. Po dwóch dniach załadowano nas do pociągu i skierowano do obozu jeńców w Kozielsku. W czasie jazdy, która trwała około sześciu dni, otrzymywaliśmy dziennie na osobę 400 gramów chleba, trochę słonej ryby i wodę.

Po przyjeździe do Kozielska oddzielono od nas oficerów i policję, których umieszczono razem w oddzielnych barakach ogrodzonych drutem kolczastym i ściślej od nas pilnowano; komunikowanie się z nimi zostało surowo wzbronione.

Warunki mieszkaniowe w Kozielsku były bardzo ciężkie. Ciasnota, wszy i pluskwy nie dawały spoczynku. Warunki odżywiania również były ciężkie z powodu dużego przeludnienia. Otrzymywaliśmy dwa razy dziennie zupę i 800 gramów chleba, który miał wygląd szarego błota. Rano zupę dostawaliśmy około godziny 10.00, a wieczorową około północy.

W ciągu trzytygodniowego pobytu w Kozielsku prawie każdy z nas był około 10 razy wzywany na różne dochodzenia. Pytania dotyczyły: zajęcia cywilnego, stanu majątkowego, należenia do różnych organizacji społecznych itd. Po dochodzeniach i badaniach kilku ludzi z szeregowych dołączono do obozu oficerów i policji.

Po trzytygodniowym pobycie w Kozielsku nas, szeregowych, odtransportowano do pracy w kopalniach rudy w Krzywym Rogu. W baraku, w którym ja mieszkałem, w jednej tylko połowie mieszkało 500 naszych ludzi, jeńców. Z tych 500 ludzi 400 pracowało w szachtach pod ziemią. W Krzywym Rogu byłem sześć miesięcy. W ciągu tego czasu stale były odsyłane stamtąd pociągi z rudą do Winnicy [?], najczęściej dwa składy dziennie.

Wynagrodzenie za pracę regulowane było wysokością wypracowanych norm. W ciągu pierwszego miesiąca odżywiano nas niezależnie od wyniku pracy, po czym uzależniono odżywianie od wypracowania norm. Na tym tle wybuchł w naszej grupie strajk, który trwał około dwóch tygodni. W czasie strajku wzywano pojedynczych ludzi i dawano pieniądze, nakłaniając tym sposobem do przerwania go. Niektórzy pieniądze brali, a strajku nie przerywali, jednak z braku środków do życia po dwóch tygodniach zmuszeni zostaliśmy do podjęcia pracy na warunkach nam narzuconych.

Po strajku nastąpiły aresztowania, stopniowo, po kilku ludzi dziennie, których lokowano w oddzielnych barakach i tam silnie strzeżono, nie posyłając ich do pracy.

Po pewnym czasie wywieziono nas na północ pod Workutę, gdzie większość ludzi zajęta została przy budowie kolei i dróg. Końcową drogę do Workuty w ciągu dwóch tygodni odbywaliśmy piechotą, często otrzymując pożywienie raz na trzy dni, a i to tylko spleśniały chleb. W ciągu pierwszego miesiąca pobytu pod Workutą otrzymywaliśmy tylko po 300 gramów chleba dziennie. Soli nie było wcale, woda do picia była niezdrowa, bagnista.

Pod Workutą byłem 13 miesięcy. Ze znanych mi wypadków śmierci w mojej grupie było ośmiu zmarłych, przeważnie na biegunkę.

Blisko w naszym sąsiedztwie był drugi obóz cywilnych przesiedleńców z Polski (skazanych na przymusowe prace w kopach [?]). Tam była bardzo duża śmiertelność, prawie codziennie wynoszono dwa, trzy lub cztery trupy, które często leżały po kilka godzin na ziemi przed barakiem na naszym widoku. Komendantem baraku, gdzie ja byłem, był plutonowy Hoszyk (obecnie w 5 Dywizji Piechoty); znęcał się nad jeńcami, ściągając za nogi z prycz i wypędzając do pracy, świadek – kolega Jan Kopenich służący obecnie ze mną w tym samym oddziale.

Listy do rodziny pisaliśmy, z tym że nie wolno było pisać, gdzie się znajdujemy, adres nasz brzmiał: Moskwa nr…

Zwolniono nas 17 lipca 1942 roku i pod eskortą przywieziono do Kotłasu. Tu zdano nas władzom NKWD, które odesłały nas do polskiej armii do Wiaźnik.

W Kotłasie bardzo dokładnie nas zrewidowano przed odesłaniem do wojska. W Wiaźnikach dokonano przydziału wedle rodzajów broni i tam przeszliśmy przez komisję poborową, po czym odesłano nas do Tatiszczewa, gdzie weszliśmy w skład 5 Dywizji Piechoty.

Miejsce postoju, 9 marca 1943 r.