WACŁAW PIETRZAK

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Porucznik Wacław Pietrzak, 39 lat, oficer służby stałej, żonaty.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

Zostałem aresztowany 7 listopada 1939 roku w Kołomyi, podczas przejazdu do Śniatynia, skąd miałem zamiar przedostać się do Rumunii. Aresztowało mnie na stacji kolejowej NKWD przy czynnym współudziale milicjanta, który był podobno miejscowym szewcem i nazywał się Hawryluk.

3. Nazwa obozu, więzienia, miejsce przymusowych prac:

11 listopada –13 grudnia 1939 więzienie w m. Stanisławów;

22 grudnia 1939 – 31 marca 1940, więzienie w Chersoniu, ZSRR;

1 kwietnia 1940 – 26 lipca 1941 więzienie w m. Mikołajów;

16 – 28 sierpnia 1941 roku więzienie w Tomsku.

4. Opis obozu, więzienia itp. (teren, budynki, warunki mieszkaniowe, higiena):

Teren więzienia zazwyczaj okolony był wysokim do pięciu metrów murem, na wierzchu którego umieszczone są jeszcze druty kolczaste. Ponadto w nieregularnych odstępach są ustawione na tychże murach budki strażników. Wchodzą po drabinach i drabiny wciągają za sobą. Mają tam reflektory i połączenia kablowe, na pewno do dzwonków alarmowych. Zauważyłem, że gdzieśmy tylko przybyli, tam zaraz podwyższali mury. Murowali więźniowie rosyjscy.

Budynki więzienne przeważnie murowane. W Chersoniu cele bardzo ciemne i okropnie wilgotne, w Mikołajowie tak zapluskwione, że po prostu kto nie widział, nie uwierzy, że tyle może być pluskiew razem. Ponadto w Mikołajowie gnieździły się w szparach olbrzymie stonogi – czy coś w tym rodzaju – koloru czekoladowego, dochodzące do 15 cm długości. Było również i zawszenie, większe zimą i mniejsze latem. Najbardziej eleganckie (?!) i higieniczne więzienie było w Stanisławowie (Polska). Wszędzie był nadzwyczajny tłok.

Wszystkie płaszczyzny poziome były wyzyskane na spanie. Do normalnych (a nawet lepszych) miejsc należało to pod łóżkiem lub pryczą. Na dwóch łóżkach żelaznych – bez sienników – spało nas pięciu, oczywiście w poprzek, nogi od kolan zwisały. Było to w Mikołajowie. Żadnej pościeli, bielizny, ubrania nie wydawano

Do kąpieli (i zawsze dezynfekcja ubrania) chodziliśmy przeciętnie raz na dekadę, strzyżono nam brody i głowy dwa razy w miesiącu. W Chersoniu nie strzyżono nas wcale, nosiliśmy ogromne brody. Wyjście do ustępu odbywało się dwa razy dziennie po około 15 ludzi jednocześnie. Wtedy też myliśmy się pod kranami. Na spacer wyprowadzano raz dziennie na około 5 – 10 minut.

5. Skład jeńców, więźniów, zesłańców (narodowość, kategoria przestępstw, poziom umysłowy i moralny, wzajemne stosunki etc.):

Współwięźniowie, z którymi siedziałem, byli to przeważnie Polacy uwięzieni przez NKWD, po większej części za chęć przekroczenia granicy. Było również dużo urzędników państwowych więzionych za to, że „nie robili rewolucji” w Polsce. Większość była ze średnim lub wyższym wykształceniem. Był również pewien odsetek policji, Straży Granicznej oraz szoferów. Ci ostatni po większej części wracali z Rumunii lub Węgier: zgłaszali się na milicję – i byli więzieni. Po innych celach siedzieli tak zwani Karpatorusini. Tych trzymali oddzielnie. Niekiedy jednak dawali ich i do naszych cel. Spełniali oni wówczas przeważnie rolę konfidentów, zwanych kapusiami. Karpatorusini przybyli do Polski w czasie okupacji bolszewickiej – jak mówiono – „po krowy i morgi”. NKWD wyrażało się o nich niechętnie. Mówili, że skoro oni przyszli pożywić się „padliną sąsiedniego państwa, to są źli i niepewni ludzie”. Było również około 10 proc. Żydów, przeważnie uciekinierów „od Hitlera”.

Narodowościowych sporów nie było. Wśród Polaków dało się wyodrębnić dwie grupy: „rządowców” i „endeków”, lecz dyskusje i spory były poważne i kulturalne.

6. Życie w obozie, więzieniu itp. (przebieg przeciętnego dnia, warunki pracy, normy, wynagrodzenie, wyżywienie, ubranie, życie koleżeńskie i kulturalne etc.):

Ci, z którymi siedziałem, byli zawsze pod śledztwem i jako tacy do żadnych robót na zewnątrz celi nie byli używani. Zajmowaliśmy sobie czas nauką języków, pogadankami z różnych dziedzin fachowych (rolnictwo, górnictwo itp.), wieczorami opowiadaniem przeczytanych powieści lub widzianych filmów. Dużo graliśmy w szachy, wyszydzając komisarzy [?]. Wyżywienie nierównomierne, najgorsze w Stanisławowie i Tomsku.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków (sposób badania, tortury, kary, propaganda komunistyczna, informacje o Polsce etc.):

Najcięższe badanie przez NKWD przeszedłem w Stanisławowie. Byłem badany bez przerwy dwie doby i jedną noc, to znaczy przez ten czas nie wypuszczono mnie z kancelarii, gdzie spałem trzy do czterech godzin na dobę i gdzie przynoszono mi wyżywienie, którego zresztą nie jadłem. Badanie polegało na tym, że siedziałem nieruchomo na krześle przed sliedowatielem, który odrabiał swą pracę, a do mnie zwracał się co 15 minut: – No, przyznajcie się. Sposób ten jest bardzo wyczerpujący psychicznie. Pod koniec badań tak opadłem z sił, że tylko szeptem mogłem rozmawiać. Przez dobę zmieniało się przy mnie około pięciu sliedowatieli. Najbardziej chcieli wiedzieć, jaka organizacja wysyła Polaków za granicę. Ponadto dopytywano się o pułkownika Perca czy też Pelca. Należy zaznaczyć, że w Kołomyi pomagał w badaniach miejscowy adwokat, który podobno nazywał się Rozenkranc. Stwierdziłem, że sliedowatiele są mało inteligentni i niezaradni. Można ich było „bujać”. Mnie na przykład zarzucali szpiegostwo (!?).

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność (wymienić nazwiska zmarłych):

Pomoc lekarska teoretycznie dobra. Codzienna wizyta siostry z lekami, częsta wizyta lekarza. Za mych czasów zmarło około pięciu osób. Pamiętam dwa nazwiska: 1. Zborowski, prezes sądu z Krakowa, 2. Waldman, zdaje się policjant z Małopolski.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Przez cały czas nie miałem kontaktu z rodziną. Chociaż sędzia śledczy pozwolił napisać, to naczelnik więzienia nie chciał się zgodzić. Byliśmy bardzo umiejętnie i fachowo izolowani, tak że trudno było się porozumieć nawet z sąsiednią celą. Chyba, że tylko za pomocą pukania (alfabet więzienny). Gazet – żadnych. Dawano broszury traktujące o komunizmie, o Leninie, Stalinie itp. Raz dano na celę książkę Wandy Wasilewskiej pt. Ziemia w jarzmie. Wywarła ta powieść przygnębiające wrażenie i [wzbudziła] nienawiść do autorki.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

Zostałem zwolniony z więzienia w Tomsku 28 sierpnia 1941 roku. Dostałem na odchodne 25 rubli. Pracowałem jako tragarz. Nosiłem worki i drzewo z barki na brzeg rzeki. Tak pracowali inni koledzy Polacy. Zbieraliśmy pieniądze na wyjazd. Wreszcie wynajęliśmy kilka wagonów à 1,5 tys. rubli wagon i 3 października 1941 wyjechaliśmy z Tomska do Buzułuku. 21 października przyjechałem do Buzułuku i zostałem przyjęty do armii polskiej.