ALEKSANDER BARZYCKI

Dnia 16 listopada 1948 r., Sąd Grodzki w Zwoleniu
Obecni: sędzia Żowicki, protokolant Urkienek.
Na posiedzenie nie stawiła się: świadek Marianna Piekarska, wezwanie niedoręczone.

Świadek Aleksander Barzycki, l. 54, s. Ignacego, komendant Straży Fabrycznej, zaprzysiężony, zeznaje:

W dniu 4 czerwca 1942 r. byłem świadkiem naocznym tego, jak folksdojcz ze wsi Władysławów, którego znałem z widzenia, lecz nazwiska nie pamiętam, zastrzelił Symelię Flanembauma w getcie w Garbatce. Co było tego powodem, nie wiem, lecz prawdopodobnie popełnił to z przykładów sadystycznych, bo po zastrzeleniu wyraził się do ludzi, którzy się temu przypatrywali, słowami: „Teraz będę mógł zjeść obiad”.

W dniu 12 lipca 1942 r. Niemcy dokonali masowych aresztowań przy pomocy wojska i gestapo. Posługiwali się Niemcy listami. Jak przyszli do mnie do mieszkania, to wyczytali nazwisko moje i moich 2 synów. Synowie moi uciekli, a mnie zabrali. Aresztowali wtenczas Niemcy 963 osoby. Z tej liczby przeszło 900 osób od razu załadowali do wagonu i wysłali do Oświęcimia, a zostawili 50, a między innymi i mnie.

Aresztowaniom i ładowaniom do wagonów towarzyszyło bicie i znęcanie się nad ludźmi. Ja na przykład z innymi musiałem dłuższy czas leżeć w błocie, a następnie w samochodzie wepchnęli mnie pod ławkę i bili kolbami od karabinów. Tych 50, których zostawili, zamknęli w szkole i przez dwa tygodnie przesłuchiwali, albowiem twierdzili, że w Garbatce miało wybuchnąć powstanie, i chcieli dowiedzieć się szczegółów. Po dwóch tygodniach bicia i katowania 14 osób zwolnili, a resztę również wywieźli do Oświęcimia.