WACŁAW URBAŃSKI

Dnia 19 czerwca 1947 r. w Radomiu członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu, w osobie podprokuratora T. Skulimowskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 KPK, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Wacław Urbański
Wiek 35 lat
Imiona rodziców Jan i Wiktoria z Ciborów
Miejsce zamieszkania Edwardów, gm. Skaryszew, pow. radomski
Zajęcie rolnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron syn Jana i Wiktorii Urbańskich

Dnia 6 marca 1944 r. w Edwardowie żandarmeria niemiecka zastrzeliła ojca mego, Jana Urbańskiego, matkę moją, Wiktorię Urbańską, siostrę Anielę Siwiec, szwagra Józefa Siwca i obcego dla mnie Józefa Gołąbka. Naocznym świadkiem egzekucji nie byłem, ponieważ razem z bratem Bolesławem uciekłem do lasu, natomiast świadkami tej egzekucji byli: Zawisza ze Skaryszewa, Antoni Szlak, który obecnie wyjechał na zachód, Maria Urbańska z Edwardowa i Maria Wieczorkiewiczowa, która obecnie mieszka w Radomiu. Egzekucję poprzedziły następujące wypadki.

W dniu 6 marca 1944 r. przyjechałem z Radomia do Edwardowa i od matki dowiedziałem się, że w mieszkaniu rodziców kwateruje pięciu partyzantów, z których jeden, znany mi Franciszek Zabruch z Odechowa, żyje. Ja zająłem się pracą w olejarni i w tym czasie zauważyłem jadących wozem trzech policjantów granatowych, a mianowicie komendanta posterunku policji w Skaryszewie Stelmacha oraz Walczaka i Porębskiego, którzy wjechali na nasze podwórko. Ja w tym czasie uciekłem oknem w pole, ponieważ obawiałem się, że policjanci natkną się na partyzantów. Zatrzymałem się w odległości około 100 metrów od domu rodziców i po upływie około 20 minut usłyszałem strzały. Po pewnym czasie przyszedł do mnie Jan Pękala z Edwardowa, który w tym czasie obecnym był w olejarni i powiedział, że w wyniku tej strzelaniny zostało zabitych dwóch partyzantów i dwóch policjantów i że wobec tego żebyśmy uciekali. Mówił mi, że pomógł partyzantom załadować te cztery trupy na wóz i że partyzanci odjechali. Ja przyszedłem wtedy z powrotem do domu rodziców i matka kazał mi uciekać. Wobec czego z bratem uciekłem pod las.

Wróciłem wieczorem i dowiedziałem się o śmierci rodziców, siostry, szwagra i Gołąbka. Zwłoki już były pogrzebane w ogrodzie przez sołtysa Romana Siwca. Jak się później dowiedziałem od Szlaka, żandarmerię miał sprowadzić Stelmach, który obecnie się ukrywa. W jakiś czas później gospodarstwo objął w posiadanie Jan Kaczmarski wysiedlony zza Wisły. Część rzeczy zaraz po egzekucji zabrała żandarmeria niemiecka i wywiozła do Radomia. Zwłoki rozstrzelanych ofiar obecnie znajdują się na cmentarzu parafialnym w Skaryszewie. Nazwisk żandarmów, którzy dokonywali tej egzekucji nie znam.

Prostuję nazwisko Wieczorkiewiczowej na Wieczorek Marię.

Odczytano.