WŁADYSŁAWA PUŻANOWSKA

Dnia 23 czerwca 1947 r. w Koronowie, Sąd Grodzki w Koronowie, w osobie sędziego J. Bieleckiego, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Władysława Pużanowska
Wiek 39 lat
Imiona rodziców Teofil i Maria z d. Wesołowska
Miejsce zamieszkania Koronowo, Rynek 12
Zajęcie księgowa
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana
Stosunek do stron obca

Wskutek doniesienia Tadeusza Michalskiego, skazanego obecnie na karę śmierci, o słuchaniu audycji i szerzeniu wiadomości z radia zagranicznego, zostałam aresztowana przez gestapo w Koronowie 12 kwietnia 1940 r. i przewieziona do obozu w Ravensbrück w dniu 16 kwietnia 1940 r. Komendantem obozu był wówczas Niemiec Koegel, a Maria Mandel [Mandl] była wtedy dozorczynią ciemnicy. Przełożoną obozu była Niemka Langefeld.

W czasie tym warunki były dość znośne o tyle, że Langefeld osobiście na więźniarkach się nie mściła. Warunki te uległy jednakże zupełnej zmianie, kiedy późną jesienią 1941 r., względnie wczesną wiosną 1942 r. przełożoną została Maria Mandl.

Była ona typową sadystką i sama doraźnie wymierzała kary za najmniejsze nawet uchybienia, a niekiedy i bez zawinienia więźniarek. Miała specjalny sposób bicia pięściami po twarzy i kopania po upadku delikwentki. Na widok krwi wpadała po prostu w szał.

Powody takiego jej zachowania się były różne. Tak na przykład niezawinione rozluźnienie się włosów na głowie było wystarczające, aby zostać pobitą i skopaną. Jeszcze kiedy było bardzo zimno, musiałyśmy stać boso od godz. 4.00 rano przez okres apelu, do mniej więcej 6.00 rano. Jeżeli wówczas która z więźniarek podkładała sobie papier pod nogi (zwykle czyniły to kobiety starsze), Mandl biła je pięściami i kopała do utraty przytomności. Ponadto za tego rodzaju postępowanie po obiciu ofiary wynoszone były do ciemnicy, względnie bloku karnego. Mniej więcej w czerwcu lub lipcu 1942 r. podczas przeprowadzania osobistej rewizji po pracy przy bramie obozu, Mandl znalazła u jednej z Polek (nazwiska nie pamiętam) jeden burak pastewny i zbiła ową Polkę w okropny sposób. Nieprzytomna ofiara została następnie odniesiona przez nas do karnego bloku.

Także SS-manki zachęcone postępowaniem Mandl za czasów jej urzędowania znęcały się nad nami surowiej niż poprzednio. Podejrzana Mandl w szczególny sposób znęcała się nad wyznawczyniami badaczy Pisma Świętego. Były one umieszczone w specjalnym bloku i nie otrzymywały ciepłego jedzenia, a tylko pół porcji chleba. Kiedy pewnego dnia w 1942 r. badaczki Pisma Świętego nie stanęły do apelu, Mandl kazała zwyrodniałym więźniarkom wywlec je na plac i kiedy jeszcze było zimno, polewać wodą. Dla nich wyszukiwana była najcięższa praca. W tym okresie dużo z nich umarło.

Mandl srożyła się codziennie, a pojawienie się jej było przyczyną strachu całego obozu, bo nie było wypadku, aby każdego dnia nie wyszukała sobie kilku ofiar. W sierpniu, względnie wrześniu 1942 r. Mandl została przeniesiona do obozu w Oświęcimiu, co było przyjęte z ulgą przez wszystkie więźniarki. Wróciła Langefeld i stosunki znowu uległy pewnej poprawie.

W obozie przebywałam do kwietnia 1945 r.

Elfriedy Kock, Eriny Boden i Luise Danz z nazwisk nie znam.

Przed podpisaniem przeczytano.