KAZIMIERZ SZELEST

Dnia 19 czerwca 1947 r. w Krakowie, sędzia grodzki dr Henryk Gawacki, p.o. wiceprokuratora Sądu Okręgowego w Krakowie, z udziałem protokolantki Anieli Bereźnickiej, starszego rejestratora Prokuratury Sądu Okręgowego w Krakowie, przesłuchał w trybie art. 20 przepisów wprowadzających kpk, w związku z art. 107, 115 kpk, niżej wymienionego świadka, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Kazimierz Szelest
Data i miejsce urodzenia 25 marca 1917 r. w Krakowie
Imiona rodziców Jan i Wanda z d. Piątek
Wyznanie rzymskokatolickie
Zajęcie bez zawodu
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Pawła Popiela 6 m. 10
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Od sierpnia 1940 r. do 18 lub 20 stycznia 1945 r. przebywałem w obozie oświęcimskim jako więzień, a w tym okresie, jakoś od czerwca 1942 r. do końca mego pobytu w obozie, zajęty byłem w kuchni dla więźniów, względnie w magazynie tej kuchni, gdzie krajałem mięso. Kuchnia ta położona była tuż przy głównej bramie wejściowej do obozu nr I, a okno jej wychodziło na tę właśnie bramę. Przez okno to dokładnie widziałem wszystkich, którzy wchodzili i wychodzili do obozu, względnie z obozu. Przebywając tak długi czas w obozie, byłem dokładnie zorientowany we wszystkich szczegółach, nawet co do poszczególnych członków załogi obozu, gdyż widząc ich niemal codziennie, wiedziałem, gdzie każdy z nich jest zajęty i jakie spełnia czynności. Dlatego mogę co do niektórych byłych członków tej załogi, dziś mi okazanych, podać, co następuje: Okazanego mi dziś podejrzanego Wilhelma Gehringa rozpoznaję z całą stanowczością jako tego, który w 1942 r. przechodził bardzo często, idąc do służby swej, obok kuchni, w której pracowałem, a od innych więźniów dowiedziałem się, że pełnił służbę jako SS-man w osławionym bloku 11., tak zwanym bloku śmierci. Do bloku 11. kierowani byli więźniowie bądź to przeznaczeni na rozstrzelanie (w gwarze obozowej „rozwałkę”) na podstawie decyzji Politische Abteilung, bądź też więźniowie przeznaczeni do tzw. kompanii karnej, zwanej SK (Strafkompanie). Ta kompania karna mieściła się w bloku 11. i z tego bloku więźniowie tacy wychodzili, względnie byli wypędzani do pracy i to najcięższej. Na skutek niezwykle brutalnego traktowania tych więźniów, tak w czasie pobytu w samym bloku, jak i nad wyraz ciężkiej pracy, większa część więźniów z tej kompanii karnej ginęła i tylko nieliczni zdołali się ocalić. W bloku 11. sam przebywałem w 1943 r. od września do października w celi nr 8 pod zarzutem należenia do tajnej organizacji wojskowej na terenie obozu. Byłem przeznaczony na rozstrzelanie i w ostatniej chwili, gdy mając ręce skrępowane drutem, wychodziłem na podwórze pod ścianę tracenia, zostałem zwolniony na skutek specjalnego rozkazu, a wstawił się za mną mój przełożony z kuchni Karl Egersdorfer. W czasie pobytu w bloku nr 11 byłem świadkiem tracenia więźniów, będąc bowiem rosłym mężczyzną i silnej konstytucji, używany byłem do wynoszenia ciał z miejsca tracenia na inne miejsce opodal, aby w ten sposób robić wolne miejsce dla kolejno rozstrzeliwanych więźniów.

Na tej podstawie i na podstawie opowiadania innych więźniów stwierdzam, że wszyscy SS-mani, którzy pełnili służbę w bloku nr 11, uczestniczyli w rozstrzeliwaniu więźniów i jeżeli własnoręcznie nie strzelali, to w inny sposób pomagali w tym, wypędzając więźniów na miejsce kaźni, przy czym regułą było bicie i katowanie więźniów, nie tylko przeznaczonych na stracenie, ale należących do SK [Strafkompanie].

Podejrzany Wilhelm Gehring miał wśród więźniów opinię brutalnego strażnika. Nie jestem w stanie dziś wymienić nazwisk tych więźniów, którzy mi opowiadali dane co do podejrzanego Wilhelma Gehringa. Pragnę jeszcze dodać, że podejrzanego tego spotykałem niejednokrotnie przed moim przydziałem do kuchni dla więźniów i stąd zapamiętałem sobie dokładnie jego sylwetkę. Mnie osobiście Gehring Wilhelm żadnej krzywdy nie uczynił.

Zakończono i po odczytaniu podpisano.