TERESA WICIŃSKA

Dnia 16 czerwca 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia okręgowy śledczy Jan Sehn, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienioną, byłą więźniarkę obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Teresa Wicińska
Data urodzenia 24 lutego 1912 r.
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zajęcie nauczycielka gimnazjum
Miejsce zamieszkania Nowe Brzesko (w czasie wakacji Kraków, ul. Rakowicka 6)

W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu przebywałam od kwietnia 1942 r. do sierpnia 1944 r. jako więźniarka polityczna nr 6817. Do początku sierpnia 1942 r. przebywałam w obozie Oświęcim I, gdzie mieścił się wówczas obóz żeński, następnie do kwietnia 1943 r. – w obozie kobiecym w Brzezince, od kwietnia 1943 r. do czerwca 1944 r. – w podobozie Babicach, a od tego czasu do sierpnia 1944 r. ponownie w obozie kobiecym w Brzezince.

W jakiś czas po przeniesieniu obozu kobiecego z Oświęcimia do Brzezinki funkcję objęła tam Maria Mandl. Zajmowała ona tam naczelne stanowisko, nazywałyśmy ją komendantką. Mandl rozpoznałam obecnie na wystawionych fotografiach, a z nazwiska pamiętałam ją doskonale. Była bardzo okrutna, sama widziałam, jak w szczególnie brutalny sposób biła pucerki na rewirze. Waliła ręką w twarz, chodziło, zdaje się o to, że wylewały one nieczystości na niewłaściwe miejsce. Innym razem byłam świadkiem, jak Mandl kazała pucerkom z rewiru wybierać nieczystości rękami z kanału w rowie. Było to szczególnie dotkliwe, ponieważ w rowie znajdowały się odchody ludzkie po chorych na tyfus, Durchfall i inne, a o wodę było bardzo trudno i więźniarki zatrudnione przy tej pracy także z powodu braku mydła nie mogły sobie należycie obmyć rąk. Widziałam, jak kilka więźniarek, zdaje się trzy lub cztery, wykonywało tę pracę pod nadzorem Mandl.

Obóz żeński w Babicach mieścił się w dawnej polskiej szkole powszechnej. Mieszkało nas tam ok. 200 Polek, Ukrainek i Rosjanek. Zatrudnione byłyśmy przy budowie dróg, rozbiórce budynków po wysiedleńcach i pracowałyśmy w polu przy robotach rolnych i przy drenażu. W obozie tym tylko za drutem oddzielającym od obozu żeńskiego mieściło się komando męskie, liczące około stu więźniów Polaków, Żydów wszelkich narodowości i Rosjan. Kobiety i mężczyźni pracowali na folwarku liczącym ok. 2000 mórg gruntu. Praca była ciężka, szczególnie dla inteligentów nieprzyzwyczajonych do niej. Załoga odnosiła się ze specjalną nienawiścią do inteligencji. Spośród innych koleżanek, które były wraz ze mną w Babicach, pamiętam Pelagię Lewińską, autorkę książki o Oświęcimiu, Halinę Turkiewicz z Warszawy, Jadwigę Pawliszewską z Warszawy, Janinę Obtułowicz z Chrzanowa i Zofię Mitelstädt z Warszawy. W obozie męskim wyjątkowo okrutnie traktowano i wykańczano Żydów, zresztą nie robiono różnic i wszystkich mężczyzn traktowano w sposób nieludzki. Więźniowie Żydzi ginęli wcześniej, gdyż wcześniej załamywali się psychicznie. Zwłoki zamordowanych i zmarłych wywożono samochodami do krematorium w Oświęcimiu. Samochodami wywożono również więźniów, którzy z powodu upadku sił, nie nadawali się do dalszej pracy. Z załogi obozu męskiego wyróżniał się okrucieństwem SS-man Kommandoführer Otto Scherbinski Jest to mężczyzna średniego wzrostu, ma krzywe nogi. Bił on więźniów mężczyzn, gonił ich biegiem wokół bloków, zimą kazał im się myć w zimnej wodzie pod studnią.

Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy zakończono.