JÓZEFA CEDZYŃSKA

Dnia 29 maja 1947 r. Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu, Ekspozytura w Busku-Zdroju, w osobie członka Komisji sędziego i p.o. notariusza Jana Hetnarskiego, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu jej o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrał od świadka przysięgę na zasadzie [art.] 111–113 kpk, po czym świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Józefa Cedzyńska, wdowa
Wiek 58 lat
Imiona rodziców Marcin i Salomea
Miejsce zamieszkania Busko-Zdrój, ul. Łagiewnicka 8
Zajęcie robotnica
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana

W czasie okupacji niemieckiej, licząc od początku do lipca 1942 r., trudniłam się potajemną sprzedażą mięsa z potajemnego uboju cieląt i świń. W ten sposób zarabiałam na utrzymanie męża, inwalidy wojennego z poprzedniej wojny światowej, niezdolnego do pracy, oraz czworga dzieci.

Tymczasem na początku lipca tegoż 1942 r., daty nie pamiętam, wcześnie rano przyszło do mnie trzech Sonderdienstów, spośród których jeden nieznanego mi nazwiska był szefem Sonderdienstów w Busku-Zdroju i on właśnie, zapytując mnie: „Gdzie to cielę, coś wczoraj zabiła?”, uderzył mnie ręką w twarz, po czym przeprowadzili rewizję, lecz prócz kostki z mięsa w piwnicy nic więcej u mnie nie znaleziono, gdyż wówczas nie posiadałam żadnego mięsa. Wtedy też pod zarzutem, że od trzech lat trudnię się potajemnym ubojem bydła i świń oraz sprzedażą mięsa, zaaresztowali mnie wraz z synem Eugeniuszem i osadzili nas w areszcie przy starostwie w Busku, po czym tegoż dnia ponownie poszli do mego mieszkania i zaaresztowali męża mego, który na krótko przed ich przyjściem powrócił z ucieczki, i osadzili go w tymże areszcie w jednym przedziale z synem.

Dnia następnego ci Sonderdienści zaaresztowali mego zięcia Ryszarda Kiełbia, a w jakieś cztery dni potem w nocy zabrali z łóżka córkę moją Sewerynę Cedzyńską, według słów której gdy przyprowadzili ją na rynek, zagwizdnęli, na co zjawił się zaraz niejaki Henryk Bałabański, liczący jakieś 19 lat, obywatel buski, który – jak słychać było w Busku – uchodził za konfidenta niemieckiego. Zapytany wtedy Bałabański przez Sonderdienstów, czy ta sprzedawała, wskazując na córkę, mięso w mieście, odpowiedział twierdząco, przy czym Bałabański zwrócił się do córki ze słowami: „Przyznaj się, bo będą cię bić, boś ty nosiła mięso”. Ponieważ córka nie przyznawała się do zarzucanego jej czynu, zaprowadzili ją do mieszkania rodziców wymienionego Bałabańskiego i gdy ci oświadczyli kategorycznie, że ta moja córka przynosiła do nich mięso, Sonderdienści zaczęli ją bić rękami po głowie, kopać nogami i targać za włosy.

Kiedy przyprowadzili córkę do aresztu, widziałam, że miała w oczach i na twarzy krew. Na skutek starań niejakiego Kieronia, pos. policji granatowej, będącego wówczas dozorcą tego aresztu, Niemcy zwolnili z aresztu: zięcia po tygodniu, męża po bez mała trzech tygodniach, a mnie, córkę i syna po sześciu tygodniach, tj. ok. 20 sierpnia 1942 r.

Następnie dnia 9 października 1942 r. zabrała mnie policja granatowa do więzienia w Pińczowie jako skazaną za potajemny ubój i sprzedaż mięsa przez sąd niemiecki w Kielcach wyrokiem zaocznym na cztery miesiące więzienia oraz na zapłacenie tysiąca złotych grzywny z zamianą na dwa miesiące więzienia. Po czterech miesiącach zwolniona zostałam z więzienia, bo tysiąc złotych grzywny zapłaciła za mnie rodzina.

Mąż mój po zaaresztowaniu dwukrotnie był pobity przez Niemców kolbą karabinu i rękami – tak, że wskutek tego pobicia stale narzekał na bóle w piersiach i po kilku miesiącach, bo w październiku 1943 r., zmarł.

Dodaję, że wiosną 1942 r. Niemcy, tj. gestapowiec Hans i lejtnant żandarmerii nieznanego mi nazwiska, z udziałem tajniaków: Łosińskiego, Rogali, Kwiatkowskiego i Piskorka − przeprowadzili w mojej obecności rewizję w mieszkaniu mego zięcia Ryszarda Kiełbia, lecz na skutek interwencji Piskorka nikogo wówczas z domowników Niemcy nie zaaresztowali i nic nie zabrali.

Nic więcej nie mam do zeznania.