STANISŁAW SCHÖNFELD

Warszawa, 14 marca 1946 r. Sędzia Stanisław Rybiński, delegowany do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisław Schönfeld
Data urodzenia 11czerwca 1882 r.
Imiona rodziców Ryszard i Amelia z Zindlerów
Zajęcie inżynier ogrodnik
Wykształcenie Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Rakowiecka 8
Wyznanie ewangelicko-augsburskie
Karalność niekarany

W roku 1943 mieszkałem z synem swym Kazimierzem Stanisławem Schönfeldem (urodzonym 21 czerwca 1918) przy Marszałkowskiej 53.

20 października 1943roku koło godziny 5.00 popołudniu syn wyszedł z domu, udając się na ul. Koszykową do firmy elektrotechnicznej Wykowski celem naładowania akumulatora i do domu nie powrócił. Następnego dnia rozpocząłem poszukiwania i dowiedziałem się, że 20 października o godzinie 4.00 popołudniu został aresztowany właściciel firmy Wykowski, jego syn i synowa i że w ciągu kilku godzin Niemcy zatrzymywali wszystkich wchodzących do sklepu, w tej liczbie syna mego, poczym zatrzymanych odwieziono na Pawiak. Rozpocząłem starania o zwolnienie syna z więzienia. Ponieważ tak ja, jak i syn mój, byliśmy pracownikami Warszawskiej Izby Rolniczej, wchodzącej w skład Distrikstelle des Distrikts Warschau, więc rozpocząłem starania drogą służbową przez niemieckie władze przełożone. Najbliższym powołanym do tego interweniowania był Maks Horn, urzędnik dystryktu. Interwencje jego nieodnosiły żadnego skutku. Postępowałem bardzo wstrzemięźliwie z obawy narażenia się gestapowcom.

Ponieważ do 25 października nie było żadnych wyników starań, więc zwróciłem się do wyższego przełożonego Cersowinsa jako do kierownika działu rolnego dystryktu. Uzyskałem od niego list napisany na zlecenie głównego kierownika dystryktu, któremu podlegały dział rolny, dział mięsny, mleczarski, zarządy majątków (Lieganschafów) dra Krekera do majora gestapo dra Kaha.

26 października udałem się osobiście do gestapo i rozmawiałem z dr Kahem po doręczeniu mu listu. Dr Kah pozornie odniósł się przychylnie do prośby o zbadanie sprawy, lecz następnego dnia wpłynął do Izby Rolniczej list z gestapo z wiadomością, że na zwolnienie mego syna nie można liczyć. O istnieniu tego listu dowiedziałem się znacznie później. Tymczasem robiłem prywatnie starania przez osobę trzecią u pracowników gestapo, ofiarowując tysiąc złotych za zwolnienie syna. Dwóch zainteresowanych gestapowców odmówiło rzekomo interwencji po zbadaniu akt.

Nie wiem, o co mój syn był obwiniany, ponieważ z wiadomości otrzymywanych od niego z Pawiaka wynikało, że się do niczego nie przyznał. Tymczasem z głośników ulicznych dowiedziałem się, że młody Wykowski został rozstrzelany mniej więcej w trzy dni po aresztowaniu. Co się stało z Wykowskim ojcem, nie wiem. Dowiedziałem się tylko od spotkanej córki, że był chory i leżał w szpitalu więziennym.

1 listopada 1943roku została na mieście rozplakatowana pierwsza lista z wykazem zakładników polskich, nazwanych bandytami i komunistami na żołdzie londyńskim i zdaje się na dziesiątym miejscu figurowało nazwisko mego syna. 2 listopada udało mi się uzyskać rozmowę z drem Krekerem w obecności Horna, który utwierdził, że w stosunku do mojego syna nie ma żadnych zarzutów służbowych. Dra Krekera prosiłem o bezpośrednią interwencję w gestapo, co mi obiecał. Następnego dnia koło południa zostałem wezwany do Cersowinsa, gdzie zastałem Horna i Schabelta, bezpośredniego mego zwierzchnika. Cersowins podnieconym tonem oświadczył mi, że wprowadziłem władze niemieckie w błąd, stwierdzając niewinność mojego syna, który jest poważnie obciążony, w imieniu Krekera żąda natychmiastowego zwrotu mojej legitymacji służbowej i dla mojego dobra opuszczenia urzędu w ciągu 15 minut. Zastosowałem się do tego żądania, a Horn na pożegnanie oświadczył, że swymi wyjaśnieniami wyrządziłem mu wielką krzywdę, ponieważ zamknąłem mu drogę do dalszych interwencji w stosunku do ludzi istotnie niewinnych. Od tego czasu na pewien czas opuściłem swoje mieszkanie, ale wiem, że rewizji w nim nie było ani mnie nie poszukiwano. Z tego wnioskuję, że przeciwko memu synowi nie posiadano poważnych poszlak.

10 listopada 1943 dowiedziałem się od byłej mojej pracowniczki, że poprzedniego dnia odbyła się egzekucja i syn mój figuruje na liście rozstrzelanych. 9 listopada 1943 odbyły się egzekucje publiczne w dwóch miejscach: na Grójeckiej róg ul. Wawelskiej oraz gdzieś na Woli. Zdaniem moim syn zginął na ul. Grójeckiej. Poinformował mnie jeden znajomy, którego obecnie w Polsce nie ma, że egzekucja na Grójeckiej odbyła się około godz. 9.00 rano, że ofiary egzekucji były przywiezione samochodem z rękami powiązanymi do tyłu; byli powiązani po pięciu, głowy mieli silnie obandażowane, tak że tylko część twarzy było widać, ustawiono ich twarzą do ściany i strzelano w tył głowy, przy czym każdy z nich miał swego oprawcę gestapowca za sobą; ciała wrzucono na samochód i wywieziono.

Nie otrzymałem ani wiadomości o śmierci syna, ani też żadnych należących do niego przedmiotów i części ubrania. Syn, wychodząc z domu, miał przy sobie zegarek szwajcarski niklowy, wieczne pióro i pugilares z pieniędzmi. Był dostatnio ubrany. Pomimo to zawiadomił mnie wkrótce po aresztowaniu oficjalną pocztówką, żeby mu przesłać palto i ciepłe rzeczy, ponieważ marznie. Syn był studentem w Szkole Budowy Maszyn imienia Wawelberga. Był czynnym członkiem polskiej organizacji wolnościowej i wciągnął do tej organizacji młodego Wykowskiego.

Za to, że syn mój zginął, obciążam odpowiedzialnością Maksa Horna, Cersowinsa i dra Krekera – za nadmierną uległość i obawę wobec gestapo i niedostateczną interwencję oraz łatwowierność w stosunku do postawionych przez gestapo zarzutów.

Rysopis Krekera: wiek około lat 50, twarz wygolona, okrągła, typowy prawnik. Rysopis Cersowinsa: wiek 50 – 60 lat, wysoki, tęgi mężczyzna.

Po śmierci syna Kazimierza pozostał mi tylko starszy syn Zdzisław, który jednak po kampanii 1939 roku znajduje się poza granicami kraju.

Odczytano.