JAN KROKOWSKI

Dnia 15 września 1947 r. w Nowym Sączu, Sąd Grodzki w Nowym Sączu, w osobie sędziego mgr. A. Benirka, z udziałem protokolanta St. Węgrzyna, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jan Krokowski
Wiek 26 lat
Imiona rodziców Jan i Zofia z d. Kosiały
Miejsce zamieszkania Nowy Sącz, ul. Żywiecka 25
Zajęcie student kierunku pedagogicznego
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Od 14 czerwca 1940 r. do 28 października 1944 r. przebywałem jako więzień polityczny w obozie w Oświęcimiu. W tym to czasie zetknąłem się tam z członkami zbrojnej załogi obozu wymienionymi w pokazanym mi wykazie pod [nr.] 1, 28, 37, 72 i 83, to jest z Hansem Aumeirem, Maxem Grabnerem, Heinirchem Jostenem, Ludwigiem Plaggem i Paulem Szczurkiem, których już wówczas znałem z nazwiska.

Hans Aumeier pełnił funkcję komendanta obozu w Oświęcimiu I od wiosny 1942 do lata 1943 r. Pełniłem wówczas obowiązki służącego w kasynie oficerskim nr II przez okres około pięciu miesięcy i w czasie pełnienia tych obowiązków zetknąłem się kilkakrotnie z Hansem Aumeierem.

Jak osobiście zauważyłem, Hansa Aumeiera cechowała gwałtowność i brutalność w odnoszeniu się do więźniów. Sam na własne oczy widziałem, jak Hans Aumeier kilkakrotnie bił ręką i kopał nogami więźniów, prócz tego wiadomo mi, że brał udział we wszystkich egzekucjach skazańców. Osobiście widziałem Aumeiera asystującego przy jednej egzekucji przez powieszenie. Aumeier w czasie egzekucji drwił z więźniów, a przed nią na jego polecenie skazańcy zostali pobici przez tych, którzy egzekucję wykonywali. Nazwisk osób poszkodowanych dzisiaj sobie już nie przypominam.

Max Grabner pełnił w obozie oświęcimskim obowiązki szefa Oddziału Politycznego od początku istnienia [obozu] do jego likwidacji, względnie do 1944 r., gdyż w tym mniej więcej czasie z powodu nadużyć został dyscyplinarnie zwolniony. Aczkolwiek osobiście zetknąłem się kilkakrotnie z Grabnerem (po raz pierwszy w maju 1943 r.) w związku ze sprzątaniem Oddziału Politycznego, nie stwierdziłem, by sam znęcał się nad więźniami. Było jednak wiadome w obozie, że Max Grabner brał udział we wszystkich przesłuchaniach osadzonych i że osobiście wydawał przesłuchującym funkcjonariuszom rozkazy bicia i maltretowania więźniów. Wiem o tym z opowiadania samych więźniów, których nazwisk nie pamiętam.

Wiadome było w obozie, że Grabner prowadził każdą egzekucję skazańców.

Jakoś w lipcu 1943 r. widziałem z okien kantyny, jak Grabner kierował osobiście w krematorium akcją zagazowania ok. 300 Żydów.

Heinrich Josten, jak mi wiadomo, był w 1943 r. szefem oddziałów wartowniczych, zaś w 1944 r. szefem pracy i zastępcą komendanta obozu. Osobiście wprawdzie z nim się nie stykałem, ale już w 1941 r. widziałem go, jak dowodził plutonem egzekucyjnym, który rozstrzeliwał więźniów na podwórzu bloku 11. Josten miał wśród więźniów opinię brutala bezwzględnie wykonującego swoje obowiązki.

Z Ludwigiem Plaggem zetknąłem się osobiście zaraz po przyjeździe do obozu 14 czerwca 1940 r. Plagge pełnił wówczas służbę Blockführera. Jak sam mogłem stwierdzić, znęcał się on w sadystyczny sposób nad więźniami, których bił i kopał. Mnie m.in. zbił dotkliwie po twarzy, tak że nawet kilkakrotnie upadałem na ziemię, za to, że się przyglądałem transportowi więźniów „warszawiaków”. Jedną z metod znęcania się nad osadzonymi ze strony Plaggego była „gimnastyka”, w której brałem udział, polegająca na całodziennych wyszukanych ćwiczeniach, podczas których więźniowie mdleli.

Kiedy w latach 1940–1943 [?] Plagge pełnił dozór kompanii karnej, widziałem na własne oczy, jak bił i kopał więźniów, których nazwisk nie pamiętam.

Z Paulem Szczurkiem osobiście kontaktu nie miałem, ale z opowiadania Adama Gawdy [?], zamieszkałego w Bochni, i Stanisława Krzyżanowskiego, zamieszkałego w Lublinie (bliższych adresów nie znam), wiadomo mi, że w latach 1943–1944 pełnił on funkcje Blockführera w dziale gazowania Żydów. Przypuszczalnie musiał on znęcać się nad więźniami gdyż, jak mi opowiadali wymienieni współwięźniowie, widywano go rano po nocnej służbie w gumowych cholewach i ubraniu zabrudzonym krwią.

Poza tym w przedstawionej mi sprawie nie mam [więcej] wiadomości, nadmieniam, że przypuszczalnie będzie je miał długoletni więzień Oświęcimia mgr Kazimierz Sichrawa, adwokat w Nowym Sączu.

Zakończono i podpisano.