IZABELLA SOSNOWSKA

Dnia 29 września 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia grodzki dr Stanisław Zmuda, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107 i 115 kpk, przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienioną byłą więźniarkę obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Izabella Sosnowska
Data i miejsce urodzenia 23 sierpnia 1914 r. w Krakowie
Imiona rodziców Benedykt i Stefania Freymanowie
Wyznanie rzymskokatolickie
Zawód profesor Państwowej Szkoły Muzycznej
Stan cywilny mężatka
Miejsce zamieszkania Kraków, Dębniki, ul. Zielna 34
Zeznaje bez przeszkód

W obozie koncentracyjnym oświęcimskim przebywałam jako polska więźniarka polityczna nr 7576 od końca czerwca 1942 r. aż do likwidacji obozu, tj. do 18 stycznia 1945 r. W tym czasie przydzielona byłam w obozie do różnych komand pracy, począwszy od Außenkommando, poprzez pralnię, kuchnię, Entwesungskammer aż do Revierschreibstube.

W związku z mym pobytem w obozie oświęcimskim zetknęłam się bezpośrednio ze znanymi mi i z widzenia, i z nazwiska, a rozpoznanymi również w czasie konfrontacji 25 września 1947 r. w Centralnym Więzieniu w Krakowie, SS-mankami: Marią Mandl i Theresą Brandl.

Maria Mandl, w randze Oberaufseherin, pełniła w obozie kobiecym w Brzezince funkcje Oberaufseherin i Lagerführerin. Na tym stanowisku była postrachem obozu kobiecego i to nie tylko dla więźniarek, ale również dla niektórych SS-mannów. Starała się ona odpowiednimi rozkazami oraz dopilnowaniem dokładnego wykonania tychże przez podległe jej aufseherki na każdym kroku dokuczyć więźniarkom.

Stosowała ona za najbłahsze, rzekome przewinienie surowe kary, jak klęczenie na żwirze gołymi kolanami, z rękami podniesionymi w górę i obciążonymi kamieniami. Dalej: karę chłosty, golenie włosów więźniarkom za przedział we włosach na głowie, za jakiś loczek przypadkowy, za palenie papierosa itp. Mandl znana była również z rewizji wykonywanych tak osobiście, jak i przez podległe jej aufseherki pod jej nadzorem, wreszcie z meldunków do oddziału politycznego, które przeważnie kończyły się zesłaniem do kompanii karnej (SK [Strafkompanie]) lub do bunkra.

W związku z mą pracą w Revierschreibstube pamiętam jedną z rewizji, przeprowadzoną przez Mandl w Wielką Niedzielę w biurze Schreibstube, w toku której znalazła łupiny z surowych ziemniaków i za to pobiła ręką więźniarkę Thilę z transportu słowackiego.

Z rozmów biurowych, a nawet od samego Lagerarzta dr. Rhodego wiadomo mi, że Mandl wywierała często nacisk właśnie na Lagerarzta, by nie przyjmował do szpitala zbyt wiele więźniarek, oraz by starał się jak najszybciej chore więźniarki usuwać ze szpitala, bez względu na stan zdrowia. Faktycznie było szereg wypadków, kiedy na skutek przedwczesnego wypuszczenia ze szpitala więźniarek po przejściu odwszenia, względnie w toku procesu odwszenia, więźniarki te mdlały, opadały z sił i z powrotem w stanie bardzo ciężkim na noszach odnoszone bywały do szpitala.

Widziałam również, jak Mandl brała udział w selekcjach więźniarek do gazu, odbywanych w asyście komendy obozu i lekarza obozowego. Wdziałam również Mandl w czasie pamiętnego dla całego obozu kobiecego apelu generalnego w zimie 1942/1943 r., który to apel obserwowałam z okna Schreibstube, gdyż sama nie brałam w apelu tym udziału, jako należąca do komanda Revierschreibstube. Apel powyższy trwał od wczesnego rana aż do wieczornego apelu, a odbywał się na łące poza obozem. Powrót do obozu połączony był z selekcją więźniarek wszystkich narodowości na śmierć. Więźniarki musiały biec przez bramę do obozu wzdłuż szpaleru SS-manów i Aufseherin, które na rozkaz komendy obozowej, do której należała również Mandl, wyciągały za szyję laskami więźniarki, odstawiając je na blok 25., tj. blok śmierci. Nadmieniam, że więźniarki były ubrane i selekcji podlegały bez żadnego badania, względnie stwierdzenia choroby, zupełnie „na oko”. Zostało wówczas wybranych do gazu paręset więźniarek.

Theresę Brandl znałam z czasów, gdy ta była szefem Bekleidungskammer i na tym stanowisku dała poznać się jako bezwzględna i szykanująca więźniarki bez potrzeby. W szczególności odmawiała ona stale wydawania więźniarkom znajdujących się na składzie czy bielizny, czy ubrania, nawet jeśli przepisy obozowe na to jej pozwalały. W związku z tym działaniem skazywała więźniarki na marznięcie w porze zimowej oraz na leżenie chorych więźniarek w rewirze zupełnie nago. Znana ona była również z bicia więźniarek, co sama niejednokrotnie słyszałam od swych koleżanek obozowych.

Na tym czynność i protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.