JAN WOŹNIAK

Polska Misja Dla Ścigania Zbrodni Wojennych
Polish War Crimes, Liaison Group, Team Brunswick

Hildesheim, 17 października 1946 r.

Obecni:
Sędzia inv.: mjr R. Zdankiewicz, sędzia Sądu Okręgowego
Protokolant: U. Egler, sekretarz
w sprawie przeciw: [Alice] Orlowski

Staje świadek, który po pouczeniu o skutkach karnych za fałszywe zeznanie i w prawnej formie zaprzysiężony zeznaje:


Imię i nazwisko Jan Woźniak
Wiek 32 lata
Wyznanie rzymskokatolickie
Stan cywilny żonaty
Zawód kupiec
Stosunek do podejrzanej obcy
Karany za krzywoprzysięstwo nie
Obecne miejsce zamieszkania obóz Trillke-Werke, Hildesheim
Miejsce zamieszkania w Polsce Warszawa, Żoliborz, ul. Krasińskiego 8

W lutym 1942 r., będąc w Puławach, zostałem aresztowany przez Niemców jako „polityczny”, a następnie w kwietniu wywieziony do obozu koncentracyjnego [na] Majdanku, gdzie przebywałem aż do stycznia 1943 r. Stamtąd zostałem wywieziony do obozu koncentracyjnego w Niemczech.

Z czasów mego pobytu na Majdanku znam Orlowski, dozorczynię na komandzie Wäscherei, Niemkę, która nosiła mundur ss-mański, a z boku duży pistolet. Orlowski nosiła ze sobą ponadto mocny pejcz o sztywnej rękojeści, a na końcu elastyczny, którym to pejczem biła Häftlingów [więźniów].

Osobiście byłem kilkanaście razy przez nią pobity, bądź to tym pejczem, bądź ręką, względnie zostałem pokopany w kilku wypadkach. Orlowski zachodziła z tyłu znienacka. Kiedy zauważyła, że ktoś przy pracy choć na chwilkę się zatrzymał, natychmiast biła i katowała delikwentów. Wyjaśniam, że na komandzie Wäscherei pracowało ok. 800 kobiet i nas 40 mężczyzn przydzielonych tam do ciężkich robót. Stwierdzam, że Orlowski jako dozorczyni i komendantka tej Wäscherei znęcała się dzień w dzień nad pracującymi tam Häftlingami, przy czym dla niej nie stanowiło różnicy, czy biła mężczyznę czy kobietę. Byłem świadkiem w niezliczonej liczbie razy, jak Orlowski biła i znęcała się nad tymi ludźmi.

W czasie mej pracy na komandzie Wäscherei na Majdanku, a więc w okresie około dwóch i pół miesiąca, byłem naocznym świadkiem, jak Orlowski katowała w pewnych wypadkach Häftlingów do tego stopnia, że ci pod jej razami ginęli. Takich wypadków było w wyżej opisanym okresie ok. 150. Orlowski delikwenta uderzała najpierw pejczem, okręcając mu tymże pejczem szyję, następnie szarpnięciem wywracała go, po czym następowało systematyczne bicie i kopanie, tak długo, dopóki dany delikwent nie został wykończony i nie umarł. Häftlinga takiego wywożono następnie do krematorium.

Ponieważ Orlowski była znana z tych swoich okrucieństw, uciekano przed nią i czasem zdarzało się, że taki Häftling zdołał wyrwać się z jej rąk. W wielu wypadkach jednak Orlowski wzywała do pomocy kapo, którzy chwytali uciekającego, a następnie Orlowski go wykańczała.

Orlowski była w Majdanku aż do stycznia 1943 r., a następnie odjechała z transportem kobiet do Oświęcimia. Co się z nią dalej stało, nie wiedziałem, dopiero rozpoznałem ją tutaj przypadkowo przy przystanku autobusu elektrycznego Trillke-Werke Hildesheim. Orlowski rozpoznałem natychmiast jako tą, która katowała Häftlingów na Majdanku. Podszedłem do niej i zapytałem ją, czy nazywa się Kozłowska (tu wyjaśniam, że w zdenerwowaniu pomyliłem nazwisko), a kiedy ona odpowiedziała mi w języku niemieckim: „Nein”, byłem już wtedy w stu procentach przekonany, że jest to właśnie ona. Pobiegłem do naszego obozu, by prosić o pomoc w aresztowaniu jej, lecz tymczasem Orlowski zorientowawszy się prawdopodobnie, o co chodzi, uciekła w las. Po godzinie gonienia jej przytrzymałem ją wraz z policją obozową w Neuhofie. Nie mylę się co do osoby i z całą stanowczością stwierdzam, że osoba, którą wówczas aresztowałem, jest tą właśnie Orlowski, Niemką, o której zeznaję w niniejszym protokole. W każdej chwili jestem gotów, powtórzyć jej moje zeznanie [prosto] w oczy.

Na tym kończę. Przed podpisaniem przeczytano.