JEAN JANSSENS

Przesłane Audytorowi Wojskowemu Bacquelains

Ougrée, 10 lutego 1945 r.

komisarz policji

Gmina Ougrée
komisariat policji

[Protokół] nr 2186

PRO JUSTITIA

10 listopada 1945 r. przede mną, niżej podpisanym Henrykiem Taton, komisarzem policji – adjt. ff. w Ougrée, zjawił się ajent policji będący pod naszymi rozkazami Oskar Stevent, który stosownie do pisma nr 360/4334/C.G. Audytora [Wojskowego] Bacquelaine’a z 3 lutego 1945 r., obecnie dołączonego, przesłuchał:

Jeana Josepha Lamberta Janssensa, urodzonego 30 marca 1904 r. w Ougrée, zamieszkałego przy rue des Trixhes 158, który zeznał w języku francuskim:

Zostałem deportowany 1 lipca 1941 r. do cytadeli Huy. Zostałem tam około trzech miesięcy. Nie doznałem tam żadnego złego traktowania. Następnie zostałem wysłany do obozu Neuengamme w Niemczech, [gdzie przebywałem] aż do października 1942 r., następnie do Dachau (do grudnia 1942 r.), dalej do Oświęcimia (aż do 18 stycznia 1945 r.), [skąd zostałem] ewakuowany do Mauthausen ([do] około połowy lutego 1945 r.) i do Ebaschwitz [?]. [Tam byłem] aż do 2 maja 1945 r. – dnia, w którym zostałem uwolniony przez armię amerykańską.

Po moim przybyciu na dworzec Neuengamme w październiku 1941 r. zostałem pobity przez SS-manów kolbami karabinów, tak jak inni moi towarzysze, po trzech dniach i trzech nocach [spędzonych] w wagonach bydlęcych, których nie wolno było otwierać pod żadnym warunkiem.

W obozie Neuengamme umieszczono nas na dziesięć dni na kwarantannie. Następnie przydzielono mnie do roboty, która polegała na kopaniu w bardzo mokrym terenie. Byliśmy obuci w kalosze bez skarpetek. Ponadto byliśmy bici przez SS-manów, którzy nas dozorowali.

Wstawaliśmy o godz. 4.30 rano, a robota kończyła się o 19.30. Jako pożywienie otrzymywaliśmy filiżankę herbaty rano, w południe 0,75 l gorącej wody, którą nazywano zupą, wieczorem ćwiartkę chleba wagi ok. 250 g, [do tego] łyżeczkę marmolady lub 30 g margaryny albo 15 g kiełbasy.

W tym obozie byliśmy bez przerwy bici przez SS-manów i kapo. Przytaczam w szczególności wypadek towarzysza René Delbroucka, deputowanego: mieliśmy nakazane przenoszenie cegieł z jednego miejsca na drugie, [za] każdym razem mieliśmy wziąć po pięć [cegieł], z których każda ważyła ok. 5 kg. 19 czerwca 1942 r. ok. godz. 11.00 Delbrouck, wykonując tę pracę u kresu sił, upadł na ziemię z wyczerpania. Wówczas SS-mani i kapo rzucili się na niego i okładali go rękojeściami łopat. Przeniesiony przez nas około południa do szpitala obozowego René Delbrouck zmarł 20 czerwca 1942 r. Nie umiem podać żadnego nazwiska tych drabów obozowych. Towarzysze, których nazwiska przytaczam poniżej, zmarli w tym obozie w tych samych warunkach co René Delbrouck, lecz w różnych dniach:

Henri Brosse z Seraing, zmarł 11 stycznia 1942 r.,

Alphonse Joris z Ougrée, zmarł 30 stycznia 1942 r.,

Louis Renwa z Liège, zmarł 11 lutego 1942 r.,

René Lens z Liège, zmarł 31 stycznia 1942 r.

Marcel Wesmaël z Huy, zmarł 22 lutego 1942 r.,

Thomas Mairy z Ougrée, zmarł 19 marca 1942 r.,

Richard Fabéré z Ougrée, zmarł 28 lutego 1942 r.,

Henri Houlmont z Ougrée, zmarł 13 marca 1942 r.,

Léon Lesoile z Mons, zmarł 3 maja 1942 r.,

Georges Delloye z Huy, zmarł 6 maja 1942 r.,

Joseph Claes z Ougrée, zmarł 16 czerwca 1942 r.,

Théophile Delcommune z Ougrée, zmarł 12 czerwca 1942 r.,

Henri Brants z Sclessin-Ougrée, zmarł 15 czerwca 1942 r.,

Henri Strée z Ougrée, zmarł 18 lipca 1942 r.

Następnie zostałem przeniesiony do Dachau. Należałem do transportu chorych skazanych na krematorium, przy wyjeździe było nas 550 ludzi, a przy przybyciu do Dachau pozostało 380, reszta zmarła w drodze. Podczas transportu niejaki Lucien Renery z Angleur, który miał flegmonę na głowie i który leżał wyczerpany w głębi wagonu, został uduszony przez czterech więźniów niemieckich, zmuszonych przez SS-manów, aby po nim skakali.

Po trzech i pół miesiąca pobytu w Dachau pozostało nas jeszcze 45 ludzi z tych 380, którzy przybyli. W Dachau wszyscy SS-mani byli bardzo młodzi, co najmniej 20-letni, lecz nie znam żadnego nazwiska.

W grudniu 1942 r. zostałem przewieziony do obozu w Oświęcimiu. Pracowałem tam przy robotach ziemnych i przy wyładowywaniu wagonów. Było to komando Bauchof. Z liczby 400–500 osób idących do pracy przynoszono codziennie 10–15 zmarłych skutkiem razów otrzymanych w czasie pracy i niedostatku. Żywność była taka sama jak w Neuengamme.

Jako dawnego bojownika w Hiszpanii szanowali mnie Rosjanie, dawni więźniowie polityczni, którzy należeli do personelu szpitalnego w obozie. Udało się im [sprawić], że dostałem miejsce jako aptekarz w infirmerii obozu.

W tym obozie było 4–600 zmarłych dziennie przy stanie 14–16 tys. Widziałem, jak wywożono z bloku 11. tysiące trupów, mężczyzn, kobiet i dzieci, zmarłych skutkiem strzału otrzymanego w tył głowy. Trupy te były przewożone do bloku 28., [gdzie] oczekiwały na transport do krematorium. W bloku 20. widziałem chorych więźniów, którzy stali w ogonach, oczekując śmiertelnego zastrzyku w serce, robionego przez lekarzy więźniów pod kontrolą naczelnego lekarza SS. Nie znam jego nazwiska, lecz jest to ten, który był przed doktorem Kleinem, obecnie sądzonym. Widziałem, jak robiono doświadczenia na więźniach mężczyznach i kobietach, jak np. usuwanie organów płciowych itp. Nazwiska SS-manów, którzy dopuszczali się okropności, mogłyby być podane przez dr. Steinberga przebywającego we Francji, w Paryżu [przy] rue de Navarre 5. W ostatnich trzech miesiącach widziałem zagazowanie 600 tys. Węgrów w tym obozie. W miarę zbliżania się Rosjan SS-mani kazali nam spalić spisy zmarłych, miał [je] u siebie prokurator RP Czacharski [?].

18 stycznia 1945 r. zostałem ewakuowany w stronę Mauthausen. Były nas tysiące, szliśmy trzy noce i trzy dni, podczas strasznego zimna. Dla tych, którzy należeli do tego transportu, zatrzymanie się było [równoznaczne ze] śmiercią. Ten, kto upadł, dostawał serię strzałów w usta.

Po przybyciu do obozu w Mauthausen musieliśmy spać na dworze w śniegu podczas strasznego zimna, a do tego byliśmy jeszcze bici. Po dwóch dniach i dwóch nocach ci, którzy nie zmarli, umieszczeni zostali na kwarantannie w bloku. Miejsce [o] długości 25 i szerokości 20 m było przeznaczone dla 400 mężczyzn lub kobiet. Pozostawaliśmy [tam] przez dziesięć dni, nie mogąc się nawet położyć.

Następnie zostałem ewakuowany do Tyrolu austriackiego, do Ebaschwitz [?], gdzie przydzielono mnie do pracy przy budowie tunelu w skałach. Wyrabiano części tanków, więźniowie byli często bici i na stan 15–18 tys. ludzi umierało dziennie 5–600. Działo się to na około trzy miesiące przed uwolnieniem przez armię amerykańską 2 maja 1945 r.

Muszę zaznaczyć że przytoczyłem tylko kilka przypadków okrucieństw, których byłem świadkiem. Nie mógłbym sporządzić pełnego przedstawienia wszystkiego, gdyż mówię możliwie najmniej.

Zakończono w Ougrée, data jak wyżej.