KAZIMIERZ GRABOWSKI

Siódmy dzień rozprawy, 18 marca 1947 r.

(Po przerwie).

Przewodniczący: Proszę poprosić świadka Grabowskiego.

Świadek podał co do swej osoby: Kazimierz Grabowski, 38 lat, żonaty, ślusarz, kawaler, wyznania rzymskokatolickiego, w stosunku do stron obcy.

Przewodniczący: Jakie są wnioski stron co do trybu przesłuchania świadka?

Prokurator Cyprian: Zwalniamy z przysięgi.

Adwokat Ostaszewski: Zwalniamy.

Przewodniczący: Za zgodą stron Trybunał postanowił świadka zwolnić z przysięgi. Upominam świadka o obowiązku zeznawania prawdy i o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.

W jakich okolicznościach dostał się świadek do Oświęcimia i co może powiedzieć o pobycie tam?

Świadek: Aresztowany zostałem w Płocku dlatego, że byłem niewygodny dla Niemców, tak mi oświadczono w gestapo, gdy zeznawałem. Kiedy się dostałem do Oświęcimia, [przez] pewien czas byłem na kwarantannie, później pracowałem w komandzie ślusarzy. Nasze warsztaty były 25 m od krematorium i gdy stałem przy warsztacie, widziałem, jak zajechało pięć samochodów załadowanych więźniami polskimi i wjechało do krematorium. Oskarżony Höß był obecny na jezdni koło kasyna podoficerskiego. Gdy szoferzy SS wrócili z krematorium, pytaliśmy jednego z nich, Jugosłowianina, gdzie zawiózł tych ludzi. Oświadczył, że zawiózł ich na wolność przez komin i że „nim się wojna skończy – powiedział – to Höß was zdąży wszystkich jeszcze spalić”. Gdy wracaliśmy z roboty z lagru, widzieliśmy leżące trupy ludzi porozrywanych przez psy. Höß był przy tym i stał przy wejściu do bramy. Z komanda mierniczych 12 zostało powieszonych, wisieli trzy – cztery godziny, chodziliśmy po lagrze, patrząc na nich i tak samo tam był oskarżony.

Gdy później przywożono do Oświęcimia Żydów bułgarskich, jeden Żyd pracujący z nami w komandzie pokazywał, jak został zaproszony do Rzeszy na okupację Niemiec. Wszyscy Żydzi mieli takie zaproszenie: „Szanowny panie, pod takim a takim adresem będzie pan łaskaw się stawić, będzie pan wywieziony na okupację; będzie pan zatrudniony w zawodzie, w jakim jest kwalifikowany. Może pan zabrać wszystko z domu oprócz mebli”.

Wszyscy Żydzi zabierali cały dobytek. Później mnie przeniesiono do warsztatów samochodowych, bo przed wojną pracowałem w przedstawicielstwie czeskim. Gdy mieli przybyć Żydzi, to Höß przyjeżdżał i wybierał hale, gdzie te [ich] rzeczy należało składać. Przechodząc koło toru, widzieliśmy te pociągi napełnione Żydami z Bułgarii, które wjeżdżały wprost do krematorium. Zdolniejsi do pracy byli brani na bok, a reszta pozostawała w wagonie, potem wchodziła do komory gazowej. Wszystkie rzeczy zbierano na kupę, później przychodziło komando żydowskie, które je sortowało pod kierownictwem dwóch SS[-manów] z Wydziału Politycznego. Ci, którzy sortowali, odchodzili 50 m, rozbierali się do naga i dopiero wtedy wchodzili do gmachu. Wieczorem, kiedy wychodzili nadzy, to byli jeszcze rewidowani, żeby jednak czegoś nie przenieśli. Oni te rzeczy układali.

Przewodniczący: Jakie było zajęcie świadka?

Świadek: Autoślusarz przy samochodach.

Przewodniczący: Czy świadek jeździł autem?

Świadek: Nie.

Przewodniczący: Czy świadek spotkał oskarżonego Hößa?

Świadek: Codziennie, chyba że w ogóle nie było go w Oświęcimiu. Jeśli był, to zawsze przychodził, bo tam stał jego wóz.

Przewodniczący: Czy tam był wóz przeznaczony z góry do gazowania ludzi?

Świadek: Raz przyszedł jeden wóz do remontu, szczególnie obity drewnem, nie wiedziałem, co to za wóz. Niemieckie samochody jeździły na Metano. Tam była urządzona rura wydechowa, okrągła z dziurkami; kiedy więźniowie byli wewnątrz wozu, tamtędy dostawał się gaz. Za 15 min człowiek był gotów. Nim dojechał do krematorium, to już w samochodzie były trupy. Spotkałem tylko jeden taki samochód, przy którym pracowałem.

Przewodniczący: Ten samochód był stale w użyciu?

Świadek: Stale. Chyba, że był uszkodzony, to szedł do naprawy.

Przewodniczący: Czy ten samochód był używany wewnątrz obozu, czy poza nim?

Świadek: Tego nie wiem.

Przewodniczący: Czy jeśli chodziło o obsługę samochodu, to był specjalny park samochodowy?

Świadek: Tak. W obrębie, gdzieśmy pracowali; było nas 170 ludzi.

Przewodniczący: To znaczy była duża liczba samochodów?

Świadek: Było 170 samochodów ciężarowych.

Przewodniczący: Czy z wyższych funkcjonariuszy każdy miał samochód osobowy?

Świadek: Każdy. Było dużo tych samochodów. Wszyscy oni mieli auto czy motocykl.

Przewodniczący: Jaki był sposób odnoszenia się do was?

Świadek: Odnoszenie się do nas było złe.

Przewodniczący: Czy pracowaliście całymi dniami?

Świadek: Tak.

Przewodniczący: W nocy też?

Świadek: Nie. Tylko od godz. 6.00 rano do 6.00 wieczorem, 12 godzin.

Sędzia Tarczewski: Czy świadek widział, jak oskarżony Höß zachowywał się w stosunku do więźniów, czy świadek widział jakieś czynne wystąpienia Hößa przeciw więźniom?

Świadek: Ja osobiście nie widziałem.

Sędzia Tarczewski: Świadek zeznał, że widział jak oskarżony Höß bił czy kopał?

Świadek: To raz jeden. Przyszedł po samochód, widocznie jeszcze nie był gotów, więc jednego [więźnia] kopnął. To widziałem.

Prokurator Siewierski: Niech świadek nam bliżej wyjaśni, co to były za samochody używane do gazowania, skąd one były przypuszczalnie wysyłane?

Świadek: Nie wiem tego.

Prokurator Siewierski: Czy tam było takie urządzenie, że gazem spalinowym można było zagazować ludzi w samochodzie?

Świadek: Tak, gdy zapuściło się motor. Szofer niemiecki nam opowiadał, w jaki sposób się to robi.

Prokurator Siewierski: Ile było takich samochodów?

Świadek: Jeden.

Prokurator Siewierski: Należy przypuszczać, że był on wysyłany gdzieś poza obóz?

Świadek: Naturalnie.

Prokurator Siewierski: W związku z tym chcę zapytać oskarżonego Hößa o użytkowanie tego samochodu. Niech oskarżony wyjaśni, kiedy i do czego był używany ten samochód przysposobiony do zatruwania gazem spalinowym.

Oskarżony: Za moich czasów w Oświęcimiu takiego wozu nie było. Ja nigdy takiego samochodu nie widziałem. Widziałem takie wozy tylko w Chełmnie z okazji pewnej wizytacji.

Prokurator Siewierski: A w jaki sposób gazowano tych ludzi, którzy byli na Außerkommandach w innych miejscowościach?

Oskarżony: Tych przewożono do obozu i tam ich spalano w krematoriach.

Adwokat Ostaszewski: Mam pytanie do świadka. Świadek oświadczył, że gdy przychodziły transporty, to następowała segregacja. Chodzi mi o to, czy ta segregacja miała miejsce w wagonach, czy na zewnątrz?

Świadek: Gdy wagony wjeżdżały na bocznicę, wszyscy ludzie byli wyładowywani. Część ich, która miała iść do roboty, oddzielano, po resztę – dzieci i matki – później przyjeżdżały samochody. Gdy [SS-mani] napakowali pełne samochody, przewozili do obozu. I to wszystko.

Adwokat Ostaszewski: Świadek opowiadał, że tam, gdzie świadek pracował, często przyjeżdżał Höß. Jakie było jego zachowanie, np. w stosunku do świadka?

Świadek: Było bardzo ostre.

Adwokat Ostaszewski: Ale chodzi mi o to, czy były z jego strony jakieś krzyki specjalne, czy były razy?

Świadek: Nie, nie otrzymałem [razów].

Adwokat Ostaszewski: A ten wypadek, który świadek widział, że Höß kogoś kopnął – to na skutek czego było to kopnięcie?

Świadek: Nie wiem, bo to było kawałek ode mnie.

Adwokat Ostaszewski: Jaki kawałek? Mniej więcej na przestrzeni tej sali, jak daleko to było?

Świadek: Jak do rogu sali. Robiłem coś przy samochodzie, on rano wpadł zdenerwowany i kopnął.

Adwokat Ostaszewski: W które miejsce Höß kopnął tego człowieka?

Świadek: Nie wiem. Ja tego nie widziałem, tylko słyszałem, jak opowiadał później: „Miałem szczęście, że mnie dziś Höß [tylko] kopnął”.

Adwokat Ostaszewski: Więc świadek tego nie widział, tylko słyszał od tego więźnia?

Świadek: Tak jest.

Adwokat Ostaszewski: A teraz co do tego samochodu śmierci, używanego do gazowania. Samochód ten był stale w warsztacie?

Świadek: On nie był stale w warsztacie, tylko co pewien czas, gdy się uszkodził, to przychodził do nas do naprawy.

Adwokat Ostaszewski: [To] znaczy nie był stale w hali Oświęcimia, tylko przychodził, gdy był uszkodzony. Skąd przychodził?

Świadek: Nie wiem.

Przewodniczący: Zwalniam świadka.