WILIBALD PAJĄK

Oświęcim, dnia 9 sierpnia 1946 r., sędzia okręgowy śledczy Jan Sehn, działając na zasadzie Dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) o Głównej Komisji i Okręgowych Komisjach Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, jako członek Głównej Komisji, przesłuchał w trybie art. 255, w związku z art. 107, 115 kpk, niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Wilibald Pająk
Data i miejsce urodzenia 15 grudnia 1922 r. w Katowicach
Imiona rodziców Karol i Maria Fidora
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód technik drogowy i wodny
Miejsce zamieszkania Państwowe Muzeum [Auschwitz-Birkenau] w Oświęcimiu

W oświęcimskim obozie koncentracyjnym osadzony zostałem przez gestapo katowickie za przynależność do nielegalnej organizacji. Przebywałem tam jako [więzień] nr 26 790 do 18 stycznia 1945 r. Po kilkunastodniowej pracy w piaskowni przydzielony zostałem 29 marca 1942 r. do pracy w biurze Oddziału Politycznego, gdzie pracowałem do 8 kwietnia 1944 r. Zatrudniony byłem tam w oddziale zmarłych (Totenabteilung). Przypominam sobie, że w dniu rozpoczęcia pracy w oddziale zmarłych tj. 29 marca 1942 r. liczba zmarłych numerowanych więźniów wynosiła 11 025. W dniu mego odejścia z tego biura, tj. 8 kwietnia 1944 r., przekraczała 70 000. Zaznaczam, iż liczby te obejmowały tylko zmarłych numerowanych więźniów z wyłączeniem więźniów wprawdzie numerowanych, ale przebywających w obozie pod oznaczeniem SB (Sonderbehandlung) lub GU (Gesondert untergebracht).

Każdego dnia Oddział Polityczny otrzymywał zawiadomienia o śmierci więźnia (Totenmeldung), do którego to zawiadomienia załączone było krótko i stereotypowo ujęte sprawozdanie lekarza obozowego o przebiegu choroby więźnia i przyczynie jego śmierci. Zawiadomienia te układałem w kolejności godzin, w których więźniowie mieli umrzeć (godziny te znaczone były w zawiadomieniach o zgonie), oznaczałem numerem zmarłych (Totennummer) i oddawałem pracującym w tym samym biurze więźniarkom. Te wyszukiwały akta osobowe zmarłego więźnia oraz jego kartotekę. Do akt załączano zawiadomienie o zgonie wraz ze świadectwem lekarskim, a w kartotece znaczono datę zgonu i numer zmarłych. Kartotekę z takim numerem odkładano do osobnej kartoteki zmarłych, gdzie układano ją w porządku alfabetycznym. Na podstawie akt personalnych zmarłego więźnia, więźniarki wypisywały zawiadomienia do gestapo, które kierowało więźnia do obozu, do RSHA [Reichssicherheitshauptamt], do końca 1942 r. wysyłano [także] telegram do rodziny, a gdy chodziło o zmarłego Niemca także pismo kondolencyjne komendanta obozu do rodziny zmarłego. Od 1943 r. rodzin nie zawiadamiano – robić to miało właściwe gestapo. Pismo kondolencyjne komendanta do rodzin niemieckich wysyłano do końca. W piśmie tym komendant zawiadamiał rodzinę, że więzień mimo najtroskliwszej opieki lekarskiej zmarł w obozie i z tej okazji wyrażał ubolewanie. Pismo takie nazywało się Beileidschreiben. Komendant zaznaczał w nim jeszcze, że zmarły żadnych życzeń nie wyraził.

Po wykonaniu tych prac Totenabteilung przekazywała akta Urzędowi Stanu Cywilnego (Standesamt). Było to specjalne biuro Oddziału Politycznego. Tam zakładano osobną kartotekę zmarłych i wpisywano zmarłego do rejestru. Następnie Urząd Stanu Cywilnego zawiadamiał jakieś władze w Bielsku o spaleniu zwłok w krematorium. Zezwolenie na spalenie zwłok podpisywał Grabner. Działo się to w wielu wypadkach już po spaleniu zwłok. Jeden egzemplarz takiego zezwolenia dołączano do akt osobowych zmarłego więźnia, a drugi przesyłano do miejscowego urzędu stanu cywilnego. W akcjach masowych odnośnie więźniów SB i GU, pod którymi to oznaczeniami żyli przez krótki czas w obozie Cyganie i część Żydów przybyłych do obozu w ramach akcji RSHA, Oddział Polityczny otrzymywał tylko listę z oznaczeniem SB, względnie GU, z odpowiedniej daty. W tym wypadku chodziło zawsze o zgazowanie.

W Totenabteilung wyszukiwano akta więźniów wymienionych w takich listach, wiązano je w paczkę i z oznaczeniem SB względnie GU z danego dnia odkładano, przechowując odrębnie listę SB. Karty kartoteczne zmarłych w akcji SB sortowano i odkładano do oddzielnej kartoteki. Tak więc w Oddziale Politycznym istniała alfabetyczna kartoteka żywych i alfabetyczne kartoteki zmarłych, SB i GU oraz alfabetyczna kartoteka zwolnionych i przeniesionych. Dla żywych więźniów wychowawczych (Erziehungshäftlinge) istniała odrębna alfabetyczna kartoteka (żółta). Wszystkie rodzaje wymienionych kartotek prowadzone były odrębnie dla mężczyzn i oddzielnie dla kobiet. Akta żywych więźniów prowadzone były według numeru więźnia. Akta zmarłych według numeru zmarłych. Gdy więzień aryjczyk został rozstrzelany lub zagazowany to na zawiadomieniu o zgonie znaczono krzyżyk czerwony. To samo odnosi się do Żydów, którzy znaleźli się w obozie nie z powodu akcji RSHA. We wszystkich tych wypadkach, mimo iż chodziło o rozstrzelanie, względnie o zagazowanie, do zawiadomienia o zgonie załączony był opis choroby, z którego wynikało, że więzień zmarł śmiercią naturalną na skutek choroby. Jako rozstrzelanych oznaczano w ewidencji Oddziału Politycznego tylko tych, którzy straceni zostali na podstawie wyroku sądu doraźnego (Standgericht), wydającego swe wyroki w bloku 11.

Przypominam sobie, że przypadków rejestrowanych jako Exekutiert było zaledwie 139, aczkolwiek w obozie rozstrzelano bardzo wiele [osób]. Listy przeznaczonych na rozstrzelanie lub do zagazowania układał szef Oddziału Politycznego Grabner, a podpisywał je Höß. Na rozstrzeliwanie wybierano w pierwszej rzędzie tych więźniów, którzy przybyli do obozu z oznaczeniem Standgerichte. Jeżeli ich brakło, tych, którzy znaleźli się w obozie za nielegalne posiadanie broni. W aktach nadsyłanych przez gestapo do obozu wraz z więźniem znajdowały się w niektórych wypadkach wzmianki Rückkehr unerwünscht (względnie skrót tego oznaczenia – „Ru”), a w niektórych wypadkach wzmianka Nicht überstellen. Obie kategorie więźniów narażone były stale na niebezpieczeństwo egzekucji i istotnie bardzo wielu z nich rozstrzelano.

Dla jasności podkreślam, że numer zmarłych w Totenabteilung otrzymywali tylko ci zmarli więźniowie, którzy nie przybyli do obozu jako przeznaczeni do SB lub GU. Obie ostatnie grupy takich numerów nie otrzymywały, tak że ilość ich można było stwierdzić tylko na podstawie list, na podstawie których ich kartoteki i akta wysortowano z kartoteki żywych. Zarówno akta zmarłych z SB i GU oraz ich listy wywieziono z biur Oddziału Politycznego już w marcu 1944 r. do Brzezinki i tam spalono. Obie grupy obejmowały tylko niewielką część więźniów przybyłych do obozu w ramach akcji RSHA. Cała reszta bez ujmowania ich w ewidencję i bez numeracji szła wprost do gazu. Jedynym śladem, jak wielu ludzi przybyło w ramach tej akcji do Oświęcimia były listy transportowe, składane i przechowywane w Aufnahme Oddziału Politycznego. Te listy zostały również zniszczone. Przypominam sobie, że pod oznaczeniem RSHA przyszły do Oświęcimia także i dwa transporty Polaków-aryjczyków. Wiem, że w jednym z nich, nie pamiętam czy także i w drugim, byli więźniowie pochodzący z Zamojszczyzny. Byli to przeważnie prości ludzie wiejscy. Dużo ich wyginęło w niedługi czas po przybyciu. O śmierci więźnia z tej grupy zawiadamiało biuro polityczne jakiś urząd przesiedleńczy w Łodzi.

Komendant Höß pozostawiał Grabnerowi jako szefowi Oddziału Politycznego dużą swobodę działania, zatwierdzał wszystkie projekty i pomysły, z którymi do niego jako komendanta Grabner przychodził. Dotyczy to zarówno rozstrzeliwań, jak i innych akcji Oddziału Politycznego. Mam na myśli np. wprowadzenie tatuażu więźniów. Inicjatywa w tej sprawie wyszła od Grabnera po nieudanej ucieczce dwóch więźniów-Rosjan. W czasie ucieczki zastrzelono ich. Ponieważ nie mieli już numerów na odzieniu nie można było stwierdzić, o których więźniów chodzi. Dla uniknięcia takich sytuacji zaproponował Grabner wprowadzenie tatuażu, a Höß na ten projekt się zgodził. Było to w połowie 1943 r. Obaj zbiegowie, [o] których dopiero co wspomniałem, pracowali w komandzie kosiarzy trawy. W komandzie tym zdarzyła się kiedyś ucieczka dwóch więźniów, którzy wykorzystali fakt, że strażnicy SS zasnęli. Po przebudzeniu się i stwierdzeniu braku dwóch więźniów, owi SS-mani zastrzelili pięciu więźniów i po powrocie komanda do obozu zaraportowali, iż komando zbuntowało się, że w czasie ucieczki zdołali zastrzelić pięciu a dwóch zbiegło. W ten sposób kosztem życia tych ludzi SS-mani uratowali swoją skórę. Zwłoki owych zastrzelonych ułożono na stołach w pobliżu bramy wejściowej do obozu, tak że komanda wyruszające rano do pracy musiały na nich patrzeć.

Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy zakończono.