ANTONINA PIĄTKOWSKA

Kraków, dnia 18 sierpnia 1946 r., sędzia okręgowy śledczy Jan Sehn, działając na zasadzie Dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) o Głównej Komisji i Okręgowych Komisjach Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, jako członek Głównej Komisji, przesłuchał w trybie art. 255, w związku z art. 107, 115 kpk, niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Antonina Piątkowska
Data urodzenia 24 grudnia 1900 r.
Imiona rodziców Cyprian Bladosz i Helena Ziółkowska
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Bema 2

Aresztowana zostałam 10 marca 1941 r. wraz z mężem Bolesławem i 17-letnim synem Romanem Wierzbickim. Mąż i syn zostali rozstrzelani w Oświęcimiu – mąż 2 maja 1941 r., a syn 29 lipca 1941 r. Wraz z nami aresztowany został mój kuzyn, mjr Roman Szafarczyk, który również został osadzony w Oświęcimiu i rozstrzelany w czerwcu 1942 r.

Przebywałam w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu od 27 kwietnia 1942 r. do 18 stycznia 1945 r. jako więźniarka nr 6805. Do czerwca 1942 r. przebywałam w bloku 8. w obozie macierzystym. Blok ten leżał w granicach ówczesnego obozu żeńskiego w Oświęcimiu, który to obóz obejmował bloki 1–10. Od czerwca do sierpnia 1942 r. pracowałam w kompanii karnej [w] Budach, do której wcielona zostałam wraz z 200 innymi Polkami. Mieszkałyśmy w szkole ogrodzonej drutem kolczastym. Prócz Polek były tam Niemki i Słowaczki, łącznie było nas tam ok. 400. Leżałyśmy na gołej ziemi podmakającej, a zatrudnione byłyśmy przy odczyszczaniu i pogłębianiu jezior oraz przy robotach ziemnych w związku z budową kolei.

W sierpniu 1942 r. przeniesiono nas, tak jak wszystkie kobiety-więźniarki, do nowo utworzonego obozu żeńskiego w Brzezince. Po dwóch miesiącach wróciło nas z Bud zaledwie 137, reszta zginęła z powodu wycieńczenia. W chwili, gdy przybyłam do Brzezinki, nie było tam w blokach ani światła, ani wody. Mieszkałyśmy w murowanych blokach wyposażonych w murowane koje po 1200 kobiet w jednym bloku, bez podłogi, tak że w dni deszczowe brodziłyśmy w bloku po kostki w wodzie. Prawie przez cały czas mego pobytu w Brzezince pracowałam przy robotach ziemnych, budowie rowów i kanałów, przy czyszczeniu jezior oraz w polu, przy robotach rolnych. Przez jakiś czas pracowałam również przy rozbiórce domów w Brzezince. W tym czasie pracowała wraz ze mną koleżanka Monika Galica nr 6814, która po przejściu tyfusu pozostała już w rewirze bloku 28a jako Schreiberka. Funkcje tę pełniła do końca 1944 r.

W rewirze prowadzono dla całego obozu żeńskiego książkę zmarłych. W książce tej spisywano wszystkie zmarłe więźniarki, które zmarły chore na rewirze, w blokach, zabite zostały za pomocą zastrzyków lub zagazowane.

Chcąc przekazać potomności nazwiska ofiar oświęcimskich uradziłyśmy z Galicą, że z księgi tej wypisywać ona będzie nazwiska wszystkich Polek zmarłych w Oświęcimiu. Galica wypisywała wszystkie zmarłe Polki, notatki oddawała mnie, ja przechowywałam je w różnych miejscach w obozie i pod koniec 1944 r. z pomocą koleżanki Zofii Gawroń przekazałam je jej ojcu w Brzeszczach. Tam notatki te przechowały się aż do oswobodzenia i w czerwcu 1945 r. odebrałam je od Gawronia. Odebrane notatki oddałam ks. Jasińskiemu w „Caritasie”, gdzie sporządzono z nich kartotekę, na podstawie której informowano rodziny o losie ich najbliższych, a następnie notatki te złożyłam w Głównej Komisji. Są to notatki, które mi obecnie okazano. Stwierdzam z całą stanowczością, że notatki te sporządzone zostały na podstawie autentycznej książki zmarłych, prowadzonej przez Niemców w bloku 28a, w większości własnoręcznie przez Monikę Galicę, a tylko parę ostatnich kartek przez młodszą koleżankę, której nazwiska sobie nie przypominam.

Wszystkie więźniarki ujęte w przedłożonych przeze mnie notatkach zmarły w Oświęcimiu. W większości z wycieńczenia, chorób oraz zabite przez dozorczynie i SS-manów w trakcie pracy, a reszta zabita została zastrzykami, względnie zagazowano je. W tych wszystkich wypadkach oznaczono przy zabitych zastrzykami krzyżyk w kółku, a przy zagazowanych notatkę „transport”.

Do zastrzyków wybierano przede wszystkim wszystkie kobiety ciężarne oraz po rozwiązaniu i przybyłe transportami z Lubelszczyzny. Na apelu aufseherka kazała zgłosić się wszystkim kobietom ciężarnym, nadmieniając, że dostaną one lżejszą pracę oraz lepsze wyżywienie. Notowała numery zgłaszających się, które po paru dniach wywoływano, odprowadzano do ambulatorium w bloku 28a, gdzie SS-man (nazwiska nie pamiętam) zabijał je przy pomocy zastrzyku. Monika Galica wspominała mi, że początkowo wstrzykiwano karbol czy też inny preparat, a gdy tych preparatów zabrakło, także benzol. Nowo narodzone dzieci wyrzucały Niemki-blokowe na dwór poza blok, gdzie dzieci te ginęły bez opieki lub zagryzione zostały przez szczury. Byłam naocznym świadkiem, jak w bloku 23. niemiecka więźniarka Schwester pełniąca funkcję w tym bloku wrzuciła nowonarodzone dziecko do rozpalonego pieca, gdzie dziecko spłonęło.

Monika Galica przebywa obecnie w Paryżu. Koleżanka Krystyna Horczak z Radomia wydała mi wiosną 1944 r. plany krematoriów oświęcimskich oraz szkice tych krematoriów do przechowania. Plany te wraz z notatkami koleżanki Galicy przesłałam przez Zofię Gawroń do jej ojca w Brzeszczach, skąd odebrałam je w czerwcu 1945 r. i oddałam Krystynie Horczak. Tą samą drogą (Gawroń – Brzeszcze) dostały się na wolność notatki Martyny Puzyny, która pracowała u lekarza SS, dr. Mengele, przeprowadzającego w obozie badania antropologiczne.

Komendant całego obozu oświęcimskiego Rudolf Höß przeprowadzał często inspekcje obozu żeńskiego. W czasie takich inspekcji w blokach wszystko musiało się świecić. Chore i „muzułmanki” kryłyśmy, gdyż w przeciwnym razie kazał przenosić je do bloku 25., skąd jako niezdolne do pracy szły do gazu. Blok 25. był miejscem zbierającym wszystkich wyselekcjonowanych, które stamtąd wywożono do krematoriów. Selekcje niezdatnych do pracy przeprowadzała najczęściej aufseherka Hasse, która ofiary swe sama przewoziła z bloku 25. do komór gazowych.

Zaznaczam, że przedłożone przeze mnie notatki Moniki Galicy obejmują tylko zmarłe Polki. Więźniarek innych narodowości nie wynotowywałyśmy. Wiem, że Czeszki i Jugosłowianki wynotowywały swoje rodaczki. Ile numerowanych kobiet wszystkich narodowości zmarło w Oświęcimiu nie umiem podać. Nie ma również żadnych podstaw do obliczenia liczby tych wszystkich kobiet, które wprost z rampy, bez przyjęcia ich do obozu i w ewidencję obozową, szły wprost do gazu. Oprócz Żydówek wszelkich narodowości szły wprost do gazu całe transporty z Zamojszczyzny (przełom lat 1942/1943) oraz Rosjanki z Witebska i Smoleńska (1943 r.). W szczególności z Zamojszczyzny szły do gazu całe rodziny chłopskie, a więc zarówno mężczyźni, jak kobiety i dzieci.

Początkowo oznaczano w książkach zmarłych przy pomocy specjalnych znaków, jak SB (Sonderbehandlung), GU (Gesondert untergebracht) i innych, śmierć tych, którzy zginęli zabici zastrzykami lub znaleźli śmierć w komorach gazowych. W miarę zbliżania się frontu wschodniego księgi te zmieniano, wpisując w miejsce tych kryptonimów najrozmaitsze choroby. Ostatecznie tuż przed likwidacją obozu wszystkie książki i ewidencję zmarłych Niemcy spalili.

Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy zakończono.