NATALIA VOGEL

Siódmy dzień rozprawy, 18 marca 1947 r.

Świadek podał co do swej osoby: Natalia Vogel, 28 lat, panna, urzędniczka, wyznania ewangelickiego, w stosunku do stron obca.

Przewodniczący: Jakie są wnioski stron co do trybu przesłuchania świadka?

Prokurator Cyprian: Zwalniamy z przysięgi.

Adwokat Umbreit: Zwalniamy.

Przewodniczący: Za zgodą stron Trybunał postanowił zwolnić świadka z przysięgi. Upominam świadka o obowiązku zeznawania prawdy i o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.

W jakich okolicznościach świadek dostała się do obozu i co, zwłaszcza o oskarżonym, może powiedzieć?

Świadek: Do obozu dostałam się w 1943 r. Na wiosnę aresztowano mnie z całą rodziną, osadzono na Pawiaku, a 17 lipca wywieziono do Oświęcimia. Z oskarżonym nie spotkałam się ani razu.

Przewodniczący: Z jakiego powodu świadek dostała się do obozu?

Świadek: Myśmy zostali osadzeni w więzieniu na Pawiaku. Z rana przewiezieni zostaliśmy na Szucha, gdzie przedstawiono nam do podpisu volkslistę. Nie przyjęliśmy tego, osadzono nas na Pawiaku. Potem brano jeszcze ojca kilkakrotnie, nie zgodził się na [podpisanie]. W konsekwencji zostaliśmy wysłani do obozu.

Przewodniczący: Jak się odbyło przyjęcie w Oświęcimiu?

Świadek: Nasz transport liczył przeszło 60 kobiet. Obejmował kobiety i mężczyzn. Na stacji nas rozdzielono. Mężczyzn pognano w stronę Oświęcimia, myśmy zostały w tzw. Birkenau. Transport był dość makabryczny, od razu przy wyjściu z wagonu zaczęto nas bić, kopać, u wyjścia stała kompania może 15–20 zwykłych SS-manów, momentalnie zaczęli poganiać. Było sporo starszych osób, które nie mogły szybko iść, rozpoczęło się bicie, popychanie. Dowlokłyśmy się do Birkenau, to było w nocy, nad ranem przybyli bodajże lekarz i inne władze obozowe. Rozebrano nas do naga, ostrzyżono, ogolono, wytatuowano, to wszystko odbywało się jednocześnie z biciem. Potem poszłyśmy do łaźni, puszczono gorącą wodę, bardzo krótko, tak że nikt nie miał czasu się umyć, nie było czym, bo nam wszystko odebrano. Potem dali nam brudne, zawszone pasiaki; wszystko było brudne, zakrwawione, były gnidy i wszy. Zostałyśmy w tym biurze zaewidencjonowane, wytatuowano [nam] numery i dostałyśmy się na blok zwany kwarantanną. Kwarantanna polegała na tym, że więźniowie pozostawali przez pewien czas na bloku, nie pracując. Nas od razu zagnano do bardzo ciężkiej pracy, do noszenia piasku, bali, drewna z miejsca na miejsce. Z naszego transportu bardzo szybko szczególnie starsze panie się wykończyły. Przyszłej wiosny już nie dożyły. Bardzo mało nas zostało z tego transportu.

Przewodniczący: Dlaczego?

Świadek: Bo to było nie do wytrzymania. Pozwolono nam pierwszy raz napisać do domu po trzech miesiącach.

Przewodniczący: Jakiego rodzaju była ta praca?

Świadek: Praca była ciężka, brak wyżywienia, bardzo mało spania.

Przewodniczący: Na czym polegała praca?

Świadek: Przede wszystkim wstawałyśmy o [godz.] 3.30 rano, kiedy było jeszcze ciemno, i stałyśmy minimum trzy godziny na apelu tak długo, aż się zrobiło widno. Jeżeli była mgła, stałyśmy tak długo, aż mgła opadła. Potem goniono nas w pole do pracy, dość daleko. Na miejscu wydawano kawę i…

Przewodniczący: Dlaczego stałyście dłużej, kiedy była mgła?

Świadek: Bo wskutek mgły była zła widoczność i gdyby ktoś chciał uciec, udałoby mu się to.

Do pracy szło się bez jedzenia. To była praca w polu, częściowo robota wiejska przy żniwach, okopywanie, rozrzucanie nawozu, brałyśmy udział w sianokosach. To było ciężkie, bo myśmy były stale poganiane, głodne, upał był straszny, musiałyśmy pracować w słońcu, stale któraś mdlała. Ja jestem bardzo zdrowa, a też kilka razy jednego dnia zemdlałam.

Wody nie widziałyśmy czasami parę dni, na terenie było o nią bardzo ciężko. Dostęp do wody był niemożliwy.

Przewodniczący: Jak było z wyżywieniem?

Świadek: Zasadniczo każde komando, które pracowało w polu, otrzymywało jedzenie na miejscu, przywożone lub przynoszone. Był wóz, który rozwoził kotły z jedzeniem. Pamiętam, że w tym okresie, kiedy ja pracowałam z moimi dziewczętami, myśmy kilkakrotnie w ogóle nie dostały jedzenia, a po powrocie na blok wieczorem również nie dostałyśmy.

Przewodniczący: Więc zasadą było, że rozwożono jedzenie w pole, ale nie zawsze?

Świadek: Nie, nie zawsze.

Przewodniczący: W jakim stanie przychodziło to jedzenie?

Świadek: Było w każdym razie gorące, ale było go bardzo mało i było podłe. W tym okresie, kiedy ja byłam, przywożono jakąś zupę, gdzie były patyki, piasek, nieświeża brukiew. To się jadło, bo człowiek był strasznie, szalenie głodny, ale normalnie tego nie można było jeść. Jakeśmy wracały do obozu, tośmy dostawały kolację, tę ćwiartkę chleba. Kilka razy w tygodniu dodawano do tego jakiś plasterek kiełbasy, kawałek margaryny, czasami marmoladę.

Przewodniczący: I na tym poprzestawałyście?

Świadek: Która była sprytniejsza, porobiła znajomości, to sobie wykombinowała jakąś brukiew czy też co innego.

Przewodniczący: Czy była przerwa w ciągu pracy?

Świadek: Była tzw. przerwa obiadowa, a myśmy i wówczas się bardzo męczyły, bo nam nie pozwalano siedzieć w cieniu tylko w tym upalnym słońcu.

Przewodniczący: Czy ta przerwa długo trwała?

Świadek: Godzinę.

Przewodniczący: Praca trwała zasadniczo do której, mniej więcej, godziny?

Świadek: To był sezon letni, myśmy pracowały do godz. 7.00, potem wracałyśmy na apel do obozu.

Przewodniczący: Czy dużo czasu zużywałyście na drogę?

Świadek: Myśmy szły daleko, co najmniej pięć kilometrów.

Przewodniczący: Jak długo szłyście?

Świadek: Z godzinę.

Przewodniczący: Miałyście ciężary?

Świadek: Czasami kilofy i łopaty, czasami tragi. To były skrzynki nieduże, drewniane, na czterech palikach, nosiłyśmy po dwie osoby. W tym się nosiło piasek lub glinę. Tragi nosiłyśmy tylko [wtedy], gdy pracowałyśmy niedaleko, łopaty i kilofy nosiłyśmy dość daleko.

Przewodniczący: W jakim mniej więcej wieku były kobiety w tej grupie i czy, jeżeli chodzi o pracę, była robiona różnica co do wieku?

Świadek: Zasadniczo różnica była, ale w praktyce tego nie uznawano. Z nami chodziły bardzo stare kobiety.

Przewodniczący: W jakim mniej więcej wieku była najstarsza kobieta w grupie, w której była świadek?

Świadek: Najstarszą w kolumnie była pani Wacławek, która miała co najmniej 60 lat. Nie spotkała się z żadnym uprzywilejowaniem, tak jak i żadna inna starsza kobieta, wręcz przeciwnie.

Przewodniczący: Na czym polegało to popędzanie do pracy?

Świadek: Kto źle pracował, otrzymywał w głowę, dostawał bicie.

Przewodniczący: Czym?

Świadek: Jeżeli SS-man był w dobrym humorze, to ręką, a jeżeli nie, to pałką. Oni zawsze chodzili z pałkami.

Przewodniczący: Czy były dozorczynie?

Świadek: Dozorczynie SS-manki w pole nie szły, dozorczynie Niemki więźniarki raczej uchylały się od pracy. Szli z nami tylko SS-mani, mężczyźni, a także podległe im więźniarki Niemki kapo i aufseherki. Trzeba było pracować bez względu na to, czy któraś była zdrowa, czy chora.

Przewodniczący: Czy świadkowi jest znany jakiś wypadek zabicia podczas pracy?

Świadek: W mojej grupie tego nie było, ale często się zdarzało, że wracałyśmy z pola – a jednocześnie tą drogą przed nami i za nami szły inne kolumny – [i] sama widziałam, jak ostatnia piątka czy dziesiątka danej kolumny niosła swoich kolegów czy koleżanki, a krew na drodze widziało się stale, codziennie.

Przewodniczący: Więc kobiety dźwigały kobiety. Jak podołały temu?

Świadek: Musiały. Dźwiganie belek było cięższe.

Przewodniczący: Po powrocie do obozu był apel?

Świadek: Myśmy wracały zasadniczo już po apelu, byłyśmy od niego zwolnione. Myśmy były tzw. kommandiert. Liczono nas tylko, stawałyśmy przed blokiem, a potem dostawałyśmy kolację i trzeba było prędko się umyć i iść spać. Na naszym bloku nie było [jednak] wody – woda była tylko na dwóch blokach, [i] bardzo trudno było się tam dostać; tylko ta, która była dość silna, żeby się przepchać, mogła się do tej wody dostać.

Przewodniczący: Czy był czas wyznaczony do pójścia po tę wodę?

Świadek: Tak. Na przykład w nocy nie wolno było. Chciałyśmy wtedy chodzić po wodę, ale w nocy woda była odstawiona.

Przewodniczący: Czy były jakieś godziny wolne zupełnie, kiedy mogłyście się swobodnie poruszać?

Świadek: Tak. To było między zakończeniem wieczornego apelu a tzw. Lagerruhe – ciszą obozową.

Przewodniczący: Mniej więcej o której godzinie?

Świadek: O samym zmierzchu, o godz. 8.00, może 8.30. Kiedy był gwizdek, wszystkie musiały być na bloku, nie wolno było już się poruszać po obozie, wszystkie musiały leżeć na pryczach i ewentualnie spać. Nie wolno się było kręcić nawet po bloku.

Przewodniczący: Czy świadkowi znane są przypadki selekcji na blokach?

Świadek: Znam [przypadek] selekcji, ale nie [to nie było] na moim bloku. [Selekcję] urządzono z żydowskich bloków w ogóle, nie z bloków rewirowych, tylko ze zwykłych bloków.

Przewodniczący: Jak to wyglądało?

Świadek: Pracowałam wtedy w ewidencji i miałyśmy nasz pokój w gmachu sauny, tj. olbrzymiego kąpieliska. Tam odbywały się selekcje. To był październik, było bardzo zimno, padał deszcz. Kobiety z żydowskich bloków gnano kolejno do tego kąpieliska. Tam musiały się rozbierać do naga i w sali, gdzie zasadniczo dawano ubrania, stał dr Mengele w asyście SS-manów – bywały przy tym i SS-manki – i te kobiety musiały przechodzić przed nimi pojedynczo, gęsiego. Tam doktor stał i po prostu ręką pokazywał, na którą stronę która ma iść. Niekoniecznie musiała być chora, wystarczyło, że była bardzo chuda, że była pogryziona przez wszy, że miała świerzb – bo świerzb pozostawia ślady; czasami [któraś] była za gruba, wówczas mówiono: „To jest opuchlizna” – i wszystkie szły do gazu. Wtedy wybrano ich bardzo dużo, około tysiąca.

Przewodniczący: Czy wybierano bez względu na narodowość czy rasę?

Świadek: Wtedy brano tylko Żydówki.

Przewodniczący: Czy świadkowi wiadomo coś o zabiegach lekarskich które stosowano w obozie kobiecym? O eksperymentach i doświadczeniach lekarskich?

Świadek: Osobiście z tym się nie zetknęłam, bo przyszłam w 1943 r., a to było robione wcześniej. Ale na jednym bloku, na którym byłam, spotkałam trzy młode Żydówki słowackie, dwie z nich były siostrami, trzecia była obca. Opowiadały – ale nie pamiętam dokładnie, kiedy to się działo, zdaje się, że nie w 1943 r. – [że] zostały wezwane w grupie ok. 40 dziewcząt, młodych, w wieku 16–20 lat, na rewir, do szpitala. Ostatnia, która szła, podała się w ostatniej chwili za młodszą, niż była, za 14-letnią, i odrzucono ją. Tamte poszły do szpitala i – jak opowiadały – przyłożono im jakieś płyty czy też stały między płytami i odczuwały duże ciepło.

Przewodniczący: [To] znaczy[, że] stosowano rentgen?

Świadek: Przypuszczam, że tak. Tego nie mówiły. Większość tych dziewcząt potem poumierała. Przy życiu nie została żadna. Jedna z tych, które znałam, mówiła basem i wąsy jej rosły.

Przewodniczący: Czy one zostały poddane jakimś zabiegom lekarskim? Czy mówiły tylko o tych płytach, czy mówiły, że odczuwały jakiś ból?

Świadek: Nie, odczuwały tylko gorąco.

Przewodniczący: [Czy] nie mówiły, jakiego rodzaju były te zabiegi, dlatego że nie wiedziały?

Świadek: Z początku nie wiedziały. Później się przekonały, bo wszystkie bardzo podupadały. Były zdrowymi dziewczętami, potem bardzo łatwo zapadały na różne choroby i wszystkie w szybkim tempie poumierały.

Przewodniczący: A ta, która to mówiła świadkowi?

Świadek: Też była poddana temu zabiegowi. Ja ją pamiętam nawet z nazwiska.

Przewodniczący: Świadek tam była do końca i zatrudniona tam była?

Świadek: Tak.

Przewodniczący: I była do końca ewakuacji?

Świadek: Tak jest.

Przewodniczący: Czy świadek zetknęła się z tym Kuską?

Świadek: Tak jest. Był szefem naszego biura. Wydział Polityczny istniał właściwie tylko w samym centralnym Oświęcimiu. W naszym kobiecym obozie w Brzezince był tzw. Politische Auflage, czyli biuro ewidencyjne. To znaczy, kiedy przybywały transporty, prowadziło się kartotekę, zapisywało się, rozdzielało – i właśnie naszym szefem był Kuska.

Przewodniczący: Jak on się do was odnosił?

Świadek: Odnosił się niezbyt przychylnie, ale nie bił nas. Widziałam jednak, co robił z innymi, kiedy przybywał transport do zagazowania, kiedy trzeba było przeprowadzić wprost do krematorium. On pierwszy zawsze uciekał z obozu na tę robotę. Poza tym pamiętam, jak przyjechał do nas transport z Niemiec, mieszany, tam były aryjki i kobiety z mieszanych małżeństw, i Żydówki, które nie podawały się jako Żydówki […]

[brak dalszej części zeznania]