JÓZEF PACZYŃSKI

Ósmy dzień rozprawy, 2 grudnia 1947 r.

Przewodniczący: Proszę następnego świadka, Józefa Paczyńskiego.

(Staje świadek Józef Paczyński).

Przewodniczący: Proszę podać dane osobowe.

Świadek: Józef Paczyński, 27 lat, pracownik umysłowy, religii rzymskokatolickiej, w stosunku do oskarżonych obcy.

Przewodniczący: Pouczam świadka w myśl art. 107 kpk, że należy mówić prawdę. Składanie fałszywych zeznań karane jest więzieniem do lat pięciu. Czy strony zgłaszają wnioski co do trybu przesłuchania świadka?

Prokuratorzy: Nie.

Obrońcy: Nie.

Przewodniczący: Świadek będzie słuchany bez przysięgi. Proszę, niech świadek powie, co wie o samej sprawie, a w szczególności co do oskarżonych, znajdujących się na sali.

Świadek: Do Oświęcimia przyjechałem 14 czerwca 1940 r. jednym z pierwszych transportów i byłem tam do końca, do likwidacji obozu. Po przyjeździe na kwarantannę poznałem tam oskarżonego Plaggego. Po wejściu na blok rozebrali nas, poodbierali nam wszelkie rzeczy oraz żywność. Następnego dnia rozpoczęliśmy tak zwane sporty, które prowadził oskarżony Plagge. Były to ćwiczenia polegające na bieganiu, skakaniu, tańczeniu itd. To trwało dwa tygodnie. Pewnego dnia poszedłem do fryzjera, chcąc się ogolić. Wszedł tam Plagge z Wieczorkiem i wszystkich nas rozpędził, bijąc nas kijami, które miał w ręce. Dwóch z naszych zostało na ziemi i ich Plagge tak zbił, że zostali zabrani do szpitala, który znajdował się na piętrze tego samego bloku. Następnie zostaliśmy wprowadzeni do zakładającego się obozu Oświęcim I. Były wtedy tylko bloki 1, 2 i 3. Tam poszedłem do pracy we fryzjerni dla SS-manów, gdzie pracowałem aż do końca istnienia obozu. Pewnego dnia uciekł jeden z naszych kolegów, niejaki Wiejowski. Za karę zarządzono stójkę. Stójka trwała przez całą noc, do godziny czwartej czy piątej w niedzielę. Staliśmy boso, bez koszul i kalesonów. W ciągu dnia było ciepło, ale w nocy bardzo chłodno. Plagge na czele innych SS-manów z kijem w ręce dopilnował, aby stójka odbywała się należycie. W następnym dniu było gorąco, ludzie wycieńczeni stójką i upałem zaczęli padać. Upadło ich tak przeszło stu, jedyną pomocą dla tych więźniów było wylanie wiadra wody na głowę. Na skutek zarządzenia lekarza Papieża chorych tych przeprowadzono na blok. O godzinie czwartej lub piątej, również na zarządzenie lekarza, rozpuszczono wszystkich więźniów.

Plagge był jednym z pierwszych Blockführerów, przeprowadzał rewizje i robił meldunki na więźniów. W roku 1942 w lecie sam przeprowadzał selekcje więźniów przed kuchnią. Selekcja ta trwała od szóstej rano do jedenastej w nocy. Plagge był sam, towarzyszył mu tylko więzień ze straży pożarnej, który na jego rozkaz rozdzielał ludzi. Więźniowie przechodzili przed Plaggem z podniesionymi nogawkami, a on obserwował, czy któryś nie ma spuchniętych czy cienkich nóg. Wyselekcjonowanych więźniów wprowadzono do piwnicy na bloku 17 lub 18, tego dokładnie sobie już nie przypominam. Następnego dnia normalnie poszliśmy do pracy, a po wyselekcjonowanych więźniów zajechało auto, które ich odwiozło do Brzezinki. Tam ich zagazowano.

Następnie chciałbym mówić o oskarżonym Grabnerze. Poznałem go również po przyjściu do obozu. Zaglądał jednak do nas stosunkowo rzadko. Bliżej zetknąłem się z nim dopiero w obozie macierzystym. Pamiętam, że po ucieczce Wiejowskiego Grabner sam przeprowadzał dochodzenia celem wyszukania jego współtowarzyszy. Na skutek tych dochodzeń dziewięciu więźniów zostało wysłanych do Mauthausen, trzech z nich nie powróciło. Jeden z nich to brat żyjącego studenta Akademii Górniczej w Krakowie. Z oskarżonym Grabnerem stykałem się często, bo prawie codziennie, w zakładzie fryzjerskim. Naprzeciwko nas było biuro oddziału politycznego. Odbywały się tam przesłuchania, które nieraz trwały od rana do później nocy. W korytarzu stali więźniowie, czekając na swoją kolejkę. Byli zbici i skrępowani kajdanami. Bicie odbywało się w poszczególnych pomieszczeniach oddziału politycznego. Krzyki i jęki słychać było w całym budynku. Był to właściwie ten sam budynek, tylko my byliśmy na dole, a oddział na górze.

W lecie 1942 r. Grabner i Aumeier przywieźli do Brzezinki transport około 500 więźniów. Byli to Żydzi – inwalidzi, starzy i młodzi. Przyprowadzono ich do małego krematorium w Brzezince i zapędzono do środka. Obserwowałem to wszystko z tak zwanego Führerheimu położonego naprzeciwko krematorium. Na dach wyszedł SS-man Teuer, którego tutaj nie ma, odsunął zasuwę i wsypał gaz. Z krematorium słychać było jęki. Aby zagłuszyć te jęki, jeździły umyślnie tam i z powrotem dwa samochody. Mimo wszystko jęki było słychać. W niespełna pół godziny wprowadzono wentylatory w ruch i rozpoczęła się normalna praca w krematorium.

Opowiadał mi, nieżyjący już, więzień Mietek, który był palaczem w krematorium i którego Grabner z pewnością dobrze pamięta, że ten dał mu litr wódki, aby dobrze pracował w krematorium.

W roku 1941 widziałem Grabnera wtedy, gdy jeszcze nie było bloku 11. Egzekucje odbywały się naprzeciwko budynku Führerstuby, tam Grabner przeprowadzał egzekucje. Przychodzili na nie wszyscy niemieccy mieszkańcy Oświęcimia, a nawet policja z miasta. Tam też widziałem, jak Fritsch dobijał więźniów, którzy jeszcze żyli po oddaniu do nich strzału.

Następnie będę mówił o oskarżonym Aumeierze. W roku 1942 zmieniło się kierownictwo obozu, na miejsce Fritscha przyszedł Aumeier z Flossenbürga. Wezwał on z tego obozu około stu przestępców, którzy mieli nas wychowywać według instrukcji Aumeiera. Wszyscy ci kapowie dostali do ręki kije i polecenie, żeby się z nami jak najgorzej obchodzili. Następstwem tego była coraz większa liczba trupów przy wieczornych apelach. Dzień w dzień kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt trupów leżało obok nas.

Jednego dnia, gdy szliśmy na wieczorny apel z pracy, po lewej stronie, jak się wchodzi do obozu, tuż pod blokiem 24 leżało pięciu więźniów – skrwawionych, z otwartymi ranami, na pół żywych. Obok nich stał oskarżony Aumeier. Było to prawdopodobnie wskutek usiłowania ucieczki. Po egzekucji Aumeier przychodził do Führerheimu, to znaczy do kasyna oficerskiego, zwykle zadowolony i razem z innymi pił wódkę. Również gdy przychodził do nas, do zakładu fryzjerskiego, bardzo wesoło rozmawiał. Mogłem zaobserwować, że do Brzezinki wyjeżdżał Aumeier w towarzystwie Grabnera, przychodzili oni do nas wczas rano, widać było po nich całonocne zmęczenie. Tak wyglądało, że po całonocnej pracy znowu szli do pracy. Im zasadniczo nie wolno było rozmawiać przy nas, ale z urywków ich rozmów mogłem wywnioskować, gdzie byli i co robili.

Następnie sprawa ucieczki więźniów. Za czasów Aumeiera, jeśli więzień uciekł, sprowadzano do obozu całą jego rodzinę. Gdy z kuchni uciekło siedmiu więźniów, przywieziono za nich ich rodziny. W tej sprawie jest świadek, który uciekł, a za niego przywieziono matkę. Jest to Kazimierz Albin, student Politechniki Krakowskiej.

Przewodniczący: Co świadek może powiedzieć jeszcze o poszczególnych oskarżonych?

Świadek: Josten był w Oświęcimiu od 1940 r. do końca, jeśli się nie mylę. W 1941 r. z bloku 24, ze strychu, oglądałem, jak Josten prowadził pluton egzekucyjny i rozstrzeliwał więźniów. Później jeszcze Josten rozstrzeliwał więźniów za Stabsgebäude. W tym dniu było rozstrzelanych 70 więźniów. Oskarżony Plagge był również między eskortującymi więźniów do miejsca rozstrzelania.

Oskarżony Bogusch na samym początku był w kompanii wartowniczej, później został przeniesiony jako pisarz do kancelarii Hesslera [Hösslera?]. Był on w międzyczasie Blockführerem. Pamiętam, że na chodniku miedzy Blockführerstube a SS-rewirem zbił mojego kolegę za to, że nie zauważywszy go, nie zdjął przed nim czapki.

Szczurek bywał przy rewizjach na blokach, przy rewizjach na bramie, a dowodem tego, że bywał także przy zagazowaniach ludzi, jest szrama na szyi, którą dostał od jednego Żyda, którego pchał do komory gazowej. Najwyższy Trybunał może zobaczyć tę szramę.

W zagazowaniu brali udział Bogusch, Szczurek, Ludwig i Plagge, a dowodem tego jest, że otrzymywali specjalny dodatek żywnościowy z kuchni SS-mańskiej, a mianowicie kiełbasę i wódkę. Także Ludwig był między nimi i pobierał ten nadzwyczajny dodatek. Bardzo często spotykałem na bloku Ludwiga pijanego, kiedy najpierw przeprowadzał rewizję, a potem się upijał razem z więźniami Niemcami.

Przewodniczący: Czy oskarżeni mają jakieś oświadczenia w związku z zeznaniami świadka?

Obrońca Rappaport: Ja chciałem zadać świadkowi jedno pytanie. Proszę świadka, pan stwierdził, że Plagge brał udział w selekcji i selekcjonował na rampie.

Świadek: Nie na rampie, tylko w obozie.

Obrońca Rappaport: Chciałbym zapytać, czy sam to robił, czy też był przy tym lekarz?

Świadek: Nie było lekarza, tylko sam Plagge.

Obrońca Rappaport: Dziękuję.

Obrońca Minasowicz: Świadek powiada, że Bogusch brał udział w zagazowywaniu, czego dowodem, że otrzymywał dodatkową żywność z kuchni SS-mańskiej. Czy pan go widział przy jakiejś akcji zagazowywania?

Świadek: Ja go nie widziałem, gdyż do Brzezinki w ogóle nie chodziłem.

Obrońca Minasowicz: A gdzie był świadek?

Świadek: W obozie Oświęcim I.

Obrońca Minasowicz: A czy panu wiadomo, jaką funkcję pełnił Bogusch?

Świadek: Był sekretarzem Lagerführera.

Obrońca Minasowicz: Skąd pan wie, że brał udział przy zagazowywaniu?

Świadek: Wszyscy funkcyjni byli wzywani do tej roboty.

Obrońca Minasowicz: A czy pan nie sądzi, że z tej racji, że był funkcyjnym, mógł dostać ten dodatek?

Świadek: Nie, dodatek dostawali tylko ci, co brali udział przy zagazowaniach.

Oskarżony Aumeier: Do wywodów świadka chciałbym powiedzieć, że nigdy nie mogłem spowodować, ażeby z Flossenbürga przyszli zawodowi przestępcy, ponieważ przeniesienia z jednego obozu do drugiego mógł zarządzać jedynie Gruppenführer generał Glücke. Przypuszczam w związku z tym, że świadek się myli.

Świadek: Na pewno się nie mylę. To mogło być od góry załatwione, ale wkrótce po przybyciu Aumeiera przyjechało do Oświęcimia stu więźniów z Flossenbürga. Jeden z nich pracował u nas we fryzjerni.

Oskarżony Aumeier: Ja nie zaprzeczam możliwości, że oni przybyli, tylko zaprzeczam temu, jakobym ja ich sprowadził. Ja tego nie mogłem spowodować. W tej sprawie musiałaby być prowadzona korespondencja, a tej nie znam ani ja, ani świadek jej nie może znać.

Co do świadka mogę oświadczyć, że powinien on, właśnie on, przypomnieć sobie, że gdy był chory na tyfus plamisty, starałem się o niego specjalnie, a w szczególności rozmawiałem z lekarzem obozowym, by uczynił wszystko, żeby świadek nie umarł. Wydałem wówczas polecenie, aby kuchnia dla więźniów wydawała mu specjalne jedzenie, a przez starszego obozu posłałem mu papierosy. Świadek będzie na pewno pamiętał, że nigdy nie widział mnie samego w szpitalu dla więźniów, ponieważ tam nie miałem prawa wstępu. Kolegów świadka, którzy mnie golili, zapytywałem stale aż do czasu wyzdrowienia świadka, jak mu się powodzi. Jestem przeświadczony, że koledzy zawiadomili go o tym, że się o niego pytałem.

Świadek: Oskarżony Aumeier w 1944 r., kiedy byłem chory na tyfus, dał polecenie, aby mnie leczono, ale chyba tylko z tego względu, że byłem im potrzebny. Oskarżony mówił, że dał polecenie SS na wydawanie jedzenia dodatkowego. Rzeczywiście, dał polecenie, na którym było napisane „jeżeli będzie ponad”. W rezultacie myśmy dostawali suche kartofle.

Oskarżony Szczurek: Miałbym do świadka prośbę, żeby mi wyjaśnił, skąd wie, że ja zostałem zraniony w czasie gazowania?

Świadek: Mówił mi to Puchalik, który był ze mną razem we fryzjerni, że Szczurek ma zawiniętą szyję, ponieważ został zraniony przez więźnia w czasie gazowania.

Oskarżony Szczurek: Tu zachodzi pewna nieścisłość, a może pomieszanie osób.

Oskarżony Bogusch: Proszę Wysokiego Trybunału o zezwolenie zapytania świadka, kiedy byłem kierownikiem bloku, jakie bloki prowadziłem i którymi zarządzałem.

Świadek: Dokładnie tego wymienić nie mogę, w każdym razie blok 3a, na którym Boguscha często widywałem, było to w 1943 r.

Oskarżony Bogusch: W 1943 r. miałem tyle zajęcia w kancelarii, ponieważ Unterscharführer Gross był wtedy chory na tyfus, że jest rzeczą wykluczoną, abym mógł choć na chwilę opuścić kancelarię. Może to potwierdzić pisarz, który był zatrudniony przy kierowniku raportu. Chcę w końcu zapytać, kiedy brałem udział w akcjach przy komorach gazowych, w którym roku i miesiącu? To jest wykluczone, Ponieważ nigdy nie byłem do tego używany. do tego była specjalna drużyna. Nie otrzymywałem również lepszego pożywienia, które dostawało SK.

Przewodniczący: Oskarżony Josten, proszę.

Oskarżony Josten: Proszę Wysokiego Sądu o postawienie jednego pytania. Świadek twierdzi, że brałem udział w egzekucji, która została wykonana za budynkiem sztabowym, względnie, że ja ją wykonałem. Świadek miał to rzekomo widzieć z okna baraku jednego z obozów. Ja pytam świadka, ile metrów wynosiła ta odległość?

Świadek: Około 500 metrów.

Oskarżony Josten: I świadek twierdzi, że brałem udział w egzekucji za budynkiem sztabowym i że poznał mnie z odległości 500 metrów. Stwierdzam, że w tej egzekucji nie brałem udziału. Powtarzam, że przeprowadzałem na polecenie komendanta Hößa egzekucję bezpośrednio przy obozie w żwirowni, a nie gdzie indziej. To by było wszystko.

Przewodniczący: Niech oskarżony Grabner złoży swoje oświadczenie.

Oskarżony Grabner: Wysoki Trybunale! Świadek obciąża mnie, że posyłałem więźniów do Mauthausen, a mianowicie takich, którzy pozostawali pod zarzutem ucieczki. Muszę tu stwierdzić, że świadek, który był zatrudniony od rana do nocy we fryzjerni SS, nie mógł widzieć. Po drugie, to nie było moim zadaniem i nie mogłem wydać rozkazu, aby więzień został przesłany do obozu Mauthausen. Mogło to zostać przeprowadzone tylko i wyłącznie na zlecenie Berlina. Poza tym miał świadek widzieć, że za budynkiem sztabu wykonywane były przez osoby cywilne i policję egzekucje i przy tym miał świadek nas tam rozpoznać. Było to zupełną niemożliwością, ponieważ z tej odległości nie mógł nas świadek zaobserwować, przy czym – pracując we fryzjerni dla SS – nie mógł on jej w ciągu dnia opuścić. Niech sobie świadek przypomni, jakiego traktowania doznał z mojej strony. Wie dalej świadek bardzo dobrze, że chciałem dopomóc mu do jego zwolnienia z obozu. Wie świadek również, że udało mi się zwolnić trzech fryzjerów, którzy pracowali razem ze świadkiem.

Świadek: Oskarżony Grabner obiecywał mi, że mnie zwolni, lecz tego zwolnienia nie doczekałem się.

Przewodniczący: Czy są jakieś pytania?

Prokurator Pęchalski: Czy świadek przypomina sobie oskarżonego Müllera? Gdzie go świadek poznał?

Świadek: Poznałem go, jak był w kompanii wartowniczej. Później był Blockführerem.

Prokurator Pęchalski: Czy oskarżony Müller pobił kogokolwiek?

Świadek: Tak, pobił on moich kolegów. Później był Blockführerem na bloku 11, jego działalności na tym bloku nie znam, gdyż rzadko tam przychodziłem. Następnie dostał awans na Unterscharführera.

Prokurator Pęchalski: Czy świadek widział Müllera biorącego czynny udział na rampie w Brzezince?

Świadek: Tego nie widziałem, gdyż tam nigdy nie byłem.

Prokurator Pęchalski: A czy widział świadek jego działalność w obozie macierzystym?

Świadek: Tak, widziałem. Przy selekcjach bowiem, do których zbierani byli wszyscy więźniowie z całego obozu, także wszyscy SS-mani musieli być przy tym oraz był zawsze obecny Aumeier lub jego zastępca Kaduk.

Prokurator Pęchalski: Czy pamięta świadek gazowanie w krematorium I? Czy przy gazowaniu nie było Kirschnera i Kocha?

Świadek: Nie mogłem tego zaobserwować.

Przewodniczący: Czy są jeszcze jakieś pytania?

Oskarżony Ludwig: Proszę o zapytanie świadka, kiedy widział mnie biorącego udział w selekcjach.

Świadek: Wiem od kolegów, że oskarżony pobierał dodatki, które dostawali tylko ci SS-mani, którzy brali czynny udział w selekcjach.

Oskarżony Ludwig: Nie byłem uprawniony do przeprowadzania selekcji.

Przewodniczący: Czy są jeszcze pytania do świadka?

Prokuratorzy: Nie.

Obrońcy: Nie.

Przewodniczący: Wobec tego świadek zostaje zwolniony. Zarządzam 20-minutową przerwę.