MARIAN KOPTA

Dnia 30 września 1946 r. w Krakowie, sędzia okręgowy śledczy Jan Sehn, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, na ustny wniosek i w obecności członka tejże Komisji, wiceprokuratora Edwarda Pęchalskiego, przesłuchał na zasadzie i w trybie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Marian Kopta
Data i miejsce urodzenia 8 grudnia 1911 r. w Krakowie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Miejsce zamieszkania Gliwice, ul. Opolska 1
Zajęcie urzędnik – chemik

Zaaresztowany zostałem 10 maja 1940 r. w Krakowie przez gestapo i po pięciodniowym pobycie w więzieniu na Montelupich, a następnie po kilkunastodniowym pobycie w więzieniu w Tarnowie, odwieziony zostałem 14 czerwca 1940 r. do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie przebywałem do czasu ewakuowania mnie do Oranienburga 25 października 1944 r. Transport mój był pierwszym transportem, jaki w ogóle do Oświęcimia przybył i ja otrzymałem w obozie numer więzienny 308. W obozie przydzielono mnie do Reinigerkommandtur, gdzie przebywałem przez cały czas mego pobytu. Praca moja polegała na sprzątaniu biur komendantury. W związku z tym miałem możliwość chodzenia po wszystkich biurach i obserwowania tego, co się tam działo. W szczególności poznałem komendanta obozu Hößa, który do biura przychodził codziennie.

Jeśli chodzi o stosunki obozowe panujące w różnych komandach i w samym obozie, to znam je raczej z opowiadania, gdyż pracowałem bez przerwy od godz. 5.00 rano do 8.00 wieczorem w budynkach komendantury. Korzystając ze swobody poruszania się po biurach w czasie godzin urzędowania byłem niejednokrotnie świadkiem torturowania więźniów podczas przesłuchań w Oddziale Politycznym. Przesłuchiwań dokonywali SS‑mani: Boger, Grabner, Woźnica [Wosnitza], Dylewski, Lachman [Lachmann], Witkowski i inni. Ponieważ więźniowie rzadko przyznawali się do stawianych im zarzutów, byli zmuszani do tego za pomocą bicia, zawieszania na tzw. huśtawce i w inny sposób. Po każdym takim przesłuchaniu biurka i ściany obryzgane były obficie krwią. Niejednokrotnie przesłuchiwanego, który w trakcie tortur zemdlał, wynoszono na korytarz w celu ocucenia go, a następnie był on, po odzyskaniu przytomności, dalej przesłuchiwany i torturowany. Czasami przy takich przesłuchaniach był obecny sam komendant Höß.

Prócz przesłuchań w biurach komendantury używano do tego celu specjalnego baraku wybudowanego obok krematorium I. W baraku tym było sześć pokoi przeznaczonych do przesłuchań, a ponadto znajdowały się tam narzędzia tortur: huśtawki, specjalne kajdany, bykowce, kije do bicia itp. W tym baraku przesłuchiwano więźniów, a raczej osoby świeżo przybyłe do Oświęcimia, aby ich tam osądzić. Osoby te, niewciągnięte do stanu więźniów i niebiorące udziału w normalnym życiu obozowym, przybywały jeszcze w strojach cywilnych w bloku nr 2, dozorowanym przez SS‑manów z Oddziału Politycznego, oczekując swej kolejki na przesłuchanie oraz na następujący po nim wyrok.

Pewnego razu zostałem przez Politische Abteilung wysłany do bloku nr 2 w celu zgłoszenia, by doprowadzono na przesłuchanie jedną z oczekujących tam osób. Było to w 1942 r. Widziałem wówczas, iż oczekujący na przesłuchanie, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, leżeli na gołej ziemi, a nad nimi czuwał, by się nie poruszali, specjalny strażnik. Było ich wówczas wszystkich ok. 200 osób. Widziałem także osobiście, iż większość przesłuchiwanych bezpośrednio po przesłuchaniu leżała bezwładnie na korytarzu z powodu tortur i pobicia. Po przesłuchaniu całej takiej grupy odbywał się sąd złożony z gestapowców. W wyniku tego „postępowania sądowego” większość skazywana była na karę śmierci, a rzadko kto był wcielany do stanu obozowego więźniów.

Widywałem także Hößa w czasie odbywanych publicznie kar chłosty. Odbywało się to w ten sposób, iż po apelu wieczornym w obecności zgromadzonych wszystkich więźniów i całego sztabu załogi obozowej, skazanemu na karę chłosty wymierzano w obnażony pośladek odpowiednią ilość kijów. Zdarzało się, iż czasem po wykonaniu kary chłosty, obitego z gołym pośladkiem oprowadzano przed szeregiem więźniów, by ci widzieli, jak został obity. Chodząc po biurach bywałem bardzo często także w tzw. Funkstelle, skąd wysyłano wiadomości do centralnych władz w Rzeszy. Stąd też wiem, że wszystkie codzienne raporty odnoszące się do stanu obozowego więźniów, jak również do wszelkich zmian spowodowanych śmiercią, chorobą, przybyciem nowych transportów lub odjazdem transportów do innych obozów, po przejściu przez Oddział Polityczny podawane były do wiadomości komendanta obozu Hößa, który je podpisywał. Raporty takie z podpisem Hößa widywałem w Funkstelle, bo stamtąd były one codziennie przekazywane do Oranienburga.

Odczytano. Na tym przesłuchanie świadka i protokół niniejszy zakończono.