HALINA GORLACH

Dnia 6 grudnia 1946 r. w Kcyni, sędzia Sądu Grodzkiego Leon Maik z udziałem protokolantki, starszej rejestratorki Andrzejewskiej, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrał przysięgę na zasadzie art. 254 kpk, po czym świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Halina z Lipińskich Gorlachowa
Wiek 38 lat
Imiona rodziców Mieczysław i Franciszka z domu Lewandowska
Miejsce zamieszkania Wapno, pow. Wągrowiec
Zajęcie nauczycielka
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana
Stosunek do stron obca

W obozie koncentracyjnym Oświęcim przebywałam od 11 listopada 1942 do 29 września 1944 r., następnie przetransportowano mnie do obozów w Ravensbrück i Buchenwaldzie. Osobnika nazwiskiem Rudolf Höß nie znam jako komendanta obozu w Oświęcimiu, natomiast znam Rudolfa Hößlera, komendanta obozu kobiecego FKL Birkenau.

Od dnia przybycia mego do obozu pracowałam w Politische Abteilung-Birkenau w dziale biura Aufnahme aż do opuszczenia przeze mnie obozu w Oświęcimiu. Z funkcjonariuszy SS pracowali w biurze Aufnahme: Bilan, zdaje się Rumun, który jak mówiono kończył gimnazjum w Stanisławowie i władał średnio językiem polskim; dalej Houstek, Czech; Albrecht, VD z Łodzi, o którym mówiono, że posiadał przed wojną pływalnię w Łodzi, władający zupełnie poprawnie językiem polskim; oraz Grabner, główny szef Politische Abteilung w Oświęcimiu, który niekiedy wizytował biuro Aufnahme FKL w Brzezinkach.

Ksiąg i kartoteki nie prowadzono w biurze Aufnahme, a tylko spisywano z nowo przybyłymi więźniarkami na formularzach Personalbogen ich personalia. Formularze te przesyłano z biura Aufnahme do AbteilungVorne, a stamtąd do Oświęcimia do Politische Abteilung. Większość transportów nie była przez nas rejestrowana w Personalbogen, tylko bezpośrednio po przybyciu transportu, po bardzo ogólnym wysortowaniu tak zwanego Zugangu dokonywanym przez Houstka, transporty szły wprost do komór gazowych i do krematoriów w Brzezince w ilości kilku tysięcy [osób] dziennie. Mniej więcej 10 proc. nowo przybyłych szło do obozu. Na tej podstawie można mniej więcej określić liczbę osób, które zginęły w krematorium (około 4 mln). Największe nasilenie transportów było w 1944 r. od wiosny do lata, zwłaszcza węgierskich Żydów.

Jak już wyżej wspomniałam, biuro Aufnahme spisywało tylko personalia więźniarek na Personalbogen. Formularze te przesyłano do AbteilungVorne, gdzie sporządzano na ich podstawie Zugangsliste, których odpisy zwracano do biura Aufnahme. Uważam, że prace wykonywane w biurze Aufnahme prowadzone były w celach pokazowo-ewidencyjnych, zwłaszcza że z centrali w Oświęcimiu codziennie odchodziły do Berlina raporty o stanie obozu. W naszym oddziale Aufnahme nie używano skrótów „Sb” i „Gu” i nie spotykałam się z nimi, stąd nie wiadomo mi, co oznaczają i co stało się z osobami oznaczonymi tymi skrótami. Przypuszczam, że skrótów tych używano albo w oddziale Vorne, albo w centrali w Oświęcimiu. W naszym biurze Aufnahme używano skrótów oznaczających narodowość i rodzaj więźniarki. „P” oznaczało Polkę, „Z” – Cygankę, „IBV” – badaczki Pisma Św. (Bibelforscher). Te same skróty więźniarki nosiły na ramionach pasiaków, o ile chodziło o narodowość. Rodzaj więźniarki oznaczany był kolorami: czarny – prostytutka, czerwony – polityczna, zielony – kryminalna, liliowy – badaczka Pisma Św. Co pewien czas w roku 1942 i 1943 odbywały się tak zwane Generalappel. Do apeli tych musiały stanąć wszystkie więźniarki, również ciężko chore z rewiru. Apele te kończyły się selekcją (Sortierung). Przeprowadzali je: komenda centrali obozu w Oświęcimiu (główna PolitischeAbteilung), szefowie Aufnahme-Abteilung – FKL Birkenau Houstek i Bilan, oraz Oberaufseherin Maria Mandel [Mandl] i Aufseherki Drecksler [Drechsel] i Hasac. Podczas apelu badano przede wszystkim zgodność numerów tatuowanych z nazwiskiem danej osoby. Apel trwał cały dzień, często zakończony [był] śmiercią kilkudziesięciu osób. Brano bowiem wszystkie więźniarki, również ciężko chore z rewiru. Wieczorem badano sprawność i formę fizyczną więźniarek i urządzano biegi, przy czym osoby słabe odstawiano natychmiast na blok 25. Przypominam sobie dwa Generalappele – z lutego 1943 i z lata 1943 r. Później raz na dwa miesiące odbywały się Sortierung, podczas których badano Żydówki. Podczas tych selekcji obowiązywała Lagersperre, w czasie której nie wolno było chodzić po obozie. Sortowano w ten sposób żydowski rewir kobiet. Wysortowane kobiety albo odwożono bezpośrednio ciężarówkami do komory gazowej i krematorium, albo na blok 25. Wysortowane i przekazane na blok 25 więźniarki czekały tam w strasznych męczarniach dzień lub dwa bez jedzenia i wody aż liczba osób nie osiągnie pewnej przewidzianej, po osiągnięciu której ofiary transportowano do komór gazowych. Gdy liczba osób w bloku 25 była dostateczna, zjawiali się SS-mani Tauber, Hessler [Hößler], Dockaler, otwierali blok i polecali więźniarkom wchodzić na ciężarówkę. Gdy kobiety bały się wychodzić, wiedząc że czeka je śmierć, Hessler [Hößler] strzelał w skłębioną masę kobiet, by zmusić je do wyjścia do samochodu. Jeśli więźniarki niektóre były słabe, wówczas Sonderkomando (składające się z likwidowanych co pewien czas Żydów) wrzucało ofiary na ciężarówkę. Blokową (Blockälteste) w bloku 25 była młoda Żydówka, która w ten sposób musiała patrzeć na odtransportowanie swojej matki i siostry. Na bloku 25 umieszczano więźniarki: a) wysortowane z Generalappeli, w 1943 r. również aryjki, później tylko Żydówki, b) kobiety wysortowane z żydowskiego rewiru kobiet. Więźniarki umieszczone w bloku 25 przeznaczone były do komór gazowych.

Jaką liczbę osób los ten spotkał, trudno mi określić.

Później blok 25 został zlikwidowany w ogóle, a sortowane osoby przewożono z rewirów żydowskich bezpośrednio do komór gazowych. Następnie i te selekcje zniesiono, a sortowano tylko na rampie kolejowej w Brzezinkach po przybyciu nowego transportu.

Nie wiadomo mi, czy dla oznaczenia kobiet na bloku 25 używano skrótu „Gu”. W czasie mego pobytu w obozie w Oświęcimiu zetknęłam się z Rudolfem Hesslerem [Franzem Hößlerem] (a nie Rudolfem Hößem), który w latach 1943 i 1944 często zjawiał się w naszym biurze Aufnahme. Hessler [Hößler] był typowym żołnierzem-służbistą, który wypełniał powierzone mu obowiązki, nawet mordowania ludzi, z sumiennością, ale i z powagą. Natomiast Tauber i Drecksler [Drechsel] byli sadystami, którzy w czasie selekcji zabawiali się żartami na temat sortowanych kobiet.

Czy Hessler [Hößler] brał udział w akcji gazowania masowych transportów i innych zbrodniczych akcjach, prócz wymienionych wyżej selekcji, tego nie wiem.

Bilan, zwany „Apuszko”, był szefem oddziału Aufnahme FKL w Brzezinkach i brał udział w selekcjach na rampie. Jak wyczuwałyśmy, brał udział w tych selekcjach niechętnie. Odznaczał się on pewną delikatnością i zupełnym brakiem sadyzmu. Kilkakrotnie wysłał nam listy do rodziny pisane po polsku, w których mogłyśmy opisać rzeczywiste warunki w obozie.

Houstek, SS-Unterscharführer był również szefem w biurze Aufnahme, głównym prowadzącym selekcję na rampie i przeprowadzającym wszystkie likwidacje więźniarek na rampie. Był sadystą i okrutnikiem do ostatnich granic.

Mandel była Oberaufseherin FKL – okrutna, młoda, przystojna, złotowłosa Niemka, podobno bokserka, która potrafiła przy lada okazji uderzyć więźniarkę pięścią w twarz.

Drechsel Margot była Auseherką – sadystka, nienawidząca zwłaszcza Polek.

Nazwisk Joanny Langenfeld i Erny Dodon nie przypominam sobie. Znałam natomiast Aufseherin Hasse – okrutna jak Mandel, będąca postrachem całego obozu z powodu bezwzględności.

Grabner – Niemiec, główny szef PolitischeAbteilung w centrali w Oświęcimiu, siedliska wszelkich zbrodni oświęcimskich.

Dalej Tauber – Niemiec, pracownik w obozie FKL, sadysta, potwór mający na sumieniu wiele ofiar, które zabijał kopnięciem, zwłaszcza w brzuch.

Dalej przypominam sobie nazwiska Niemca Molla – Arbeitsdienstführera, Perschela, podobno byłego oficera polskiego, Polaka-Ślązaka. Co do dwóch ostatnio wymienionych – Molla i Perschela – nic specjalnie ich obciążającego nie mogę zeznać.

Poza tym okrucieństwem względem współwięźniarek odznaczały się: Stenia (Lagerälteste), Polka z Tarnowa oraz Dubi (Niemka), również Lagerälteste, później kierowniczka łaźni, tak zwanej sauny. Poza wymienionymi wyżej selekcjami kończącymi się dla wysortowanych komorą gazową, chorych na tyfus wykańczano w roku 1942 zastrzykami w rewirach. O ile sobie przypominam, dokonywała tych zabiegów lekarka Anna. Również początkowo, to jest w 1942 i 1943 r., sortowano na rewirze aryjki chore na tyfus, świerzb i czerwonkę biegunkę. Poza tym wiadomo mi, że w Oświęcimiu istniał blok 10 – doświadczalny – w którym dokonywano na kobietach zabiegów mających na celu badania rozrodcze, wpływu na płeć, względnie zapobiegania ciąży. Kobiety, na których przeprowadzano eksperymenty, umierały później w ciężkich męczarniach. Nie były to doświadczenia ściśle naukowe, a raczej sadystyczne. W 1944 r. matkom rosyjskim przybywającym z Witebszczyzny odebrano dzieci celem przetransportowania ich do obozu w Potulicach pod Bydgoszczą. Jak się w ubiegłym roku dowiedziałam w Potulicach, w czasie wojny nie nadszedł do tego obozu żaden transport dzieci rosyjskich. Należy zatem przypuszczać, że po drodze zostały one zagazowane. Śmiertelność obozu w Oświęcimiu powiększano również tym, że istniał zakaz dostarczania lekarstw przez Czerwony Krzyż.

Po odczytaniu: tak zeznałam.