ANTONINA MIKLASZEWSKA, MIKLASZEWSKI

W szkole przy ul. Stojanowskiej w 1939 roku byli SS-owcy. Na wprost Handlowej Niemcy kopali olbrzymi dół. Ponieważ było zimno, palili słomę, żeby ziemię rozgrzać. Gdy wykopali dół, jednego wieczoru rozstrzelali w tym dole czterdziestu (w przybliżeniu). Co dzień o 8.00 wieczór słychać było strzały. To było rozstrzeliwanie. Gdy prowadzili skazanych koło naszego okna w stronę gęsiarni przez pole, to ludzie krzyczeli: „– Kochani panowie, my jesteśmy niewinni”.

Na drugi dzień po egzekucji (po każdej) wrony schodziły do tych trupów, bo zakopywani w zimie, nie przykryci ziemią, leżeli zmarznięci, nie śmierdzieli. A gdy mróz sfolgował, trochę przykryli, a później już dobrze. A następnie, jak rozstrzeliwali, gdy było cieplej, to zakopywali pomordowanych. Naprędce zakopywał garbaty Żyd, a potem inni Żydzi na płasko zasypywali.

Jak w dzień prowadzili, to skazany miał związane ręce w tył i prowadzili go na sznurku, a strzelali w tył głowy, w kark, wszystko jednakowo strzelali.

Na terenie szkoły byli i oficerowie, i szeregowi. Gestapo, bo inni by nie rozstrzelali, bo to byli specjaliści od rozstrzeliwania.

Ten teren był przez Niemców ogrodzony drutem wysoko. Przed ogrodzeniem była tablica w polskim języku, pisało na niej: „Stój, bo kula w łeb”. Wciąż rzucali poza parkan szkoły, który pozostał w pierwotnym stanie, granaty dla sterroryzowania przechodniów.

Zawodowa praca tych Niemców tu na terenie, to było rozstrzeliwanie i jeszcze raz rozstrzeliwanie. Wszyscyśmy się bardzo bali, żeby tej tablicy z napisem: „Stój, bo kula w łeb” nie zerwać, bo ona była za obrębem drutów i przypuszczamy, żeby nas rozstrzelali, bo by nas posądzili o sabotaż.

Podpisali:

Miklaszewski, ul. Remiszewska 27
Za niepiśmienną Miklaszewską Antoninę, w jej obecności – Tykowa