ZYGMUNT POWICHROWSKI

Grójec, dn. 22 lutego 1946 r.

Do
Komisji Badania Zbrodni Niemieckich

Jestem byłym mieszkańcem domu przy ul. Muranowskiej 14 w Warszawie. Posiadałem sklep przy ul. Bonifraterskiej 8. Kilka dni temu byłem na ul. Bonifraterskiej, na gruzach swego sklepu, i specjalnie zwróciłem uwagę, czy miejsce kaźni róg Bonifraterskiej i Franciszkańskiej jest uświęcone. Otóż nie. Wobec tego jako naoczny świadek masowej egzekucji, która tam się odbyła, spieszę z przesłaniem pewnych danych i proszę o umieszczenie tam odpowiedniej tabliczki, tak jak w innych miejscach kaźni.

Zaznaczam, że ponieważ chodzi o rzecz poważną, nadmienię tylko to, co widziałem i co pamięć moja zdołała jeszcze utrzymać.

Działo się na kilka dni przed końcem 1943 lub zaraz na początku roku 1944. Mniej więcej w godzinach południowych zajechały samochody z żandarmami hitlerowskimi, którzy obstawili ulicę Bonifraterską od Świętojerskiej do Muranowskiej i Muranowską do ul. Sierakowskiej. Na skrzyżowaniach ulic były ustawione na ziemi ciężkie karabiny maszynowe. Pod murami getta dość gęsto rozstawieni byli żandarmi z karabinami zwróconymi lufami do domów przy ul. Bonifraterskiej i Muranowskiej, na numery parzyste, tj. zamieszkałych przez Polaków. Sklepy kazali zamknąć, w oknach i w bramach stać zakazali. Jezdnią przepuszczali tramwaje, lecz tylko przed strzałami i zaraz po strzałach, tzn. podczas wykonywania egzekucji ruch zamknęli.

Zaciekawiony, co to się dzieje, w obawie również i o siebie, próbowałem wyjść na ulicę. Po wylegitymowaniu tuż przy bramie, że posiadam sklep, puścili mnie w kierunku pl. Krasińskich. Na ul. Miodowej wsiadłem do tramwaju, którym przejechałem się do Dworca Gdańskiego, bacznie po drodze rozglądając się z pomostu. Tuż przed pierwszym wagonem jechały samochody (cztery lub pięć) z ofiarami egzekucji. Po bokach motocykle. Po czterech lub pięciu żandarmów przy tylnej klapie w samochodzie, na klęczkach, było przygotowanych z karabinami i granatami. Skazańców widziałem, lecz tylko w połowie osoby, ponieważ plandeka była opuszczona do połowy. Dość wolno samochody wjechały bramą (vis à vis Konwiktorskiej) do getta i tuż pod murem skierowały się w stronę ul. Franciszkańskiej. Z Dworca Gdańskiego zadzwoniłem do sklepu i od pracownika dowiedziałem się, że jest spokój, wobec czego znów wsiadłem do tramwaju i po wylegitymowaniu się dotarłem do sklepu, do którego miałem tylne wejście z bramy. Wraz z pracownikiem weszliśmy na strych i stamtąd przez chwilę przypatrywaliśmy się egzekucji.

Dokładnie naprzeciw domu numer 4 poza parkanem getta stała ściana domu rozebranego jeszcze przed wojną, kiedy ul. Bonifraterska była poszerzana. Pod tę ścianę wyprowadzali skazańców z samochodów, które stały tuż pod parkanem. Żandarmi strzelali spod parkanu getta. Niektórzy skazańcy byli tylko w bieliźnie, ręce związane. Niektórzy mieli usta zagipsowane. Jednemu ze skazańców pod ścianą opadły kalesony i tak został stracony.

Jak zdołałem zauważyć, do przenoszenia trupów na samochody byli sprowadzeni Żydzi. Na całą egzekucję nie patrzyłem, bo nie chciałem być zauważony. Resztę egzekucji przesiedziałem w sklepie. Samochody z trupami prawdopodobnie zostały na terenie getta, gdyż tą bramą nie wyjeżdżały. Następnego dnia na czerwonych afiszach widniało 105 lub 107 nazwisk, w tym na pewno dwie kobiety. O ile chodzi o liczbę zabitych osób, to byli śmiałkowie z innych domów, którzy liczyli i już tego dnia mówili, co następnie pokryło się z obwieszczeniem. Żadnego nazwiska ze skazańców nie pamiętam. Spośród znajomych z tej ulicy, dziś rozproszonych, spotkałem byłego właściciela sklepu przy ul. Bonifraterskiej 4, pana Jankowskiego. Obecnie kierownik Centrali Skór Surowych w Warszawie, Rzeźnia Miejska. On również był świadkiem, może da bliższe dane o tej egzekucji.

Niżej podaję planik sytuacyjny miejsca kaźni. Gdyby zaś komisja zechciała, to na żądanie mogę przyjechać do Warszawy i na miejscu to zobrazować.

[rysunek]

Zechce łaskawie Komisja zająć się tą sprawą i może przez ogłoszenie zaapelować do osób, które były tego świadkami i mogłyby dać bliższe dane.

Przy okazji chcę zwrócić uwagę na pewną rzecz. Jeszcze przed powstaniem myślałem nad tym, jak będą znaczone miejsca kaźni. Obecne znaki w formie krzyża i napisu podobają mi się. Tylko do napisu dodałbym, kto zbrodnię popełnił: oprawcy hitlerowscy. A następnie: już obecnie przebywa u nas dużo obcokrajowców. Później, przypuszczam, że mogą się odbywać wycieczki do Polski. Mało który obcokrajowiec zna język polski. Dlatego proponuję, aby napis był wykonany przynajmniej w dwu językach, a nawet w trzech. Niech świat wie o naszych drogich męczeńskich pamiątkach, nie tylko wtedy, jak się go tu sprowadzi na te miejsca i pokaże, lecz i wtedy, jak będzie przypadkowo przechodził obcokrajowiec i bez tłumacza sam przeczyta i dowie się, co oznacza ten krzyż. Dobrze byłoby dyskretnie umieścić napis: ze względu na kult dla miejsca kaźni, należy zdjąć nakrycie głowy lub coś w tym rodzaju, jak to było na stokach Cytadeli.

Łączę wyrazy szacunku

Zygmunt Powichrowski

Grójec, ul. Stokowa 22