LAJA BLUSZTEIN

Dnia 6 maja 1947 r. we Wrocławiu Sąd Grodzki we Wrocławiu, w osobie asesora Marii Chudzickiej przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Laja Blusztein
Wiek 26 lat
Imiona rodziców Majer i Lara
Miejsce zamieszkania obecne Wrocław, ul. Nowowiejska 93
Miejsce zamieszkania ostatnie (w kraju) Częstochowa, ul. Narutowicza 19
Zajęcie bez zawodu
Wyznanie mojżeszowe
Narodowość polska
Karalność niekarana

Odnośnie [do] tworzenia getta i przenoszenia [do niego] ludności żydowskiej w Stopnicy nie mam bezpośrednich wiadomości, albowiem w październiku 1942 r. zostałam wywieziona do lagru w Skarżysku, a getto w Stopnicy zostało utworzone dopiero w grudniu 1942 r., [o czym] dowiedziałam się z listów, które otrzymywałam ze Stopnicy od ojca i znajomych, jednak szczegółów powstania getta oraz jego likwidacji mi nie podano. Również niewiadome mi są warunki pobytu w getcie, a w szczególności, jaka była norma zaopatrzenia ludności żydowskiej w kartki.

W czasie gdy przebywałam w Stopnicy, tj. do października 1942 r., ludność żydowska musiała składać ustawicznie kontrybucje pieniężne bądź w złocie. Takie kontrybucje złożono pięć lub sześć razy za moich czasów.

W Skarżysku pracowałam w fabryce broni. Warunki pracy były bardzo ciężkie, panował głód, dwa kilogramy chleba wydawano dziennie na dziesięć osób. Tak przydzielano [przez] kilka tygodni, a następnie racje zwiększono, na cztery osoby po 25 dag chleba dziennie. Poza tym odbywały się ciągłe przebierki wśród pracowników i jeżeli ktoś zachorował, zabierano go z obozu do likwidacji. Tak zginął mój brat.

W Skarżysku nie stosowano wprawdzie bicia, były jednak inne sposoby dręczenia ludzi, np. szczucie psami, stosowane przez szefa lagru Kinemana. W 1944 r. przewieziono nas ze Skarżyska do Częstochowy, gdzie umieszczono nas w fabryce amunicji. W Częstochowie warunki wyżywienia uległy polepszeniu, natomiast warunki pracy w fabryce – znacznemu pogorszeniu. Bito nas nieomal za każdy ruch, za lada drobnostkę, np. gdy odwróciłam głowę od maszyny, dostawałam zaraz po twarzy. Stosowano też taką karę jak stanie nad rzeką Wartą nieruchomo przez trzy – cztery godziny.

W obozie w Częstochowie pracowałam przez sześć miesięcy. Najgorzej nad nami pastwił się SS-man Sonntag, który za to, że maszyny były zanieczyszczone, karał nas chłostą, tak że do dziś mam po tym pobiciu ślady.

16 stycznia 1945 r. zostaliśmy oswobodzeni przez wkraczającą do Częstochowy Armię Czerwoną.

Zakończono i podpisano.