JADWIGA KWIATKOWSKA

Warszawa, 26 lutego 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Jadwiga Kwiatkowska z d. Batte
Imiona rodziców Henryk i Zofia z d. Hernik
Data urodzenia 5 września 1911 r.
Wyznanie rzymskokatolickie
Przynależność państwowa i narodowość polskie
Zawód czapnik
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Focha 5/7 m. 64

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu przy ul. Focha 5/7, skąd, wobec ostrzału z pl. Saskiego, przenosiliśmy się na noc do schronu pod głównym gmachem opery.

8 sierpnia o godz. 5.00 rano wdarły się do naszego schronu od strony pl. Teatralnego oddziały Niemców i Ukraińców, którzy mieli na czapkach trupie główki i czarne epolety, niektórzy mieli na furażerkach orła niemieckiego. W schronie była duża liczba ludności. Żołnierze wypędzili wszystkich na pl. Teatralny, gdzie ustawiono z nas żywą barykadę, pod osłoną której Niemcy atakowali powstańców, zajmujących wtedy ratusz, pałac Blanka, ul. Daniłowiczowską i róg Senatorskiej i Focha. Szturm załamał się, padło wielu żołnierzy niemieckich i Polaków z żywej barykady. Po załamaniu się ataku Niemcy wypędzili nas z powrotem do gmachu opery, odłączając nas jednakże wewnątrz gmachu od mężczyzn, których schodami popędzono na górę (m.in. np. moją sąsiadkę ob. Tokajową z czworgiem dzieci, z których dwoje – bliźnięta – miało po trzy tygodnie).

Będąc na schodach, słyszałam w pewnym momencie parę salw, które dochodziły mnie jakby z wnętrza gmachu Teatru Narodowego. Po pewnym czasie wywołano ze schronu (gdzie nas potem wpędzono) matki z małymi dziećmi, po chwili chore i kobiety urodzone na terenach przyłączonych do Rzeszy. Wyszłam i ja w tej grupie.

Jednego z mężczyzn znanego mi z widzenia, który zaplątał się wśród kobiet, Niemiec zastrzelił.

Przeprowadzono nas przez Ogród Saski (gdzie na wprost ul. Żabiej widziałam łańcuch ok. 50 mężczyzn, powiązanych drutem za ręce, spoza których to mężczyzn Niemcy ostrzeliwali pozycje powstańców przy ul. Żabiej), pl. Żelaznej Bramy, Wolską do Dworca Zachodniego, skąd przewieziono nas do obozu przejściowego w Pruszkowie.

20 stycznia 1945 roku wróciłam do Warszawy, do swego mieszkania. W marcu 1945 na terenie widowni opery widziałam w dużej ilości szczątki ludzkie, kości, czaszki, noszące ślady spalenia. To samo widziałam na terenie Teatru Narodowego, gdzie na ścianie były duże plamy krwi.

W czasie ekshumacji prowadzonej przez PCK na terenie opery znalazłam wśród różnych niespalonych drobiazgów klucze i papierośnicę mego męża, które leżały wśród szczątków w Teatrze Narodowym.

Odczytano.