TADEUSZ WYCHRYSTA

Kanonier Tadeusz Wychrysta, 22 lata, uczeń, kawaler.

Aresztowany [zostałem] 2 lipca 1940 r. przez NKWD w Tarnopolu za „agitację kontrrewolucyjną” – czytanie i objaśnianie gazety polskiej robotnikom piekarni, w której pracowałem. Po trzymiesięcznym śledztwie zostałem skazany przez sąd rejonowy na sześć lat robót w dalekich miejscowościach Rosji, dokąd wywieziony zostałem 31 grudnia 1940 r.

Po długiej podróży transportem, w źle opalanych wagonach, na wikcie, na który składały się słone śledzie, przy braku wody, przywieziony zostałem do punktu rozdzielczego do Karabasu, obłast Karaganda, Kazachstan, skąd jako fachowiec piekarz odkomenderowany zostałem do piekarni, na uczastek Karadżdżar [Karażar], 45 km od głównego łagpunktu Dolinka.

Obóz położony w tzw. głodnym stepie, budynki gliniane lub drewniane, warsztaty pracy nawet murowane. W barakach spało się na pryczach, zamiatano i sprzątano w rejonie codziennie, tak że panował porządek.

Na tym uczastku, gdzie byłem, było zaledwie siedem osób z Polski, a to: p. dr Helena Bujwid-Dzwil z Grodna, Halina Sikut ze Zdołbunowa, inż. Aleksander Jasiński z Równego, dr Borysowicz (imienia nie pamiętam, około 50–55 lat) z Wilna, szef departamentu finansów inż. Stanisław Widomski z Warszawy, Władysław Komoda, szewc z Warszawy. Poza tym dużo inteligencji ruskiej i innych. Był to lager polityczny! Otoczenie odnosiło się do nas dość nawet życzliwie.

Pracując w piekarni, zaczynałem dzień pracy o 7.00 rano i kończyłem o 19.00. Na drugi tydzień odwrotnie, od 19.00 do 7.00. Praca w piekarni [była] dość ciężka, do pomocy miałem, oprócz palacza, który zresztą tylko palił, pomocnicę (i dlatego musiałem pracować za dwóch!). Norma była (naturalnie tylko w piekarni) nieduża, ale wyrabiało się na zmianę 1500 [sic!] kilogramów mąki! Za co, prócz jedzenia, dawali od 50 do 90 rubli miesięcznie – zależnie od ilości wypieczonego chleba – za które zresztą nic kupić nie można było!

Ubranie i obuwie fasowane. Jedzenie? Jeden kocioł dla wszystkich, wyróżnień nie było! Co sobota odbywały się wieczory i wykłady polityczne, na które spędzali ludzi, było też i kino wyświetlające tylko propagandowe filmy.

Władze NKWD w straszliwy sposób naigrawały się z Polaków, szczególnie w czasie prowadzonego śledztwa. Wprawdzie bicia nie było, ale słowami gorzej ranili ich uczucia narodowe!

Szpital na uczastku był mały, ale nawet bogato zaopatrzony, ambulatorium dentystyczne na miejscu; w szpitalu pracowała p. dr Helena Bujwid-Dzwil i dr Borysowicz i – jak mi wiadomo – z Polaków nikt w nim nie zmarł!

Łączności z krajem w ogóle nie miałem, mimo że kilkakrotnie pisałem do rodziny.

Z chwilą wybuchu wojny z Niemcami, było to 22 czerwca 1941 r., [zostałem] aresztowany po raz drugi w łagrze. Po miesięcznym śledztwie, które wykazało, że cieszyłem się z powodu wojny Rosji z Niemcami i objaśniałem, że w następstwie powstanie wolna i niepodległa Polska, 25 lipca skazany zostałem na karę śmierci przez rozstrzelanie i osadzony w izolatorze w Dolince. Tutaj spotkałem z takimi wyrokami pp. Dzwil i Sikut oraz Jasińskiego i Widomskiego z tego samego oddziału oraz ppłk. Aleksandra Domaradzkiego z Wilna (spotykałem w Palestynie) i ppor. Ferdynanda Koconia (obecnie 2 Pułk Artylerii Lekkiej). Oryginalny wyrok śmierci posiadam.

W celi śmierci przesiedziałem sześć miesięcy i wreszcie 5 grudnia 1941 r., tj. w pięć miesięcy po amnestii dla Polaków w ZSRR, zostałem uwolniony i pojechałem do Pawłodaru, gdzie spodziewałem się zastać rodzinę. Niestety, spotkałem tylko dalszych krewnych, wobec czego wyjechałem w styczniu o głodzie i chłodzie do Buzułuku, a stąd do Ługowoje, gdzie 8 lutego 1942 r. wstąpiłem do Wojska Polskiego.