FLORIAN AMBROS

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Plut. Florian Ambros, 30 lat, dziennikarz, kawaler.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

10 lutego 1940 r. zostałem wywieziony z Polski do Kazachstanu. Aresztowano mnie 11 czerwca 1940 r. w mieście rudnik Dżałymbiet, akmolińska obłast.

3. Nazwa obozu, więzienia, miejsca przymusowych robót:

Byłem w więzieniach: Akmolińsk 7 lutego–8 lipca, Kokczetaw 10 lipca–11 września, Pietropawłowsk 14 września–4 października, Nowosybirsk 8–14 października, Irkuck 20–25 października, Chabarowsk 30 października–8 listopada 1941 r. Łagry Buchta-Nachodka za Władywostokiem od 12 listopada 1941 r. do 5 lutego 1942 r.

4. Opis obozu, więzienia:

Co do więzień sowieckich, to wszystkie są jednakowe, w których byłem. Małe i ciemne cele zawsze były przepełnione, na oknach były zasłony, zonty, światło elektryczne. Spało się na drewnianych połach [sic!] albo na podłodze. Była masa pluskiew pcheł i wszy. Łaźnia bywała co dziesięć dni. Codziennie puszczano nas na spacer 15–20 minut i dwa razy dziennie do ustępu.

5. Skład jeńców, więźniów, zesłańców:

Ponieważ byłem więźniem politycznym z par. 58 cz. I. pkt 2.10–11. kk, siedziałem oddzielnie od przestępców z innych paragrafów kk. Otoczony byłem w większości Ukraińcami przesiedlonymi w 1932–1934 r. w głąb Rosji. Byli też Kozochy [Kazachowie] i Kirgizi. Często spotykałem przestępców za spekulację i morderstwa (bandytyzm), par. 59 kk ZSRR.

Poziom umysłowy większości więźniów bardzo niski. Moralny, o ile chodzi o starszych ludzi pamiętających czasy carskie – niezły, natomiast młodszych (roczniki 1910–1918) – bardzo słaby, właściwie żaden.

Co do stosunków wzajemnych, to o ile chodzi o byłych Ukraińców[, więźniów] „politycznych”, odnosili się do mnie dobrze, to samo Kazachowie, Kirgizi, Uzbecy i Tadżycy. Inni natomiast przestępcy – źle. Zawsze wytykali mi, że jestem Polakiem i „wrogiem ludu pracującego”.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Więzienia: O 5.00 rano pobudka (podjom), dawano 500 g chleba i gorącą wodę (kipiatok), o 11.00 spacer po placu więziennym (progułka). 12.00–13.00 obiad: zupa, nieraz na drugie kasza. Do czasu rozpoczęcia wojny z Niemcami, do 30 lipca 1941 r. jedzenia wystarczało, potem było mniej, chleba dawano 350–400 g, zupa była gorsza. O 18.00 kasza i kipiatok oraz 20 g cukru, później dziesięć gramów. O 9.00 wieczorem był capstrzyk (odboj). W więzieniu nie dawano żadnego ubrania, trzeba było mieć swoje.

W łagrach: O 5.00 rano podjom, na śniadanie dawano pół litra zupy, o 6.00 razwod, wyganiano na robotę. Pracowałem przy kopaniu ziemi. W górach budowano dwa składy. W tym celu trzeba było u podnóża wzgórza wykopać dwa doły głębokości pięciu metrów, długości jakieś 200 i szerokości 150. Ziemię wywożono taczkami. Normą było wywiezienie trzy i pół metrów sześciennych ziemi na jednego człowieka, za to dawano 700 g chleba i trzy razy dziennie zupę.

Od 13.00 do 14.00 była przerwa obiadowa. Szliśmy do baraków, 800 m od pracy. Po obiedzie znowu na robotę aż do godziny 19.00. Wieczorem była kolacja i dawano chleb. O ile kto wyrobił normy 75 proc., to dostawał 500 g chleba i gorszą zupę, a za 50 proc. dawano 250 g chleba i tylko dwa razy zupę (najgorszą, tzw. przez złodziei łagrowych z 12 [?] kotła).

Życie koleżeńskie żadne. Np. papieros z machorki kosztował jeden, dwa ruble. Moc kradzieży. Kradziono chleb i w ogóle wszystko. Ubranie: kto pracował, to ubierali nieźle; ja miałem wojłoki, kufajkę, buszłak, spodnie i czapkę – wyrabiałem normę.

Życie kulturalne – żadne. Nigdzie nie spotkałem ani książki, ani gazety, nie mówiąc o widowiskach. Raz na miesiąc była łaźnia. Był na to cały dzień wolny od roboty.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Stosunek władz NKWD do Polaków był jak najkrytyczniejszy. Samo słowo Polak oznaczało wszystko, co najgorsze. Mnie badano w ten sposób: śledztwo trwało od 12 czerwca 1940 r. do 14 stycznia 1941 r., codziennie od 9.00 rano do 16.00 trzymano [mnie] u sliedowatiela, wieczorem od 22.00 do 6.00 rano. Zabijano pytaniami, przezywano i lżono. Co kilka dni zmieniano sliedowatiela, grożono torturami i zamykano w karcerze. Byłem oskarżony o powstanie w 1939 r. w Polsce i o agitację i szpiegostwo na zesłaniu. Ta sama sprawa obejmowała 16 Polaków razem wywiezionych. Za przyznanie się i skruchę obiecywano łagodny wymiar kary i przebaczenie, ale nikt z nas w to nie wierzył i byliśmy uparci.

O Polsce pracownicy NKWD zawsze mówili „zapomnieć”, bo ona nie istnieje i nigdy nie będzie istniała.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomoc lekarska była bardzo słaba. Szpitale przepełnione – brak lekarstw i zdolnych lekarzy. Moc chorób. Na szkorbut (cynga) chorowało 60 proc. W Buchcie-Nachodce przy mnie zmarł z wycieńczenia Polak z Lwowskiego, niejaki Jan Ossoliński. W więzieniu w Akmolińsku też jeden, ale nazwiska nie pomnę. Natomiast podczas śledztwa w NKWD zwariował Polak Matejko, rocznik 1913, imienia nie pamiętam.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodziną?:

Przez cały czas nie miałem żadnej łączności ani z krajem, ani z rodziną. NKWD nie pozwalało pisać listów ani też nie przyjmowało posyłek z domu, tzn. od rodziny.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?:

Zostałem zwolniony 5 lutego 1942 r. Jechałem przez Władywostok, Chabarowsk, Irkuck, Nowosybirsk, Pietropawłowsk i Akmolińsk. Odwiedziłem matkę i siostrę (ojca aresztowano w Polsce w 1939 r. w listopadzie, dotychczas nic o nim nie wiem) mieszkające w r.[rudniku] Dżałymbiet, obłastakmolinskaja. 13 marca 1942 r. stanąłem przed komisją poborową w Akmolińsku, 12 kwietnia przybyłem do G’uzoru w Uzbekistanie i 1 maja 1942 r. zostałem wcielony do 7 Pułku Artylerii Lekkiej.