BENIGNY MURLINKIEWICZ

Warszawa, 10 listopada 1947 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Murlinkiewicz (imię zakonne Benigny)
Imiona rodziców Józef i Agata z Baziów
Data urodzenia 2 lutego 1910 r.
Wyznanie rzymskokatolickie
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Zakroczymska 1 (klasztor o.o. franciszkanów)
Narodowość i przynależność państwowa polska
Wykształcenie średnia szkoła zawodowa
Zawód zakonnik

W czasie powstania warszawskiego mieszkałem w klasztorze o.o. franciszkanów przy ulicy Zakroczymskiej 1. Ulica ta i tereny przyległe zostały przez Niemców, a właściwie przez tak zwanych własowców, zajęte. 31 sierpnia 1944 około godziny 7.00 rano Niemcy zarządzili ewakuację ludności. Skierowano wszystkich do hali „Polskiego Fiata”, gdzie „własowcy” rozpoczęli grabież. W hali „Fiata”, jeden z Niemców wyrzucił rakietę sygnałową, co jak sądzę spowodowało bombardowanie kościoła Sakramentek i rejonu ulicy Freta w krótkim czasie po sygnale rakietowym.

Przy Zakroczymskiej 1 mieścił się zakład dla starców, prowadzony przez siostry Rodziny Maryi wysiedlone z początkiem okupacji niemieckiej z Wielunia nad Notecią. Na początku powstania znajdowało się tam około 250 staruszek, częściowo przywiezionych przez siostry z Wielunia, częściowo przyjętych w Warszawie. 31 sierpnia na rozkaz Niemców około 20 sióstr opuściło Zakład, zabierając ze sobą staruszki zdolne do marszu.

Ile osób zostało, nie wiem. Dokładniejsze dane w tej sprawie będzie można uzyskać w Zgromadzeniu Sióstr Rodziny Maryi, Warszawa ul. Hoża 53.

Po powrocie do Warszawy w styczniu 1945 roku udałem się pod koniec tego miesiąca do domu starców przy Zakroczymskiej 1. W dawnej pralni mieszczącej się w piwnicy Zakładu widziałem zwłoki około dziesięciu kobiet. Leżały w różnych pozycjach na łóżkach, część z nich była na pół zwleczona z łóżek. Piwnice były spalone, a ciała znajdowały się w stanie rozkładu, częściowo były zwęglone. Nie mogłem na pierwszy rzut oka stwierdzić, czy zwłoki miały ślady postrzałów. Na korytarzu piwnicznym leżały zwłoki jednej kobiety, częściowo przysypane gruzem. I tu nie udało mi się stwierdzić przyczyny śmierci. Przy ulicy Franciszkańskiej 6a, blisko klasztoru, mieścił się zakład dla starców założony w czasie okupacji, a prowadzony przez siostry Rodziny Maryi, wysiedlone częściowo z Belwederskiej, częściowo z ulicy 6-go Sierpnia. Mogło tu się mieścić 150 starców.

29 czy 30 sierpnia 1944 na skutek bombardowania zginęła, ewentualnie została zasypana, część starców. Wobec tego siostry w chwili ewakuacji, 31 sierpnia, zabierając starców do marszu, nie orientowały się, ilu starców żyjących pozostało w Zakładzie. Słyszałem od siostry Reginy ze zgromadzenia Rodziny Maryi (ul. Franciszkańska 6), że starcy pozostawieni w Zakładzie przy ulicy Franciszkańskiej 6 po ewakuacji 31 sierpnia zostali spaleni. Informacji udzielił siostrze Reginie mieszkaniec Starówki, który ukrywał się w terenie po ewakuacji. Nazwiska jego siostra Regina nie podała. Opowiadający czuł zapach benzyny, widział ogień i słyszał jęki palonych. Obydwa zakłady dla starców były ewakuowane jednocześnie. O ile mi wiadomo, ewakuację przeżyło chyba pięciu starców. Po powstaniu przebywali oni w Grodzisku, w zakładzie prowadzonym przez siostrę Antoninę z Rodziny Maryi.

31 sierpnia 1944 na skutek rozkazu wyjścia opuściłem klasztor w grupie braci zakonnych, między innymi z o. prowincjałem. Zostałem wraz z innymi poprowadzony przez hale „Fiata”, park Traugutta na plac przy szkole w parku. Osobom starszym, cywilnym, kazano tu wsiąść do kilku samochodów ciężarowych, mówiąc iż zostaną przewiezieni do szpitala. Wsiedli wtedy do samochodów: przełożona III zakonu Cecylia Frankowska, Helena Adamczewska, Petronela Żurawska. Naszą grupę poprowadzono dalej, na teren magazynów przy ulicy Stawki. Tu nastąpiła ponowna segregacja, odłączono osoby starsze, obiecując im przewiezienie ciężarówkami w bezpieczne miejsce. Nastąpił tu charakterystyczny incydent: do jednej z podstawionych ciężarówek zamierzał wsiąść nasz o. prowincjał, na co jeden z otaczających go Niemców powiedział mu, iż lepiej będzie dla niego, o ile pozostanie z nami. W czasie tej segregacji odłączono z naszej grupy około stu osób. Ze Stawek poszliśmy, eskortowani przez Niemców w mundurach z czarnymi epoletami, do kościoła św. Wojciecha przy ulicy Wolskiej. Kobiety zostały wprowadzone do kościoła, mężczyzn zgromadzono koło kościoła. Grupa ludzi, w której się znajdowałem, doszła do kościoła w liczbie około dwu tysięcy osób. Byli to przeważnie mieszkańcy ulicy Zakroczymskiej, Rybaki, Sapieżyńskiej i Bonifraterskiej oraz do stu osób spoza Starówki, przybyłych 31 sierpnia na 40-godzinne nabożeństwo w naszym kościele.

31 sierpnia 1944 zaprowadzono nas na Dworzec Zachodni, skąd przewieziono do obozu przejściowego w Pruszkowie. Po kilku dniach, po usilnych staraniach, duchowni i my w ich grupie zostaliśmy zwolnieni z obozu.

5 października byłem za przepustką i pod konwojem niemieckim w Warszawie, na terenie naszego klasztoru. Stwierdziłem wtedy, iż kościół został zniszczony.

Na tym protokół zakończono i odczytano.