DANUTA KOWALIK

Danuta Kowalik
kl. III

Moja nauka w czasie okupacji

W pierwsze dni września 1943 r. na Puławskiej 101 nadzwyczajny ruch. Uczennice gimnazjum Piłsudskich z pl. Inwalidów 10, obecnej szkoły ogrodniczej, zajęte są pracą w ogrodzie. Choć pod nazwą [szkoły] ogrodniczej i nie w [budynku szkolnym], ale na prywatnym mieszkaniu – co dzień u innej koleżanki – odbywają się lekcje historii, geografii i łaciny, a w szkole tylko wykłady ogrodnictwa. Co dzień do innego mieszkania i każda z osobna pod umówionym znakiem puka, wystrzegając się na każdym kroku mieszkających obok lokatorów. Kilkakrotnie podczas wykładów ogrodnictwa wpadali żandarmi, a nie znalazłszy nic podejrzanego, odjeżdżali.

12 października o godz. 10.00, podczas lekcji, pukanie do drzwi – to żandarmi wskoczyli i poczynają robić rewizję. Jest to pierwsza klasa licealna. U jednej z koleżanek znajdują podręcznik do historii. Wówczas cztery koleżanki zostały aresztowane i zaginęły bez wieści. Było to w czasie największych egzekucji na ulicach Warszawy.

Po zaaresztowaniu koleżanek zaprzestałam jeździć tam do szkoły, a poczęłam uczęszczać na komplet we wsi Chotomów, leżącej w woj. warszawskim, gm. Jabłonna, do młodziutkiej Haliny Drewnikówny.

Na ten komplet uczęszczało nas pięć. Chodziłyśmy co dzień w innej porze dnia i tylko z kartkami schowanymi gdzieś koło siebie. Ja np. nosiłam torbę, w której miałam zawsze mleko i w razie jakiegoś podejrzenia tłumaczyłam się, że tylko przez grzeczność przynoszę jej mleko. Szłyśmy każda z osobna, pukając do drzwi trzy razy – to był nasz umówiony znak.

Choć w bojaźni, ale z chęcią uczyłyśmy się i cieszyłyśmy się bardzo, że możemy się uczyć. Miło spędziłyśmy chwile na komplecie, bo nie tylko się uczyłyśmy, ale także brałyśmy udział w konspiracji, z czego się bardzo cieszyłyśmy. Byłyśmy dumne, że i my możemy pomagać, do wyzwolenia się spod jarzma niemieckiego, naszej kochanej Polsce.