JANINA PASTUSZAK

Janina Pastuszak
kl. VI
Szkoła Powszechna w Zwierzyńcu

Moje wspomnienia z czasów okupacji niemieckiej

W pierwszych latach mojego dzieciństwa nieraz słyszałam o czasach niewoli naszej, kiedy to zabraniano mówić po polsku, modlić się w kościołach, uczyć się w szkole i śpiewać polskie piosenki, nie mówiąc już o innej pracy dla Ojczyzny. Za przekroczenie tego wszystkiego owiane śniegiem kibitki ciągnęły, wioząc na Sybir skazańców polskich, którzy przykuci do taczek w kopalniach życie swe tam kończyli. Wszystko to wydawało mi się snem okrutnym. Nie przeczuwałam, że wkrótce zostanie odebrane mi to, co dla nas, Polaków, wielkie, święte, za co daje się krew i życie w ofierze – to nasza najdroższa wolność.

Nadszedł straszny rok 1939. Zaborcza armia niemiecka wetknęła swoje krwiożercze ręce w ciało Europy, aby ją zagarnąć dla siebie, bo tylko Niemcy mają prawo do życia – tak myślał największy morderca świata Hitler. Po niedługim czasie pod panowaniem Niemców zaczęło jęczeć wiele krajów europejskich. Taki okrutny los spotkał i moją ukochaną Ojczyznę.

Ciągłe aresztowania, rozstrzeliwania, łapanki, wywożenia na roboty do Niemiec i do obozów śmierci były na porządku dziennym. Nawet u nas w okolicy i w Zwierzyńcu nie obeszło sie bez tego. Wypalone wsie Wywłoczka i Sochy, setki okrutnie pomordowanych pozostaną w pamięci na zawsze.

Jeśli chodzi o sam Zwierzyniec, to najstraszniejszy był 1943 r. Był to czas pacyfikacji powiatów biłgorajskiego, janowskiego i tomaszowskiego. Dziesiątki tysięcy ludzi, w tym kobiet, starców i dzieci, pędzono od stacji przed oknami mojego domu. Cały ten żałobny pochód kierowany był bagnetami niemieckich żołdaków ku drutom znajdującym się w Zwierzyńcu, aby tam znaleźć śmierć lub być wywiezionym do innego obozu. Nie szczędzono nawet chorych, których wieziono na furmankach i umieszczano za drutami. Stamtąd wyprowadzano do znajdującego się w pobliżu domu na badania, [podczas] których łamano kości, bito bez miłosierdzia, męczono. Często z domu badań wynoszono trupy ludzi, którzy ginęli za ojczyznę. Między nimi znajdowali się i moi znajomi.

Rozpacz ogarniała nas wszystkich, czuliśmy się bezsilni, że w żaden sposób nie możemy tym biedakom pomóc. Zdawaliśmy sobie z tego doskonale sprawę, że lada chwila i my znajdziemy się za drutami. Czuliśmy głód razem z tymi głodującymi tysiącami za drutami, toteż ludność Zwierzyńca przez okres kilku tygodni dożywiała wszystkich zza drutów w miarę swojej możności.

Później, kiedy obóz zlikwidowano, Zwierzyniec zaopiekował się 250 dziećmi, które Niemcy oderwali od matek i [którymi] pozwolili ludziom się zająć. Dziesiątki małych mogiłek można zobaczyć na cmentarzu zwierzynieckim, gdzie spoczywa wiele z tych porzuconych sierot, zmarłych na czerwonkę.

Cieszę się ogromnie, że wszystko to już minęło, i dziękuję Bogu, że mnie i moją rodzinę, i resztę ludności Zwierzyńca uchował od złego, a przy modlitwie wieczornej odmawiam Wieczne odpoczywanie za tych wszystkich, którzy życie oddali dla Ojczyzny.